SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Igrzyska Olimpijskie - LONDYN 2012

temat działu:

Inne dyscypliny

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 15415

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Tyczkarce Monice Pyrek nie udało się osiągnąć w Gdańsku w jubileuszowym 40. Lekkoatletycznym Memoriale Józefa Żylewicza minimum uprawniającego do startu w igrzyskach olimpijskich w Londynie. Zawodniczka OSOT Szczecin skoczyła zaledwie 4,30 m.
- Cały czas wierzę, że wystąpię w Londynie. Byłyby to moja czwarte i zarazem ostatnie igrzyska. Stać mnie na to, aby zaliczyć olimpijskie minimum, które wynosi 4,50 m. Jestem co prawda w takim wieku, że trudno mi się zmobilizować do intensywnego treningu, dlatego też postanowiłam uzyskać ten wynik, biorąc udział co tydzień w różnych zawodach - powiedziała Pyrek.


32-letniej zawodniczce występ na stadionie AWFiS w Gdańsku zupełnie nie wyszedł. Pokonała co prawda w drugiej próbie poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4,30 metra, ale trzy próby na 4,40 były kompletnie nieudane. Za pierwszym razem reprezentantka Polski poddała się już na rozbiegu, a w dwóch kolejnych skokach przeleciała, ale pod poprzeczką.

- W uzyskaniu lepszych rezultatów przeszkodziło zimno oraz dość silny boczny wiatr. Ostatnio udaje mi się pokonać w zawodach tylko pierwszą wysokość. Może powinnam zacząć skakać od 4,50, bo wtedy udałoby mi się uzyskać olimpijską kwalifikację? - dodała z uśmiechem zawodniczka OSOT Szczecin.

Memoriał Żylewicza, nie tylko ze względu na niesprzyjającą pogodę, ale również z uwagi na przeciętną obsadę, nie przyniósł zbyt wielu wartościowych wyników. Michał Rejmus (AZS AWFiS Gdańsk) skoczył w dal 7,70 m, Dawid Kościów (Jantar Ustka) rzucił oszczepem 75,81 m, a Dawid Tomala (AZS AWF Katowice), który w igrzyskach olimpijskich w Londynie wystartuje na 20 km, w chodzie na 5000 metrów uzyskał czas 19.17,82.

Powody do satysfakcji miały natomiast niespełna 17-letnia Sofia Ennaoui (Lubosz Słubice) i dwa lata starsza Syntia Ellward (AZS AWFiS Gdańsk). Obie poprawiły swoje rekordy życiowe na 800 metrów prawie o 5 sekund - uzyskały odpowiednio 2.05,09 i 2.05,53, dzięki czemu zapewniły sobie udział w mistrzostwach świata juniorów, które w dniach 10-15 lipca odbędą się w Barcelonie

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
brawo Renata Plis Maraton Świnoujście i Lewandowski Marcin Zawisza Bydgoszcz na 800m.. obaj zdobyli minimum na IO Londyn !!!

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Podczas mityngu w Marsylii sztafetę 4x100m wygrały polskie sprinterki osiagając czas 43.78.

Nasze zawodniczki wyprzedziły zespół Francji (44.01), team ze Szwecji został zdyskwalifikowany.
W najszybszej serii na dystansie 100m zwyciężyła Carima Louami (FRA) 11.72, przed Mariką Popowicz 11.78 i Martą Jeschke 11.80, Anna Kiełbasińska uzyskała11.93. Daria Korczyńska wygrała drugi bieg z wynikiem 11.86, przed Eweliną Ptak 11.88. Obie serie rozegrano pod wiatr, odpowiednio - 1.2 i -1.1 m/s.

