Ostatnio wiele o mnie powiedziano. Przez ostatnie trzy tygodnie wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu. Pozwólcie, że opowiem całą historię związaną z S. Patry’m. Całe zamieszanie rozpoczęło się na tydzień przed największą moją walką w karierze, gdy oznajmił mi, że musimy na nowo podpisać nasz trzyletni kontrakt, bo właśnie się skończył. Spokojnie wyjaśniłem mu, że na tym etapie kariery cokolwiek podpisuję musi być sprawdzone zawczasu przez mojego prawnika. Nie trafiło to do niego. Wpadł w furię. Doszedł do wniosku, że mówię tak, ponieważ go zostawiłem i podpisałem inny kontrakt z kimś innym za jego plecami. W rzeczywistości po prostu starałem się mieć profesjonalne podejście do mojej kariery. Mam prawo do tego, by moje kontrakty były wpierw sprawdzane. Przez następny tydzień zatruwał mi życie, tak jakbym potrzebował by mój menedżer robił mi coś takiego przed moją najważniejszą walką. Ale co mnie naprawdę uderzyło to to, że po walce jechaliśmy ambulansem i krzyczał on jak bardzo zmasakrowany jestem. Człowiek, który przez ostatnie 6 lat zajmował się mną jako fighterem nawet nie raczył nawet na mnie spojrzeć. Nie zapytał co ze mną. Tak bardzo był zły. Siedział tylko nieopodal śmiejąc się u boku Georges’a. To mnie naprawdę zabolało. A przecież mógł po prostu zapytać mnie czy naprawdę podpisałem z kimś innym kontrakt jeśli takie słyszał plotki. Najgorszą rzeczą z tego wszystkiego jest, że aż po dziś dzień z nikim nie podpisałem żadnej umowy. Mam kontrakt z Mykalai’em Kontilai’em odnośnie (endorsements?) i to by było na tyle. I wtedy…pojawił się ten internetowy wywiad z nim, w którym powiedział o mnie wiele rzeczy. Pozwólcie, że powiem wprost - ten wywiad jest pełen śmieci. Nigdy nikogo nie oszukałem. Wierzcie mi. Jedyna osoba na świecie, której jestem winien pieniądze to VISA. Pożyczała mi pieniądze przez ostatnich kilka lat, ponieważ trenowanie przez cały czas kosztuje mnóstwo kasy. O Stephanie można powiedzieć, że jest bardzo zajętym człowiekiem, ponieważ jest menedżerem wielu fighterów i jest promotorem największego show MMA w Kanadzie (TKO) i że w przeszłości dochodziło do wielu zatargów pomiędzy nim a mną. Wierzę, że nie było potrzeby okazywania takiego braku szacunku wobec mnie i mojego teamu w ten sposób i o rozpowiadaniu połowie UFC, że w roku 2005 powrócę. Byłem w tamtym czasie w dołku i nie było naprawdę takiej potrzeby. Muszę teraz pogodzić się nie tylko z porażką, ale także z falą krytycyzmu wobec mojej osoby. Walczyłem całym sercem 4 marca. O jednej rzeczy ludzie nie wiedzą odnośnie tej walki. Otóż od połowy drugiej rundy walczyłem mając poważne problemu z wizją. Już wówczas byłem na przegranej pozycji. Lewe oko było zapuchnięte, prawe zaś zalane krwią. Straciłem wzrok i równowagę. Walczyłem bardziej sercem niż umiejętnościami. Nawet gdy powaliłem Richa w trzeciej rundzie musiałem zrobić krótką przerwę, by zorientować się gdzie on jest nim wezmę się za próbę skończenia. Lekarz pomiędzy rundami kilkakrotnie pytał się mnie „czy widzisz?", „czy jesteś pewien, że widzisz?" a ja odpowiadałem „tak, proszę pana". Chciałem po prostu kontynuować walkę. Prawie nic nie widziałem! Wiedziałem, że przegrywam, ale to właśnie czyni różnicę pomiędzy zwykłym fighterem a prawdziwym wojownikiem. Mam nadzieję, że to rozjaśnia co nieco i że fani wciąż będą mnie kochać. Do wszystkich fanów, ja wciąż tu jestem. Od zeszłego tygodnia już z powrotem gotów w sali. Wciąż się uczę i polepszam. Dziękuję wam za wsparcie. Niech Bóg was błogosławi.
PS: PEWNEGO DNIA BĘDĘ MISTRZEM UFC!
David Loiseau
Źródło: http://news.adcombat.com/article.html?id=10832
Tłumaczenie: Kilbian