„„Miałem 17 lat, gdy zacząłem uprawiać kulturystykę. Ważyłem 57 kg i byłem bardzo napalony na to,aby mieć dużo siły i duże muskuły. W ciągu półtora roku wiele osiągnąłem, bo ostro trenowałem, ale wkrótce doszedłem do wniosku, że warto sięgnąć po koks, choćby dla zaspokojenia własnej ciekawości. Przeczytałem kilka artykułów na ten temat i pomyślałem, że jak będę ostrożny, to zdrowia sobie nie nadwerężę.
Zacząłem od 2 tabletek dziennie, potem zmieniłem tabletki na ampułki i brałem jedną tygodniowo. Od razu poczułem skrzydła u ramion, więc pomyślałem, że jak urozmaicę sobie „branie", to te skrzydła będą jeszcze większe. Znowu obstawiałem się artykułami, czytałem skutkach działania różnych leków, w tym również o tych ubocznych, ale trudno kogoś w tym wieku przestraszyć. Zacząłem rozszerzać „zestaw" i zwiększać dawki. Znowu czułem się mocny.
Z perspektywy czasu przypominam sobie jednak wpływ tych środków na moja psychikę. Depresja, apatia, spadek koncentracji, problemy z nauką pojawiły się nie wiadomo, kiedy i dlaczego. Ale z tego zdaje sobie sprawę dopiero teraz. W tamtym czasie nikt mnie nie informował o tym, jaki jestem, a dla mnie liczył się wzrost masy i siły.
Po maturze mogłem iść na studia, ale dawno już przestała mnie interesować nauka. Żyłem kulturystyka i ciągłym dbaniem o przyrost masy. Do sterydów dorzuciłem hormon wzrostu i insulinę, aby tylko mocniej się dopakować. Nic mnie nie przerażało, nawet to ,ze mój kumpel po 2 miesiącach eksperymentowania z insuliną stał się do końca życia cukrzykiem na całe życie. Miał pecha pomyślałem, ja go nie musze mieć.
Apetyt miałem dobry, spałem tez dobrze, ale zauważyłem ,że pamięć zaczęła mi wyraźnie nawalać. Kilka razy pod rząd sprawdzałem te same rzeczy, nie pamiętałem, co przed chwilą robiłem, po zaparkowaniu samochodu nie wiedziałem, gdzie on stoi i tak dalej. Coś porobiło się też z układem krwionośnym, bo czasami siedząc przy stoliku nagle czułem, jak krew kapie mi z nosa. Zbadałem ciśnienie i wyszło dużo za duże.
Wiem ,że niektórzy narzekają na wzrost agresji po koksie. U mnie jej nie było, bo ja w ogóle mam pogodny stosunek do życia. Im więcej ważyłem, tym byłem spokojniejszy. Owszem, miewałem stany lękowe. Były na tyle uciążliwe ,że od czasu do czasu zacząłem sięgać po alkohol .Pomagało, ale na krótko. Alkoholikiem nie zostałem, bo mój organizm nie tolerował dużych ilości alkoholu, ale bywało, że piłem jak alkoholik. Jeżeli miałem świadomość, że w każdej chwili mogę przestać, to oznaczało, że można pić dalej. Na szczęście w moim wypadku były to tylko epizody alkoholowe. Natomiast zauważyłem u siebie rozwój skłonności do depresji. Było to uczucie męczące i bardzo źle się z nim czułem.
Minęło 10 lat od czasu, gdy zadebiutowałem jako koksiarz. Mam z tego plusy i minusy. Być może plusy miałbym również bez koksu, ale w wolniejszym tempie, a tak to koks przyspieszył rozwój muskularny. Na wadze przybrałem do110 kg i była to sama siła. Od kilku miesięcy mam przerwę od koksu i od treningu. Waga spadła o 15 kg, biorę leki na nadciśnienie. Nie wiem, co jeszcze wyjdzie na wierzch, ale serce już siadło. Bez tabletek antyciśnieniowych było by dużo gorzej. Mam 30 lat i wiem, że na coś trzeba się zdecydować. Na razie pracuję i zarabiam na własne potrzeby, ale w głowie ciągle siedzi mi myśl o koksie.
Jest to wyjątkowo stresujące, szczególnie gdy sobie pomyślę, że najlepiej byłoby raz na zawsze z tym zerwać. Ale jak tu zerwać? Były przecież piękne chwile !To już nie jest prosta decyzja .Brać od nowa czy przestać ?Koks jest jak narkotyk. Nie powinienem go już brać, bo jeszcze bardziej skoczy mi ciśnienie, ale z drugiej strony coś mi mówi, żebym znowu zaryzykował, poczuł się jak wtedy, kiedy ważyłem 110kg i miał poczucie dawnej siły.
Dzisiaj tak sobie myślę, że jeśli znowu zaryzykuje, to będę brał mało, ale znając siebie, nie wiem, czy w trakcie" kuracji" nie ulegnę dalszym pokusom i nie będę podwyższał dawki. To jest prawdziwy narkotyk, bo im większą masę się zdobywa, tym lepszy nastrój człowieka ogarnia. Choroba serca trochę mnie hamuje, ale nie wiem, jak długo będę trzymał nogę na hamulcu. Chciałbym nie brać, ale najprawdopodobniej znowu wezmę. Na razie jestem dość silny psychicznie, więc się trzymam.
Dużych szkód na psychice nie wykryłem, bo jestem z natury spokojny, ale mam pewność, że koks używany przez osoby niezrównoważone to prawie samobójstwo. Sterydy rozwalają im psychikę do reszty, bo najpierw jest euforia, a potem takie dołowanie, że trudno się podnieść. No i te złudzenia. Człowiek cieszy się, że muskuły rosną, a jednocześnie nie dopuszcza myśli, że to efekt sztucznego wspomagania. No i ten stres siedzi w tłumionej podświadomości, a stamtąd trudno go wygrzebać. Jak nałogowiec może pozbyć się chęci na koks? Żadna pigułka tego nie załatwi. Być może psychoterapia, ale kto ma na to czas?
Teraz wiem dużo na temat własnych szans w kulturystyce. Bez koksu osiągnąłbym to samo, oczywiście wolniej, ale byłbym niezły ,bo jednak podstawą jest trening i dieta. Ale jak przekonać młodego, któremu się śpieszy?
Ja jak na razie przystopowałem, ale do pełnego wyleczenia droga daleka. Pozdrawiam innych „nałogowców" i życzę sukcesów.""
LUTER