Polska sztafeta pobiegła o dwie setne sekundy szybciej od wskaźnika PZLA (43.80) na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. O zakwalifikowaniu naszej sztafety do reprezentacji olimpijskiej zadecyduje lokata Polek w rankingu IAAF, który uwzględnia dwa najszybsze biegi zespołów w okresie od 1 stycznia 2011 r. do 2 lipca br. Wg stanu na dzień 20 maja polska sztafeta pań zajmowała 15 lokatę (w londyńskich eliminacjach wystąpi po 16 zespołów).

W ósmym mityngu we francuskim Herouville Anna Jagaciak zajęła czwarte miejsce w trójskoku skacząc na odległość 13.63, wygrała Portugalka Susana Costa 14.08.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Dorota Wojciechowska: wierzę, że Paweł osiągnie sukces w Londynie


Skok o tyczce często napawa mnie lękiem. Kiedy nie mam możliwości obejrzenia zawodów, to zawsze czekam na telefon. Jeżeli nie mam informacji na bieżąco, to ze zniecierpliwieniem czekam na wiadomość o tym, jak poszło Pawłowi i przede wszystkim czy jest cały - mówi Dorota Wojciechowska, mama Pawła, naszego mistrza świata w skoku o tyczce. O zaletach, słabościach i szansach syna na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie opowiada w rozmowie z Onet Sport.

Mistrzostwa świata w Daegu w lekkiej atletyce miały dla pani syna nieco bajkowy scenariusz. Najpierw fatalny występ w eliminacjach spowodowany zaspaniem i niepewność do samego końca, co do awansu do finału. Aż wreszcie fantastyczna rozgrywka o medale. Pewnie w domu aż wrzało od emocji?

- Po eliminacjach rozmawialiśmy krótko z Pawłem przez Internet. Rzeczywiście syn jest śpiochem, ale sądziłam, że skoro pojechała z nim tak liczna reprezentacja osób, to coś takiego mu się nie przytrafi. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Nie ukrywam, że emocji nie brakowało, bo do finału dostał się trochę "tylnymi drzwiami". Kiedy jednak tam się znalazł, to odetchnęliśmy i wierzyliśmy bardzo w jego umiejętności. Nie bije się bowiem przed mistrzostwami świata przypadkowo rekordu Polski. Liczyliśmy zatem na dobre miejsce, ale nie sądziliśmy z mężem, że może to być złoty medal. To przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Specjalnie na ten dzień wzięłam sobie urlop. Po konkursie działy się rzeczy wprost niewiarygodne. Nasi przyjaciele natychmiast pojawili się w naszym mieszkaniu. Było mnóstwo znajomych i sąsiadów, a mamy przecież tylko dwa pokoje i kuchnię.

A problemy z tym wstawaniem, to zawsze był Pawła problem?

- To był zawsze jego problem. Do czasu, kiedy byłam w domu, nie wyciągałam go z łóżka na siłę, ale co chwilę musiałam do niego podchodzić i prosić, by już wstał. Ale wydaje się, że upodobanie do snu Paweł odziedziczył po dziadku i ojcu. Oni również mogą siedzieć do nocy, ale rano lubią się wyspać. Paweł przejął więc to chyba w genach.

Paweł od dziecka zdradzał zainteresowanie sportem?

- Rzeczywiście sport od małego go fascynował. Paweł miał dziewięć lat, kiedy poszedł na pierwsze zajęcia na salę gimnastyczną, bo tam zaczynały się jego treningi. Tam wyładowywał swoją energię, a miał jej niespożyte pokłady. To właśnie na sali gimnastycznej skakał na batucie i do basenu gąbkowego i to mu się niesamowicie podobało. Trochę czasu minęło, zanim po raz pierwszy chwycił tyczkę. Z czasem jednak środowisko sportowe stało się jego drugą rodziną. Dziś nie wyobraża on sobie życia bez trenowania.

Syn postanowił zatem podtrzymać tradycję rodzinną?

- Zgadza się. Dziadek Pawła, a mój teść, uprawiał boks. Z kolei jego starszy syn trenował skok o tyczce.

