Wiele lat temu skręciłem kolano. Dwa razy w ciągu roku. Zerwane więzadła krzyżowe i "cośtam" z łękotkami..
Lekarze zrobili artroskopię. Powiedzieli, że sukces ,że mogę chodzić i tyle. Chrząstka pod rzepką wytarta w piękną gwiazdkę do kości.
Kazali brać glukozaminę i trochę ćwiczyć.
Nauczyłem się nie obciążać zbyt tej nogi bo ból był niesamowity i trwał długo..(wiem że obciązam tylko drugą nogę i to źle dla mnie)
Nie robię przysiadów i nie jeżdżę na rowerze (chyba, że rekreacyjnie).
Zacząłem ćwiczyć ostatnio na siłowni (jestem początkujący).
Na rozgrzewkę rowerek i ergometr wioślarski.
Nie śpieszę się rzucać na sztangi itd. Chcę się nauczyć korzystać ze sprzętu i powoli budować plan treningowy. Ćwiczenia były lekkie.
Tyle, żeby się spocić i nabawić zakwasów.
Nastepnego dnia myślałem, że wyjdę z siebie. od lat mnie to kolano tak nie bolało
Potem już tylko rowerek i jest w miarę dobrze. Kolano nie boli.
Czy mogę ćwiczyć martwy ciąg nie mogąc regularnie zginać kolana bardziej niż przy chodzie? Podobno martwy ciąg to podstawa.
Podobno nie ma alternatywy dla tego ćwicznia. Co i jak jeszcze mogę ćwiczyć?
Pracuję fizycznie, więc nie mam "całkowitego zaniku mięśni" ;)
Proszę o porady.