Nie pilecam dla tego że większośc tego co uczą to jest sportowa paka. Główny mistrz mieszkający w stanch z zalożyciel tego stoważyszenia na swicie sam jest raczej przeciętnym mistrzem i zaprasza do uczenia w YMAA róznych niby mistrzów. Przy jednym z takich napisano że podrużowal po chinach i poznał ponad 100 form (mistrz chin w formach) - jakie ma znaczenie czy ktoś zna 100 forma czy jedą lub wcale - ważne u kogo i co się uczył.
To sotważyszenie jest biznesem przede wszystkim - nie jest całkowitym ściemniactwem ale do pożądnego i tradycyjnego kung fu mu bardzo daleko.
Ludzie co tam trenują to chwalą - ale dla tego że nie mają porównania. Czlowiek mieszkający w Etiopii w obozie uchodźców jak dostanie cukierka to jest w 7 niebie i jest pelen zachwytu, a czlowiek mieszkający na zachodzie nie bedzie zwracal na to uwagi bo by sobie samochód nowy kupił albo co innego. Tak jest w tym przypadku - YMAA jest tym cukierkiem a prawdiwe Kung Fu tym samochodem. Kto nie widzial nigdy samochodu lub myśli ze jest dla niego nieosiągalny zadowoli się cukierkiem i bedzie myślal że niczego więcej poza nim nie ma.
bujing yishi bu zhang yi zhi