Prawdopodobnie bedzie to jedyny post, który napisze.
Opowiem wam moja historię nie po to by posmęcić ale po to by was przestrzec. Miałem 20 lat. Prowadziłem aktywny tryb życia(siatkówka, halówka, siłownia, bieganie i dużo, duzo innych) i raczej zdrowy( żadnych nałogów, dieta z ograniczonymi tłuszczami i węglowodanami, dużo owoców). Genetyczne prdyspozycje do bycia naprawdę dużym. Mięsnie po stymulacji na siłowni bez koksu, bez odżywek przy diecie bogatej w białko rosły jak na drożdżach ( w szczytowej formie przy wzroście 181 cm i wadze 84 kg , łapa o grubości 44 cm). I nadszedł ten dzień nieszczęsny. Próbowałęm dobiec do swojej kumpeli. Nie mogłem przebiec 50 metrów. Pytanie co się dzieje. Pomyśłałem : zmęczenie pewnie. Poszedłem spać. Budze się następnego dnia. Obraz zamazany(nigdy nie miałem problemów ze wzrokiem). Nic nie widze, poza rozmazanymi konturami przedmiotów. Od razu do okulisty. Skierowany na odział okulistyczny. Tam lekarz zleca dodatkowe badania. Zamieszanie. Co się dzieje? Przeniesienie na odział wewnętrzny. Dializy. Lekarze zdziwieni że przy tak wyskim stężeniu kreatyniny we krwi poruszam się o własnych siłach. Diagnoza. Okazało się że mam ostre zapalenie kłebuszków nerkowych. Od tamtego dnia prześladuje mnie cholerne okrełsnie rapida progresiva................. Podają mi olbrzymie dawki sterydów, Sprawia to że w ciagu 2 tygodni moja waga doskakuje to 105 kg. Skóra na ciele nie rozciaga się w takim tępie. Powstaje pełno blizn. I tak w jeden tydzień popsuto moj kilku letni wysiłęk. Z faceta o wypracowanym ciele w 2 tygodnie stałem się grubasem z torsem pyłnym blizn. Choroba roziwjała się szybko. Aktualnie oczekuje na przeszczep nerki. Powoli zaczynam odrabiać to co mi odebrano. Zrzucam wage( idzie topornie). Widać wreszcie moje kochane kości, niektóre mięśnie( nawet mięsnie brzucha Walkę z moim ciałem przegrałem już dawno, tej która toczy się w mojej głowie nie poddam nigdy. Jestem zbyt silny i zbyt bardzo chcę udowodnić wiecznie narzekajacym dziadką( kto leżał w szpiatlu wie o co chodzi), że mozna mimo choroby stawać się lepszym i lepszym . I czas na finał. Przestrzegam koledzy z siłowni szanujcie swoje zdrowie i dążcie zawsze do tego by być lepszym. Kalos kaj agathos(piękny i mądry)