Nie przerażała nigdy pani ta konkurencja, bo nie jest ona przecież najbezpieczniejsza spośród tych lekkoatletycznych?

- Napawa mnie lękiem do dzisiaj. Kiedy nie mam możliwości obejrzenia zawodów, to zawsze czekam na telefon. Jeżeli nie mam informacji na bieżąco, to ze zniecierpliwieniem czekam na wiadomość o tym, jak poszło Pawłowi i przede wszystkim czy jest cały.

No właśnie. Pani syn cierpi na poważne schorzenie kręgosłupa. Niektórzy lekarze wydali nawet na Pawła sportowy wyrok. To chyba jednak też dzięki wsparciu rodziny dalej skacze i nawet został mistrzem świata? Ale ma też chyba świadomość tego, że jego kariera może się nagle skończyć?

- Wydaje mi się, że w całej rodzinie to ja mam największą tego świadomość i obawy z tym związane. Zawsze, kiedy Paweł startuje, myślę o tym, bo nigdy przecież nie wiadomo, co się może stać. Dwóch lekarzy powiedziało, że po pewnej przerwie może nadal skakać. Jeden jednak powiedział, że Paweł absolutnie nie powinien dalej uprawiać sportu, ale on w ogóle nie dopuścił tej myśli do siebie. Nie wyobrażał sobie bowiem innego życia - nawet, jeżeli przestałby odnosić sukcesy. Dla niego najważniejsze było, by dalej uprawiać sport. Nie ukrywam, że jako matka martwiłam się i martwię się nadal tym, co będzie i co nam los przyniesie. To jest w końcu kręgosłup.

Paweł to chyba taki wrażliwy i spokojny człowiek. Nie ukrywa, że zdarza mu się uronić łezkę.

- Zgadza się. Nawet, kiedy w Daegu grali Mazurka Dąbrowskiego, zauważyłam, że zamyka oczy, ale szukałam też łez radości i szczęścia.

Dla niego bardzo ważna jest rodzina. To właśnie z domu wyniósł dwie bardzo ważne rzeczy - honor i patriotyzm.

- I bardzo dobrze. Mam nadzieję, że to się nigdy u niego nie zmieni. A co do rodziny? To rzeczywiście jest ona bardzo ważna w życiu. Na rodzinę zawsze można liczyć.

A jakie ma słabości pani syn?

- Na pewno jedzenie. Nie lubi jednak takiego typowego dla sportowców. Wręcz przeciwnie. Przepada za kebabami, zapiekankami. Lubi po prostu fast foody.

Czy Paweł po tym, jak został mistrzem świata, zmienił się. Bo któż lepiej to oceni jak matka?

- Nie. Nadal pozostał fajnym i spokojnym chłopakiem. Nie zrobił się próżny i mam nadzieję, że żaden sukces go nie zmieni. Zawsze trzeba być dobrym i rozważnym człowiekiem.

W państwa domu pewnie był poruszany już temat Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Start na tej imprezie pewnie będzie budził wielkie emocje, bo Paweł - jako mistrz świata - będzie uważany za jednego z polskich faworytów do medalu. Syn jest gotowy na to, by powalczyć o kolejne miejsce na podium?

- Z rozmów, jakie odbywamy z Pawłem, wiemy, że jest dobrze przygotowany do tego sezonu. Oczywiście, im bliżej igrzysk, to presja wyniku będzie rosła. Ja igrzyska będę na pewno silnie przeżywać. Mam nadzieję, że Paweł sobie z nią poradzi.

Nikt nie zna lepiej swojego syna, jak matka. Zatem pani zdaniem, co Paweł zrobi w Londynie?

