2. Nie zamieściłem tutaj tego klipu po to, żeby pokazać jakieś niesamowite techniki, których np. nie ma w karate, czy gdzieś, ale po to, żeby pokazać, że tak zwane style wewnętrzne to też normalne sztuki walki, a nie jakieś energie i cuda, jak większość ludzi błędnie myśli. Style wewnętrzne tak naprawdę zostaly spopularyzowane na przełomie XIX i XX wieku przez ludzi, którzy byli w większości strażnikami pałacowymi, ochroniarzami, konwojentami transportów kupieckich, i to co ich przede wszystkim interesowało, to praktyczne umiejętności, a nie jakieś cuda. Gadki o mnichach i medytacjach to w 90% zmyślenia.
O tajiquan (po amerykańsku Tai Chi), mówi się, że zostało stworzone przez Zhang Sanfenga i przez wieki uprawiane w klasztorach taoistycznych. Tymczasem znane dziś i popularne style Chen, Yang, Wu (wymawiane w pierwszym tonie), Wu(wymawiane w trzecim tonie) i Sun, wszystkie wywodzą się z wioski rodziny Chen - Chenjiagou, w prowincji Henan, niedaleko od klasztoru Shaolin. Jego prekursor Chen Wangting (przełom XVI i XVII wieku) był dowódcą oddziału walczącego przeciw mandżurskim najeźdźcom. Po upadku chińskiej dynastii Ming i objęciu władzy przez Mandżurów, wrócił do wioski, gdzie zajmował się pracą na roli i nauczaniem sztuki walki członków rodu. Sztuka ta była w rodzinie Chen przekazywana przez pokolenia. W porze prac na roli byli oni rolnikami, a poza nią, dzięki swoim umiejętnościom walki zdobywali zatrudnienie jako konwojenci transportów kupieckich. To co ćwiczyli nazywane jest dziś stylem Chen taijiquan. Tak w ogóle, to Chenowie byli buddystami, nie taoistami :)
Styl Yang taijiquan, najbardziej dziś rozpowszechniony, niestety z reguły w kompletnie spłyconych i sprymityzowanych wariantach zdrowotno-medytacyjnych, został stworzony przez Yang Luchana (XIX wiek), który był służącym w rodzinie Chen i tam nauczył się taijiquan (tai chi). Yang Luchan zasłynął z umiejętności walki w prowincji Hebei i później w samym Pekinie. Większość jego uczniów stanowili gwardziści pałacowi, którzy uczyli się "taj czi", bo okazało się skuteczniejsze, niz style które uprawiali wcześniej. Niestety od Yang Luchana uczyli się też arystokraci mandżurscy, dla których musiał dostosować sposób nauczania, ułatwić ćwiczenia, bardziej zająć się ich poprawą zdrowia, a nie nauczaniem skutecznej walki. Stąd się niestety zaczęło to badziewiaste "taj czi", które jest dzisiaj tak popularne. Przyłożyły się do tego też chińskie władze, od lat 50. popularyzując uproszczone taijiquan jako formę gimnastyki zdrowotnej, podczas gdy autentyczne mogło działać tylko "w podziemiu". Przyłożyli się do tego też amerykański hipisi w latach 60., łykając z zachwytem każdą ściemę, podczas gdy niedouczeni Chińczycy zaczęli się podawać za mistrzów i wciskać im kit. Bo łatwiej jest przecież robić powoli dziwne ruchy, robić uduchowione miny i opowiadać niestworzone historie, niz zaprezentować praktyczne umiejętności. Stąd cale to "uduchowione" q.rstwo.
Wu Quanyou (XIX wiek) - twórca stylu Wu (wymawiane w pierwszym tonie) był gwardzistą pałacowym, który uczyl się u Yang Luchana.
