Podróżując po internecie, czytając i szukając różnych opinii/porad/komentarzy trafiłem tutaj. Porozgrzebywałem kilkanaście tematów, postanowiłem, że dorzucę coś od siebie, a nóż ktoś podrzuci jakiś kreatywny pomysł ;)
Piotrk, 188 cm, 86 kg, całe życie przemiana materii (czy coś) sprawiało, że mógł obżerać się niezdrowo i bezkarnie, ale w ciągu ostatniego roku-dwóch nagle już przestało być tak wesolutko i krok po kroku obwód w pasie zaczął rosnąć - średnio fajnie.
Wciąż nie jest źle, ale stwierdziłem, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego postanowiłem za wczasu zaradzić temu co się dzieje. Ruszyłem z szóstką weidera, jestem na szesnastym dniu, człowiekiem jestem konsekwentnym, więc idzie mi to całkiem sprawnie.
Internety powiedziały jednak, że nie pomaga to przy spalaniu tkanki tłuszczowej, a raczej wyrabia mięśnie - i tu pojawia się haczyk.
Tu i tam poczytałem o treningach interwałowych i kardio. Nie chcę się zakatować/przesadzić nawet przy moijej konsekwencji, ale zastanawiam się, czy dodanie któregoś z nich do weidera nie byłoby dobrym pomysłem?
Śniegi się topią, pogoda coraz lepsza więc na pewno będę chciał dorzucić bieganie i skakankę, bo to ponoć jest mega przydatne przy spalaniu konkretnie tkanki tłuszczowej.
Moja główna wątpliwość polega jednak na tym jak najmądrzej to wszystko skleić tak, żeby faktycznie było dobrze. Co do czego dorzucić, jak połączyć. Na tę chwilę obstawałem przy wersji: Weider + 5 km biegania co dwa/trzy dni + powiedzmy 20-30 minut na skakance codziennie/co 2 dni. A gdy skończe Weidera, to do biegania i skaknki dorzucić interwały/kardio w jej miejsce, tylko nie wiem które.
Jeśli gadam głupoty, wskażcie, skarćcie i podpowiedzcie, będę wybitnie wdzięczny ;)
Pozdr!