Sam piec razy w zyciu mialem akcje z kilkoma. Nie licze tu zadym gdzie tez tak sie zdazalo, ale gdzie jednak zawsze bylo nas kilkudziesieciu-kulka tysiecy.
Pierwszy raz na peronie we wrzeszczu kiedy wracalem z Draszby napity i nacpany tak ze prawie w ogole nie kontaktowalem. Pamietam tylko ze spotkalem trzech czy czterech lysych i to wszystko. Obrazenia: skrzep pod galka oczna, wstras mozgu, utrata kurtki. Cwiczylem wtedy Kyokushin i aikido.
Drugi raz w Gdansku, nie pamietam ulicy. Ja vs pieciu. Idee na wymiane w stojce. Powiedzmy ze remis bo udalo mi sie oderwac od przeciwnika i obrazenia po obu stronach byly chyba podobne. Tylko ze u nich sie na pieciu rozkladaly. Obrazenia: pol twarzy filoletowe, bolace zebra. Cwiczylem to co powyzej.
Trzeci raz w Sopocie w parku nadmorskim. Zaczalem solowke z jakims nasterydowanym malolatem, przewrocilem go dosiadlem, i wale z liscia po gebie jak jego dwoch kumpli sie wlaczylo, przekrecilem sie, wziolem go do gardy, zadusilem, wstajac drugiemu wyplacilem w torbe, wynioslem na dzaksarowie do goey i postawilem na glowie. Trzeci jak to zobaczyl dostal takiego motoru w dupie ze nie bylo szans na dogonienie go. Okopalem wiec tylko tych dwoch lezacych, zostawilem nietomnych i sobie poszedlem. Obrazenia: pare siniakow na udach i goleniach. Cwiczylem juz Bjj.
Czarata sytuacja, ide podpity z gory stritu i na dole widze paru benkow (bodajze szsciu) przyp*****lajacych sie do czworki malolatow (dwoch chlopaczkow +/- 60 kg i dwie dziewczyny), wiec podchodze i od slowa do slowa wychodze na solowke z jednym. Wjazd w giry, dosiad, plaskie na twarz, tamten ma dosyc, przeprasza. Mam dobre serce wstaje. Kumple tamtego sie rozkrecaja, co ciekawe ten co dostal caly czas probuje ich uspokoic, mial chlopak honor. Mimo to tamci ruszaja. Zaczynam zwiewac z tymi mlodymi na zasadzie robie wjazd w nogi najblizszemu, na beton go i odskok. Jak zdaze to jeszcze kopne albo skocze na typa. Na wysokosci delikatesow odpuscili. Obrazenia: otarcie na skroni, obite kolano. Cwiczylem Bjj.
Piaty raz, we wrzesniu 2000 na koncercie Kazika na dlugiej. Stoimy z kumplem pod sklepem za motlawa, czekamy na trzeciego, przyp*****la sie trzech dresow, zaczyna dwoch, jeden idzie na kumpla, ten go wali siatka z browarami w leb i odskok (myslal ze ja tez zwialem). Drugi leczy na mnie z kopnieciem z przedniej, robie unik, klinczuje, wycinam i na glebe. Dosiad, lokcie na glowe, co ciekawe pomiedzyjednym a drugim zdazylem zdjac okulary i polozyc na murku . Dopada jego klumpel, probuje mnie kopnac, ja sie kulam na plecy i lezac na nich okopuje. Od strony glowy oslania mnie ogrodek. Po chwili wszyscy trzej probuja sie do mnie dobrac. Jeden dostaje kopa w jaja, drugiego sciagam reka za szmate w dol i pigule w ryja, trzeciemu probuje wtedy w nogi wjechac. Niestety bylem swiezo po kontuzji kolana i udalo mu sie wyrwac. Wszyscy trzej uciekaja. Obrazenia: lekko pobrudzone spodnie na tylku. Cwiczylem Bjj.
I zeby bylo jasne: gdziekolwiek bys nie walczyl z kilkoma i w jakikolwiek sposob, aby sobie poradzic musza byc spelnione trzy warunki:
- musisz byc od nich duzo lepszy
- musza nie potrafic ze soba wspoldzialac
- musisz miec szczescie.
Paweł Ziółkowski
Żiu-żitsu znaczy Miękka Sztuka, jesteśmy mięczakami którzy leją twardzieli.