- Na pewno da z siebie wszystko i powalczy o dobrą lokatę. Im bliżej będzie igrzysk, to Paweł coraz rzadziej będzie ze mną rozmawiał. Powoli zacznie się pojawiać u niego jakiś stres. Poradził sobie jednak z tym w Daegu i dlatego wierzę, że podobnie będzie w Londynie. Wierzę też w to, że osiągnie sukces. Ja będę z całego serca mu kibicować i wspierać w tym czasie. Jednak igrzyska w Londynie będą dla mnie szczególne także z tego względu, że jako mama Pawła, zostałam ambasadorką międzynarodowej kampanii P&G; "Dziękuję Ci, Mamo", której ideą jest podziękowanie wszystkim mamom na świecie za trud, jaki włożyły w wychowanie swojego dziecka. Ja moje serce poświęciłam Pawłowi i tym bardziej inicjatywa "Dziękuję Ci, Mamo" jest mi bliska. Dla każdej mamy wychowanie dziecka jest zarazem najtrudniejszą, ale i najwspanialszą pracą, jaką mogłaby wykonywać. To wielka satysfakcja, gdy ten trud zostaje wynagrodzony przez wspaniałe sukcesy dziecka - a sukcesy Pawła są dla mnie największą nagrodą o jakiej mogłabym marzyć jako jego matka.

Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Onet Sport

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Monika Pyrek pokonała na mityngu Adidas Grand Prix w Nowym Jorku wysokość 4.50 i jako pierwsza polska tyczkarka zapewniła sobie start na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
PZLA będzie wnioskował do PKOl o zgodę na start w igrzyskach trojga zawodników, którzy z powodów zdrowotnych nie zdołali uzyskać w tym sezonie olimpijskich wskaźników. Są to: Anna Rogowska i Paweł Wojciechowski (tyczka) oraz Karolina Tymińska (siedmiobój).

Poinformował o tym prezes lekkoatletycznego związku Jerzy Skucha w niedzielę w Bielsku-Białej, gdzie przez trzy dni odbywały się mistrzostwa Polski.

- Mamy utytułowanych zawodników, którzy nie uzyskali wskaźników olimpijskich w terminie wyznaczonym przez PZLA i istnieje prawdopodobieństwo, że ich do 8 lipca nie osiągną. Natomiast mają uprawnienia do startu w Londynie, bowiem IAAF bierze pod uwagę ubiegłoroczne wyniki - powiedział Skucha.

Rogowska (SKLA Sopot) - mistrzyni świata z Berlina (2009) i jej klubowa koleżanka Tymińska, czwarta w mistrzostwach globu - na stadionie w minionym roku oraz w hali tej zimy, nie brały jeszcze udziału w zawodach od 1 maja, od którego to dnia można było ubiegać się o minima PZLA. Natomiast Wojciechowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) - mistrz świata z Daegu (2011) wystartował, ale kłopoty zdrowotne znów się pojawiły.

- Będziemy w najbliższym tygodniu rozmawiali z PKOl, aby jakoś wybrnąć z tej sytuacji - zaznaczył prezes PZLA

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Prawie 600 lekkoatletów ze 120 klubów wystąpi w Bielsku-Białej w 88. mistrzostwach Polski (15-17 czerwca). Będą one nie tylko okazją do uzyskiwania wyników dających prawo startu w igrzyskach, ale zadecydują też w kilku konkurencjach, kto pojedzie do Londynu.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Mistrzostwami kraju w Eugene w stanie Oregon amerykańscy lekkoatleci rozpoczęli w czwartek dziewięciodniową walkę o igrzyska. W US Olympic Trials do 1 lipca, z przerwą 26 i 27 czerwca, rywalizować będzie w restrykcyjnej formule ponad 1000 sportowców.


Jak podkreślił sędzia międzynarodowy IAAF Janusz Rozum, regulamin mistrzostw dotyczący wyłonienia reprezentacji USA na igrzyska zawarty jest na... 22 stronach. Z kolei Reese Hoffa, który właśnie w Eugene uzyskał 2 czerwca najlepszy w tym roku wynik na świecie w pchnięciu kulą 21,81 zaznaczył, że wygrać amerykańskie kwalifikacje w niektórych konkurencjach to więcej niż zdobyć złoty medal olimpijski.

