Bawiąc sie w sztuki walki kawał czasu wiem jedno - wszystko, co robi i osiąga jedenastoletnie dziecko, powinno być traktowane jako zabawa. To jest początek początku, nawet jeśli ktoś zdobywa medale na dużych imprezach. O tym, że zdobyło się w jakimś stylu już wszystko, można mówić, gdy jest się seniorem i ma na koncie parę krążków na seniorskich MŚ, a nie blachę w konkurencji dzieci z różowymi pasami. Ja też mam np. małego człowieka, który w tym roku wygrał w układach wszystko co się dało - MP, PP i złoto na otwartych MŚ. I co? Nic. Wróciliśmy na salę i małego dalej nie można batem odgonić od trenowania układów, cały czas coś tam poprawiamy w Do-Sanie, a przecież mistrzem świata niby jakimś tam jest, co mu tam Do-San. Co do stopni - są kluby, gdzie można zdobyć niebieski pas w 9 miesięcy. Są takie, gdzie jest to niewykonalne. Moje niebieskie pasy ćwiczą po kilka lat i ja ich nie gonię do zdawania wyżej, a oni sami też się nie spieszą, bo widzą, ile im brakuje - a też mają po 12-13 lat. Mają czas. Cały dowcip w tym, żeby dzieciak nadal ćwiczył mając lat 17, 19, 24... a nie osiągnął (w mniemaniu swoim i rodziców) wszystko będąc dzieckiem, bo co będzie osiągał jako senior? Sport to powinna być dla nich zabawa, okazja do fajnego wyjazdu\ i do poznania nowych ludzi - i stąd potem takie kwiatki, jak zawodnicy z kilku teoretycznie konkurencyjnych ekip dopingujący się wzajemnie. Jako trener najbardziej cenię sytuacje, kiedy dwóch małolatów na planszy toczy walkę, a potem niezależnie od wyniku strzelają misiaka i przegrywający dopinguje zwycięzcę w kolejnych bojach, po walkach idą razem na zapiekankę, a ja z trenerem przeciwnika z puszką coli w ręku mogę sobie pogawędzić o walce jak z kumplem po fachu, a potem opowiedzieć najnowsze kawały i umówić się na jakiś fajny wyjazd. Powstały takie kontakty, że dzieciaki potrafią do siebie przyjeżdżać ekipą 500 km w odwiedziny na weekendy - i tego nie oddałbym za blachę w kategorii pasów w ciapki na mistrzostwach galaktyki.
Jeszcze jedno co do stopni - przed oczami staje mi wyjazd do Niemiec sprzed paru lat, gdzie zagraniczne czarne pasy fajnie kopały, miały niezłą technikę, ale jak przyszło co do czego, to wręcz odbijały się od polskich rówieśników przewiązanych na kolorowo, którzy może nie kopali sześciu dollyo na slajdzie powyżej głowy, ale za to mieli postawione w głowach, że w walce "idę do przodu twardo, schowany za swą gardą"
A co do WTF - mnie się w dzisiejszym wydaniu też niezbyt podoba, choć dobrych parę latek to robiłem. Doceniam jednak to, że medal z MŚ niejednej federacji w porównaniu do ME WTF to jak syrenka przy mercedesie. To sport na wysokim poziomie, choć dość niszowy w sumie, i tu na "drapane" nie ma co liczyć - niejeden zawodnik z innej organizacji, nawet z wieloma sukcesami, boleśnie się o tym przekonał, jeśli nie potrafił się przestawić na nowe tory.
Pozdrowiska dla wszystkich.
Zmieniony przez - GizmoTKD w dniu 2007-11-09 08:59:14
"Dan" Freestyle Taekwondo & Kickboxing - Emerytowany Doradca w "Stylach Tradycyjnych"