Miska z piątku, sobotnia była prawie taka sama, bo nagotowałam na dwa dni, a wątróbka została jeszcze na dziś. W piątek była siłownia, dziś bryknęłam za miasto- poćwiczyłam w plenerze, na obiad rozpusta- prawdziwy, wiejski rosół.
Po ubiegłym tygodniu byłam tak zmęczona, że spałam 11 godzin... Przez ten zapieprz się opuściłam w wypiskach.
gruszka85 - właśnie nie jest tak źle z tymi posiłkami- zjadam normalne śniadanie, na uczelni jest stołówka z bardzo przyzwoitym żarełkiem, na wydziale bufet, też nieźle prowadzony, a ja się obśliniam na widok snikersów...Praca mózgownicą wymaga prostych węgli?!
Ten tydzień powinien być bardziej humanitarny.