Jeśli trenerzy Andrzej Gmirtuk i Buddy McGirt nie będą pracować razem, następna walka Tomasza Adamka może wyglądać nie lepiej niż ostatnia. Polski bokser wyraża skruchę i chce, by Gmitruk do niego wrócił. A Gmitruk się waha.
„Chcę w ciągu kilku dni spotkać się z Andrzejem Gmitrukiem. Chciałbym, aby znów ze mną pracował" - powiedział "Gazecie" Adamek.
„Nie myślałem o tym. Nie wyobrażam sobie, żebym był tylko pomocnikiem trenera McGirta, i nie znam przykładu, aby z pięściarzem pracowało dwóch trenerów. Nie wyobrażam sobie też, abym przez dwa-trzy miesiące siedział w USA, przygotowując Tomka. Ale porozmawiać można."- stwierdził Gmitruk, do którego w tej sprawie dzwonił już Ziggi Rozalski, amerykański doradca polskiego pięściarza.
Rozmowy trwają, bo w sobotę okazało się, że język jest potężną bronią boksera. Adamek w fatalnym stylu przegrał z leworęcznym Chadem Dawsonem i stracił tytuł mistrza świata wagi półciężkiej wersji WBC. Stało się tak głównie dlatego, że McGirt i Adamek nie potrafili się porozumieć ani przed walką, ani podczas walki, ani podczas treningów.
Z bariery językowej wyniknęło niezrozumienie planu walki z mańkutem, niezrealizowanie tego planu i niemożność zmiany sposobu walki w jej trakcie. Adamek wyglądał w ringu na całkowicie nieprzygotowanego do pojedynku z mańkutem, choć sam powiedział wczoraj "Gazecie", że przegrał tylko dlatego, że był wolny.
W poniedziałkowych rozmowach z "Gazetą" McGirt, Rozalski i Adamek powiedzieli, że nie widzą problemu w powrocie dawnego trenera do obozu. „To byłoby wspaniale." - podkreślił Rozalski- „Bardzo by pomógł Tomaszowi."- stwierdził McGirt. Wątpliwości miał tylko Gmitruk.
Więcej w "Gazecie Wyborczej"
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)