oto opis kibica Legii odnosnie wizyty w Poznaniu:
"Nie pamiętam, ile razy dawali nam już zakazy wyjazdowe, ale jeszcze nigdy
nie uszanowaliśmy żadnego. Mam nadzieję, że po meczu w Poznaniu twardogłowi
nie będą już próbowali obcinać jaj meczom, bo pokazaliśmy wspólnie z Lechem,
że nawet najwięksi wrogowie mogą się dogadać w słusznej sprawie.
Przed meczem przez kilka dni decyzje zmieniały się jak w kalejdoskopie:
jedziemy, nie jedziemy, siedzimy obok Lecha, nie jedziemy, jedziemy, wyjazd
odwołany. Na szczęście w nocy przed wycieczką poszła po sieci wiadomość, że
jest dogadane z Lechem, że wprowadzają nas na nową trybunę, robią sektor
buforowy i zapewniają ochronę. Z barwami i normalnym dopingiem.
No to pojechaliśmy. Mimo, że od decyzji minęło kilka godzin i masa osób nie
miała czasu na zorganizowanie sobie życia/transportu, na ustawce zebrała nas
się prawie setka. Część miała dołączyć na trasie, która, w związku z
plotkami, że czai się policja, byłą tajna-okrężna-i-super-zakonspirowana.
Czyli jak zwykle
Ja miałem wyjątkowo ciężko, bo lecieliśmy w piątkę w
Tico ;P Ale ch.j tam, ważne, że dało się jechać.
Kilkadziesiat kilometrow pod Poznaniem w jakims miasteczku, mielismy
umowione spotkanie z Lechem. Przyznam, ze nie jechalem na nie ufny i pewny
co do tego, ze wszystko bedzie ok. Ba, nie wierzylem, ze podczas calego
meczu nie bedzie ani jednego zgrzytu! Tymczasem zwalilismy sie wszyscy na
stacje bezynowa, odebralismy bilety i pojechalismy za gospodarzami na
stadion. Bardzo bocznymi drogami. Stanelismy na parkingu, ktory przygotowal
Kolejorz, po czym - z flagami i w barwach - weszlismy do tramwajow. Goscie z
Lecha uprzedzali, ze kumaci wiedza o co chodzi, ale ktos moze costam na nas
krzyczec, ale nie zauwazylem zadnej agresji. Az sie dziwnie czulem. Serio.
Nie mowie, ze mialem parkinsona, ale w pewnym momencie pomyslalem sobie: o
k...a, co my robimy? O co chodzi, przeciez to niemozliwe! W nie bylem w
takim mysleniu sam... Ale wysiedlismy pod stadionem.
Wysiadamy, a jeden gosc z Lecha krzyczy: "Są!!!" i po chwili "Sorry, nie o
to mi chodzilo". Ja patrze, o co chodzi? A tam zza zakretu grupa moze ze stu
kumatych z Lecha idzie w naszą stronę. I w szoku. 'O k...a, no to nas mają'.
Oni w przewadze liczebnej, my z barwami... A tu się okazało, że to grupa do
eskorty ;) Podprowadzili nas pod główną trybunę, tam masa ludzi, wszyscy się
patrzą w szoku, a my idziemy. W życiu nie miałem takiej jazdy, żadne
incognito nie jest taką masakrą, jak przejście w barwach pod stadionem Lecha
:) A my szliśmy i szliśmy. W końcu weszliśmy za młyn. Żadnych bluzgów, nic.
Przeszliśmy na nową trybunę, nikt nas nawet nie sprawdzał. Prawdę mówiąc, to
nie widziałem na tym wyjeździe ani jednego psa - widać czuli, że nie są
potrzebni ;P
Wchodzimy na trybunę i znów szok. Cały stadion bije brawo, po chwili:
"Zawsze i wszędzie...". Na sektorze była już grupa naszych plus kilka osób z
Pogoni. Łącznie około 200 osób dobrej wyjazdowej ekipy. Wieszamy flagi i
zaczynamy doping. Ciągle z niedowierzaniem, że to się w ogóle dziej. Zero
bluzgów, nawet gwizdów nie było... My też nie jedziemy na Lecha - raz ktoś
zarzucił piosenkę, która się rozwija w opowieść, czego to nie zrobimy
kibicom połowy ligi, ale na szczęście w porę zorientowaliśmy się, że jej dwa
słowa mogą zostać źle odebrane :) W związku z tym pojechaliśmy przez
caaaaały mecz klasykami, choć w te dwie paczki trudno było się przebić przez
20 tysięcy lechitów (kompletu nie było). W niektórych momentach było aż za
miło ;). Ale parę razy pewnie dało się nas usłyszeć.
W drugiej połowie pokazujemy trzyczęściowy transparent: Warszawa - Poznań:
Wszystko nas dzieli, ale jedno łączy. (i rysunek przekreślonego
strzelającego policjanta). W tym momencie cały stadion zaczął klaskać.
Sam mecz dla nas do dupy - ktoś zaczął nawet wyciągać teorie o lidze za
puchar ;). W Warszawie może być 2:0 dla Legii, ale wyżej pewnie nie, więc
już jest pozamiatane.
Powrót bez problemów, Lech odprowadza nas na parking i pilotuje na
autostradę. W życiu nie myślałem, że to napiszę: szacunek dla Lecha! Zero
zgrzytów
Jak widać, było nieźle....ja bym chyba ****a zawału dostał.Moja znajoma też podobno była na tym meczu i chyba przyjechała rejsowym....sama