Tradycyjnie zasady walki o prawo reprezentowania narodowych barw są bardzo restrykcyjne. Generalnie uzyskują je medaliści. - Nie ma litości, żadnych wyjątków nawet w stosunku do rekordzistów, mistrzów olimpijskich bądź świata, jeśli im się noga powinie w US Olympic Trials - podkreślił Hoffa.

Chociaż Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) wyznaczyło końcową datę uzyskiwania olimpijskich minimów na 8 lipca, to amerykański związek przyspieszył termin o tydzień.

Podstawą startu w Londynie są odpowiednie wyniki - kategorii wyższej A i niższej B - w poszczególnych konkurencjach. Każdy kraj może być reprezentowany przez jedną osobę w przypadku rezultatu kategorii B, natomiast jeśli ma wystąpić dwóch lub maksymalnie trzech zawodników, wszyscy muszą mieć wskaźniki A.

Mistrzostwa USA zamkną olimpijską batalię. Może się tak zdarzyć, a historia zna takowe przypadki, że najjaśniejsze gwiazdy przegrają wewnętrzną rywalizację. Wzorem Amerykanów, choć w ograniczonym zakresie do niektórych, mocnych konkurencji, poszli Etiopczycy, Kenijczycy, a także Brytyjczycy. Gospodarze igrzysk swoje eliminacje mają w ten weekend.

W Eugene, na Hayward Field University of Oregon, zawody US Olympic Trials odbywały się również przed igrzyskami w Pekinie w 2008 roku.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Polski Związek Lekkiej Atletyki wyśle do Londynu komplet chodziarzy – czyli po trzy osoby na 20 i 50 km wśród mężczyzn oraz trzy chodziarki na 20 km. Jedną z reprezentantek Polski będzie Agnieszka Dygacz.



Podczas niedawnych mistrzostw Polski w Bielsku-Białej Dygacz zajęła czwarte miejsce w rywalizacji na 20 km.



- Nie udało Ci się zdobyć tytułu mistrzyni Polski, ale na mecie byłaś uśmiechnięta i wyglądałaś na bardzo szczęśliwą.

- Oczywiście, cieszyłam się nie tyle z miejsca w mistrzostwach Polski, ile z tego, że udało mi się utrzymać pozycję w rankingu, gwarantująca olimpijską kwalifikację. A niebezpieczeństwo było, bo jedna z koleżanek też miała minimum na igrzyska, ale nieco słabszy wynik ode mnie. Nie poprawiła go jednak w Bielsku-Białej i to ja jadę do Londynu. W trakcie startu w mistrzostwach Polski szłam więc na początku tak, żeby kontrolować wynik. A kiedy już wiedziałam, że Kasia Kwoka nie uzyska wystarczającego rezultatu, żeby mnie wyeliminować, miałam już spokojną głowę. Chciałam dojść do mety treningowo i udało się. Zakwalifikowanie się do reprezentacji było najważniejsze. Teraz mogę już spokojnie trenować z myślą o igrzyskach.

- Minimum olimpijskie wypełniłaś w ubiegłym roku. W obecnym sezonie uzyskiwałaś nieco słabsze wyniki.

- W tym roku wszystko robię pod kątem igrzysk. Moja najwyższa forma ma przyjść właśnie w sierpniu w Londynie. Ostatnio miałam trochę kontuzji, naderwałam mięsień dwugłowy. Miało to miejsce w końcówce lutego. Do startu w Zaniemyślu trenowałam cztery tygodnie. Udało mi się potwierdzić formę po 1,5 miesiąca braku treningu –w tym czasie w ogóle nie byłam stanie chodzić. Jestem więc bardzo zadowolona. Niestety, nabawiłam się kolejnej kontuzji. Naderwałam przyczep mięśnia, nie mogłam ruszać jedną ręką. To utrudniało poprawne wykonanie techniki, zaburzało koordynację. Ale mam nadzieję, że teraz wyleczę rękę do końca i wszystko będzie w porządku.

