Pisze tu bo od jakiegos tygodnia moja waga zatrzymała się na 87 kilogramach i nie rusza.
Na początku zastanawiałem się nad opcją, że może rozregulowałem sobie metabolizm, za małą ilością kalorii, ale wydaje mi się, ze nie obcinałem nic jakos bardzo drastycznie.
Redukuje już po raz kolejny na diecie LC - BTW : DT - 2/1.1/1.8 DNT - 2/1.6/1 , aktualnie jestem na pułapie 2350 kcal, zaczynałem w kwietniu przy wadze 93 kg od 3000 kcal, potem jak nie bardzo leciało zmniejszyłem do 2700, ale znowu nie szło jakos najlepiej wiec dalem na 2350 i coś się ruszyło, ale teraz znowu stoi.
Trening siłownia 3xtyg FBW, po siłowni ok 30 min bieżnia, w DNT - raz na tydzień tabata, raz zwykłe aero około 1h i czasami HIIT biegowe tez raz w tygodniu. Mimo takiej podaży kalorii, nie czuje sie głodny, czasem nawet nie moge zjeśc ostatniego posiłku wieczornego.
Myślicie, że żle dobrane kalorie, czy może juz spalacz? Dodam, że byłby to moj pierwszy w karierze spalacz :)
Wymiary ze zdjęcia : 87 kg, w najszerszym miejscu w pasie 93cm, klatka 112 cm, udo 65 cm