Wu Yuxiang (XIX wiek) - twórca stylu Wu (wymawiane w trzecim tonie) był kupcem o dobrym klasycznym wykształceniu konfucjańskim. On był autorem głównych traktatów teoretycznych taijiquan (tai chi), na których oparły się później też pozostałe szkoły tai chi. Przeniknięte są one filozofią neokonfucjańską. (Zresztą jedna z księg teoretycznych stylu Chen zawiera w sobie cały, bezpośrednio zerżnięty traktat neokonfucjański).
Sun Lutang (przełom XIX i XX wieku) - twórca stylu Sun, uczył się u Wu Yuxianga. Wcześniej ćwiczył też xingyiquan (Hsing-i) i baguazhang (Pakua).
Za twórcę baguazhang (Pakua - styl ośmiu trygramów) uważa sie Dong Haichuana (XIX wiek). Od dzieciństwa uprawiał on sztuki walki, a w pewnym momencie poznał rodzaj rytualnego tańca taoistycznego. Połączył swoją wiedzę o sztuce walki ze sposobem okrężnego poruszania się z tego tańca i zasadą ciągłych zmian (stąd nawiązanie do ośmiu trygramów z "Księgi przemian"). Później był gwardzistą pałacowym i instruktorem walki gwardii pałacowej. Wśród jego uczniów byli też prościu ludzie, jak sprzedawcy brykietów węglowych itp.
Jeśli chodzi o xinyiquan, xingyiquan (proszę zwrócić uwagę na g przed y, którego nie ma w poprzednim słowie), to legendy mówią o generale Yue Fei jako twórcy, a więc o korzeniach militarnych systemu. Jednak człowiekiem którego faktycznie można uznać za twórcę był Ji Jike (XVII wiek), który był strażnikiem palacowym pomniejszego dostojnika. System ten rozwinąl się w kilka odmian, o nazwach xinyiquan, xingyiquan, xinyi liuhequan (videoklip prezentuje tę odmianę), xinyiba, no i wreszcie yiquan (czyli iken).
Na początku XIX wieku w Pekinie zebrało się spore grono mistrzów taijiquan (tai chi), baguazhang (pakua) i xingyiquan (hsing-i), którzy zauważając pewne podobieństwa między tymi systemami, wymieniali się doświadczeniami. By się jakoś wyróżnić, postanowili te trzy rodziny systemów określić wspólnym mianem "systemy wewnętrzne". Było to nawiązanie do nazwy "system wewnętrzny", który nosił pewien styl kilka wieków wcześniej (w tym czasie był już zupełnie zapomniany). W każdym bądź razie byli to ludzie zajmujący się walką i nauczaniem walki, a nie mistycy i "przywódcy duchowi".
Oczywiście pojęcie wude (dosłownie: cnoty wojenne) jest podstawowe w chińskich sztukach walki, niezależnie czy to są tak zwane style wewnętrzne, czy zewnętrzne. Cały czas się powtarza, że "ucząc się sztuki walki, przede wszystkim trzeba się uczyć jak być dobrym czlowiekiem". Trening sztuki walki oczywiście jest też pracą nad charakterem, nad ciałem i umysłem. To jest oczywiste. Nie ma znaczenia czy chodzi o styl wewnętrzny, czy zewnętrzny. Idiotyczne jest wyobrażenie, że style wewnętrzne są "bardziej uduchowione". Ci, które oczekują od sztuki walki szczytów uduchowienia w sensie religijnym, to dokładnie ten sam typ, który garnie się do przeróżnych sekt, podatny na manipulacje i pranie mózgu. Zajmując się na poważnie czymkolwiek, pracujemy nad sobą. O na przykład modelarstwo lotnicze - rozwija się cierpliwość, precyzję, systematyczność, umiejętność planowania, wiedzę itd. A więc jest to praca nad sobą, nad osobowością, charakterem. Oczywiście to samo, a nawet dużo więcej mamy w sztukach walki. Ale raczej nikt zajmujący się modelarstwem lotniczym nie pie.przy w kółko o jego duchowych aspektach, bo to by raczej wskazywało, że jest jakimś świrem, przywódcą sekty, albo typem osobowości podatnym na zwerbowanie do sekty. W sztukach walki niestety, oprócz grona ludzi normalnych, niestety pojawiają się i nawiedzeni. Jedyne co powoduje nadmiar "duchowych" oczekiwań od sztuk walki, to pojawianie się ludzi, którzy to wykorzystają, tworząc pod przykrywką sztuk walki kolejne sekty.
