Hej!
Trochę mnie tu z Wami nie było :(
Ostatnie kilka dni były dla mnie dosyć trudnym okresem… Musiałam zmierzyć się z bardzo ważną decyzją i dopiero czas pokaże czy rzeczywiście tak miało być… Od początku…
Od ostatniego weekendu obcięłam kalorie i dorzuciłam jeszcze o godz. więcej cardio… Z każdym dniem wyglądałam coraz gorzej i ciągnęłam wodę jak gąbka. Mój sen od jakiegoś miesiąca trwał w porywach do 3 godzin. Zasypiałam ok 3.00 i budziłam się o 6.00 (bez budzika) Waga zaczęła rosnąć, a ja w lustrze widziałam siebie sprzed co najmniej 5 tygodni :(
Umówiłam się na konsultację z Akopem Szostakiem. Powiedział, że jestem spompowana wodą, przetrenowana i że już dawno nie widział tak zmęczonej laski.
Dostałam dwie propozycje
Propozycja 1: Działamy, startuję w debiutach i pewnie dożynam się do końca. A przez brak snu przewiduje ryzyko, że nie uda mi się odwodnić przed zawodami oraz inne konsekwencje…
Propozycja 2: Tydzień totalnego restu od jakichkolwiek treningów, jeden cheat meal, wzrost kcal w diecie do 2033 (potem jeszcze więcej), treningi 4 x w tygodniu (pon, wt, śr, czw), 3 dni przerwy(piąt., sob. niedz.), rozkręcamy maszynę i szykujemy się mądrze od początku na Sopot w lipcu.
Mimo, że czułam wewnętrznie, że padam na nos, niełatwo było zrezygnować po tylu już przeszkodach i wyrzeczeniach. Mimo problemów z odcinkiem piersiowym, pękniętej kości piszczelowej (z przeciążenia pękła, to dobre;), temperatury 40 stop., trenowałam dzień w dzień, rzadko robiąc przerwy.
Zabrakło z pewnością dobrego trenera, który powiedziałby Kaśka ochłoń, a nie, jesteś słaba trenuj mocniej L
Harowałam jak wół –
trening siłowy + cardio i dodatkowo zajęcia, które prowadzę (od pon do czw – 2/3 godziny dziennie), po czym zaczęłam robić cardio jeszcze na czczo…
Nawet nie wyobrażacie sobie jak to była dla mnie trudna decyzja…
Ostatecznie postawiłam na siebie, bo życie nie trwa tylko do zawodów, ale jeszcze mam nadzieję długo po nich… Jestem pod dobrymi skrzydłami i wierzę, że będzie dobrze, że będzie jeszcze lepiej :)
To, co udało mi się osiągnąć przez tych parę ładnych miesięcy przecież nie poszło w las. Dałam z siebie wszystko, zrobiłam to, co w mojej mocy, by osiągnąć cel. Teraz może zrobię to mądrzej i rozsądniej i nie przeginając p….
Dziennik oczywiście będę prowadzić :) Będziecie mogli śledzić moje dalsze poczynania, bo na laurach nie zamierzam spocząć :)
Pozdrawiam ciepło :)