- Polska wysyła na londyńskie igrzyska komplet chodziarzy i chodziarek. To świadczy o dużej konkurencji na krajowym podwórku.

- Poziom polskiego chodu jest bardzo wysoki, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Minima PZLA zostały mocno zaostrzone w porównaniu z normami ustalonymi przez IAAF. A mimo to nawet PZL-owskie minimum, czyli 1:31:30 na 20 kilometrów kobiet nie dawało prawa wyjazdu na igrzyska. Ja i Agnieszka Szwarnóg wystartujemy w Londynie, bo uzyskałyśmy 1:30:56. Natomiast Paulina Buziak poszła jeszcze szybciej. A zatem widać, że poziom kobiecego chodu bardzo się podniósł. Mam nadzieję, że udowodnimy to też na igrzyskach.

- W tym sezonie to właśnie Paulina Buziak jest najlepszą z polskich chodziarek. Musisz ją gonić. To Cię mobilizuje?

- Oczywiście. Następnym razem chciałabym ją pokonać. Może na igrzyskach…

- Jaka będzie Twoja taktyka na olimpijski start?

- Nie ustalałam jeszcze z trenerem taktyki, ale wiadomo, że trzeba tam będzie pilnować wysokiego miejsca, a nie porywać się na rekordowe wyniki. Chciałabym powalczyć o czołową „ósemkę”. To daje szansę na odpowiednie szkolenie w kolejnym sezonie, a to przekłada się na lepsze wyniki i rozwój każdego sportowca. Będę walczyła. Faworytkami będą Rosjanki, Chinki, Hiszpanki.

- To kwestia tradycji chodu w tych krajach, czy wielkiej liczby młodych chodziarzy i dobrej selekcji?

- Jeśli chodzi o Rosję i Chiny to oczywiście ten aspekt ilościowy jest bardzo widoczny. Kiedy jeżdżę na zawody do Rosji widzę, jak dzieci już w wieku przedszkolnym zaczynają uprawiać chód sportowy. Trenerzy mają z kogo wybierać, są tam specjalne szkoły chodu. Nic więc dziwnego, że później seniorskie mistrzostwa kraju są rozgrywane na poziomie mistrzostw świata.

- Wspomniałaś o rosyjskich dzieciach zaczynających przygodę z chodem. A jak Ty zaczynałaś?

- To było bardzo późno, miałam 17 lat. To mój dziesiąty rok treningów. Wcześniej biegałam sobie, tak dla siebie, bez żadnych zawodów. W chorzowskim parku w soboty organizowano imprezy pod hasłem „Biegaj z nami”. Ja pochodzę z Siemianowic, to bardzo blisko tego parku. Brałam więc udział w tych biegach. Poznałam kolegę – Michała – który zaciągnął mnie do klubu AZS AWF Katowice. Rozpoczęłam więc treningi z trenerem Stanisławem Marmurem. Najpierw miałam biegać, ale to był bardzo krótki epizod. Trener Marmur powiedział, żebym przeszła jedno okrążenie na stadionie. Spojrzał na mnie i zdecydował, że będę ćwiczyła chód.

- Pamiętasz swoje pierwsze zawody?

- Chyba nie, ale wiem jedno: na pewno w ich trakcie zostałam zdyskwalifikowana (śmiech). Na początku miałam duże problemy z techniką. Wychodziły na światło dziennie złe nawyki, które miałam. Ale później zostały one wyeliminowane i wszystko było dobrze. Moja technika bardzo się poprawiła i wnioski o dyskwalifikację dostaję bardzo rzadko, sędziowie nie mają większych zastrzeżeń.

Jak będą wyglądały Twoje ostatnie przygotowania do igrzysk?