3. A propos nierealności. Te techniki które wyglądają "jak aikido" ... to wcale nie jest tak, że w xinyi ktoś stara się w walce zrobić taką technikę :) Rzecz w tym, że założenie xinyi, xingyi (Hsing-i), czy yiquan (po japońsku Iken) [wszystkie te systemy są z sobą ściśle spokrewnione] są takie, że nie rozdziela się, czy to co robimy jest uderzeniem, odepchnięciem, czy rzutem, ten sam ruch w zależności od okoliczności może stać się albo jednym albo drugim, albo i trzecim. Cały czas, nawet wykonując uderzenie, należy starać się wpływać na równowagę przeciwnika. W pewnych okolicznościach wejście barkiem może nastąpić akurat w takiej sytuacji, gdy przeciwnik jest ustawiony tak, że spowoduje to jego rzucenie. Ale może się jego ustawienie zmienić, lub może on zadziałać siłą w innym kierunku, i wtedy rzut nie wyjdzie, ale uderzenie barkiem nastąpi. Może wyjdzie mocno, a może nie. Jeśli nie, to zawsze w jakimś stopniu wpłynie na przeciwnika, może go zachwiać, co znów jakoś zmienia sytuację i otwiera kolejne mozliwości (na przykład zwykłej serii uderzeń, bo przeciwnik z zachwianą równowagą broni się mniej efektywnie). W xinyi cialo ma być ca ly czas "jak by płonęło, gotowe do wybuchu". Ćwiczący xinyi robi zmasowany atak, wykorzystując wszystkie części ciała - nie wchodzi, pięść, już leci łokieć i kolano, dochodzi do zwarcia - idzie bark i biodro. Coś weszło w taki sposób, że przeciwnik przy tym traci równowagę, automatycznie się z tego robi rzut. Jest ciągly atak, i obrona jednocześnie z tym. Nie ma podziału na oddzielną obronę i atak. Jedna ręka wykonuje obronę, druga atakuje (a przy okazji np. kopnięcie na piszczel) itp. Uderzenie pięścią nie wchodzi, ale tuż za nim, lub jednocześnie wchodzi kopnięcie, albo kolano, albo łokieć, bark, biodro, czy główka. Bruce Lee np. mówił, żeby być jak woda, która wchodzi we wszystkie luki. Tymczasem w xinyi trzeba być jak gwałtowny, buzujący ogień, również wchodzący w luki, ale z większym efektem. Tego co pokazano na videoklipie nie należy traktować jako techniki, które stara sie wykonać w walce, ale tylko jako pewne możliwości, które mogą wyjść, przy takim nastawieniu w walce jak opisałem wyżej. Akurat pokazane są tam możliwości mniej destrukcyjne, ponieważ jest to z płyty VCD wydanej w Chinach, i chociaż skuteczne sztuki walki nie są tam już tępione (a były np. w okresie rewolucji kulturalnej, gdy mistrzów skutecznych sztuk walki zsyłano na roboty na wieś), to na oficjalnie wydanych video, mistrzowie raczej wolą nie pokazywać zbyt wiele. A więc na videoklipie widać przemycone np. wejście z główki w krocze, ale autorzy starali się, żeby zrównoważone to było większą liczbą "technik łagodnych".
Andrzej Kalisz - AKADEMIA YIQUAN http://www.yiquan.com.pl
xiang zhidao quanshu zhi jingsui, xian cong zhan zhuang qi
Andrzej Kalisz - AKADEMIA YIQUAN http://www.yiquan.pl