Moment, ale to, że ktoś czyta nie znaczy że jest automatycznie lepszy czy 'bardziej rozwinięty' od tego, kto "tylko" trenuje te np. 10 godz. tygodniowo i walczy. A czasami taka tendencja się pojawia. Tymczasem również twórca kyokushin był przede wszystkim praktykiem, i jego dzieło IMHO najlepiej poznaje się właśnie poprzez
ciężki trening. Wiadomo, że dobrze jest też coś poczytać,poznać kontekst, historię, filozofię, itd. (zresztą to interesuje chyba każdego zaangażowanego w daną SW) ale nie tu jest esencja sztuki/sportu.
Moim zdaniem, z którym się oczywiście nie wszyscy muszą zgodzić, bardziej rozwinięty i psychicznie i fizycznie będzie ten, kto więcej czasu spędzi na macie, praktycznie realizując założenia Oyamy, a nie na lekturze. Niektóre rzeczy (w tym i tzw. rozwojowo - duchowo - filozoficzne) najlepiej poznaje się poprzez życie a nie czytanie książek, co nie znaczy że czytać się nie powinno. Ale trzeba zachować właściwe proporcje. A widziałam już takich (to nie są absolutnie sugestie do nikogo z dyskutantów) , którzy całą wiedzę filozoficzną mieli w małym paluszku i patrzyli z góry na "ignorantów", którzy tylko ciężko trenowali...ale do sparingów z nimi się niespecjalnie palili
Zmieniony przez - searme w dniu 2008-10-06 14:52:33