- W najbliższym czasie czeka mnie obóz w Sankt Moritz. Tam spędzę prawie miesiąc, czeka mnie mocny, objętościowy trening. Później wracamy do Spały, skąd przenosimy się już do Londynu.

- Jakie masz doświadczenia z dużych międzynarodowych imprez? W kilku już startowałaś. Nie będzie wiec stresu charakterystycznego dla debiutantów.

- Tak, choć jakiś stres zawsze jest. Ale on nie różni się specjalnie od tego, który odczuwamy przy okazji innych startów. Rywalizuje się przecież z tymi samym zawodniczkami. Mam wystarczające doświadczenie, wiem za kim się ustawić, kto ruszy do przodu, kto będzie pilnował czołówki. Taktykę mam już w głowie. Wie, kogo się trzymać, a z kim lepiej nie zadzierać.



--------------------------------------

Agnieszka Dygacz urodziła się 18 lipca 1985 roku w Chorzowie. Jej pierwszym trenerem chodu był Stanisław Marmur, a od 5 lat ćwiczy z Szymonem Wdowiakiem. Reprezentuje barwy klubu AZS AWF Katowice.

Ma na koncie 4 złote medale mistrzostwa Polski na 20 km (2008-2011) i dwa tytuły halowej mistrzyni Polski na 3000 m (2010-2011). W 2004 roku wystartowała w Pucharze Świata juniorów, gdzie zajęła 6. lokatę. Była też 14 (2005) i 13 (2007) w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Najwyższe miejsce, jakie wywalczyła w zawodach Pucharu Świata to 29. lokata z 2008 roku. W kolejnym sezonie była 28. w mistrzostwach świata w Berlinie, a w 2010 roku ukończyła rywalizację w mistrzostwach Europy na 12. pozycji. O jedno miejsce wyżej była w sezonie 2009 podczas Uniwersjady w Belgradzie.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Sanya Richards-Ross uzyskała w olimpijskich kwalifikacjach lekkoatletów USA w Eugene drugi tegoroczny wynik na świecie, uzyskując 22,15 w półfinale biegu na 200 m. Najlepszy rezultat - 22,09 - także należy do niej.

- Chciałam pobiec szybko, aby zapewnić sobie dobry tor w sobotnim finale - powiedziała triumfatorka, która wcześniej zapewniła sobie olimpijski start na 400 m - na tym dystansie była mistrzynią świata.

Ciekawie wygląda w Eugene sprinterska rywalizacja Allyson Felix i Jeneby Tarmoth. W biegu na 100 m uzyskały taki sam czas. Na dystansie dwa razy dłuższym także miały identyczny wynik. Felix wygrała trzeci półfinał w czasie 22,297, natomiast Tarmoth zanotowała w pierwszym, przy pomocy wiatru - 22,298.

Na skoczni w dal znakomitą formę zaprezentowała halowa wicemistrzyni świata Janay DeLoach - 7,15. Wynik jednak nie będzie mogł być uznany za najlepszy w tym roku na świecie ze względu na zbyt silny wiatr (2,8 m/s).

Ze startu na 200 m zrezygnowali Walter Dix i Justin Gatlin, dlatego nie dojdzie do ich pojedynku w Londynie z Jamajczykiem Usainem Boltem. Pod ich nieobecność najszybszym na tym dystansie był Wallace Spearmon - 20,17, przy ponadnormatywnym wietrze.

Konkurs pchnięcia kulą rozstrzygnęła na swoją korzyść trzecia zawodniczka mistrzostw świata Jillian Camarena-Williams - 19,16, wyprzedzając Michelle Carter - 18,57 i Tię Brooks - 18,34. Do Camareny-Williams należy najlepszy tegoroczny wynik - 19,82.

- Odległość może nie jest zadowalająca, ale najważniejsze jest to, że jadę na igrzyska - powiedziała zwyciężczyni.

moderator sprinterek

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

trening

Następny temat

Atak pozycyjny 5 0 koszykówka

WHEY premium