Byłem u lekarza peirwszego kontaktu z "pierdzeniem" to powiem tylko tyle, że nie otrzymałem żadnej pomocy, a kobieta odesłała mnie do psychiatry bo wedlug niej zbyt dużą wagę przykładam do mojej diety. Absurd...powiedziałem co jem, czego nie jem, czego staram sie unikać - podsumowała to tak, że wszystko nalezy jeść, ale pewne produkty z umiarem. Nawet cukier warto włączyć do diety wedlug tej "ekspertki" Tyle w temacie profesjonalnej pomocy.
Mam 28 lat, 180cm wzorstu, ważę 71kg. Jestem na diecie obecnie 3400-3500k która z tego co zaobserwowałem nie powoduje przyrostu masy, ani miesniowej ani tluszczowej ani zadnej innej. Według wszelakiej masci kalkulatorów BMR wychodzi ze moje zapotrzebowanie to 2950k. Bzdura, prawda ? Jak wiec te obliczenia maja sie do rzeczywistosci skoro 3400k jest obecnie za mało aby przybierać na wadze. Ćwicze 4x w tygodniu na siłowni do tego praca ficzyna.
Co do mojego problemu z gazami. Ciezko mi powiedziec skad sie to bierze. Moge jedynie gdybać. Na pewno pieczywo nie wplywa pozytywnie na wydzielanie gazów, ale z drugiej strony po każdym posiłku, chlebowym czy nie, w przeciągu godziny maksymalnie dwóch zaczyna sie ostre "pierdzenie" że aż fasady drżą :D
Ponizej zamieszcze "uaktualnioną" wersje diety, która w weekend ukladałem, na mnije wiecej 3650k, tak zeby waga znów ruszyla do góry.
Na pewno mam za duzo białka w dobowym spozyciu. Czy moze to powodowac nadmierne wydzielanie gazów ? A jak nie to to co innego ? Jakies badania na nietolerancje czegoś moze ?
Jak zmniejszyć podaż białka jednoczesnie zachowując poziom okolo 3650k ? Przeciez nie dam węgli 8-9g/kg bo to szalenstwo a i tłuszczy tez za duzo nie mozna prawda ? Jakie sugestie, pomysły ?