Nikt nie odpisuje... no to wymyśliłem coś takiego.
Może jest coś nie tak z moim mózgiem, wytwarzaniem LH czy coś... żeby os razu jajek nie niszczyć testosteronem, zacznę od HCG. 500mg na tydzień. Taka ilość mi się wydaje, że powinna pobudzić jądra do takiej produkcji testosteronu, żeby wszystko z libido i wzwodami wróciło do normy. Jeśli nie będzie poprawy, to po 2 tygodniach dołączam do tego prolongatum na początek 50mg na tydzień, nie potrzebuję dużo tylko tyle, żeby sprawdzić czy to rzeczywiście zbyt
niski testosteron jest przyczyną takich objawów jakie mam. A jak nie podziała to będę powoli zwiększał dawkę. Chcę to brać tylko dla testu, a nie, żeby przykoksować więc nie piszcie, że cykl to jeszcze nie dla mnie, żeby poczekać itp... Jak zadziała testosteron to wracam do lekarza, opowiem mu wszystko od początku do końca i chcę przyjmować testosteron.
Jak ocenicie ten pomysł? Już mam w dupie to, że coś po tym może mi się stać... 2 razy próbowałem się zabić i to właśnie przez to co mi jest miałem doły... a teraz pół roku bez depresji, dołów nie mam, antydepresantów nie biorę, alkoholu w ogóle nie piję, rzuciłem palenie, nie masturbuję się, zdrowo jem, biorę witaminy i minerały, ćwiczę, mam dobrą prace, kasę, tylko dziewczyny brak i nie chcę mieć przez to g****... bo wszystko ok, brak stresu, a to nie przechodzi :/ Kto by się w końcu nie załamał... no więc co mi szkodzi spróbować jak i tak nie widzę sensu żyć dalej przez to g****.
Zmieniony przez - kam2048 w dniu 2010-07-17 18:04:05