40 lat temu, dokładnie 30 czerwca 1966 roku, w najgorszej części Brooklynu, tak zwanym Brownsville urodził się syn Lorny Smith i Jimmyego Kirkpatricka - Mike Tyson (nazwisko odziedziczył po wciąz formalnym mężu matki niejakim Perselu Tysonie).
Nie było by w tych narodzinach czegoś aż tak niezwykłego gdyby nie fakt, że rozpoczęły życie nie tyle co człowieka tyle co legendy. Mike Tyson był ponad 20 lat niesamowitym uosobieniem strachu Białej Ameryki - bojaźni przed kwintesencją "wielkiego, silnego czarnucha, który chce nokautować, zabijać, krzywdzić ludzi, który jeszcze tej nocy przyjdzie po twoją córkę" - jak sam Tyson określał swój wizerunek kreowany przez media. Mike Tyson był rzeczywiście odbierany przez społeczeństwo jako "najgorszy człowiek na Planecie", jako ten, przed którym stawia się mur dzielący getto od drapaczy chmur i jako ten, kto ten mur nie przeszedł tylko rozbił. Jeden człowiek potrafił wprawić w nieustanny hipnotyzm setki milionów ludzi na całym świecie - obojętnie czy ktoś lubi boks, obojętnie czy ktoś jest stary czy młody, obojętnie czy Biały czy Czarny ... każdy wie kto to jest Tyson i co reprezentuje. Przez te wszystkie lata prasa "nakręcała" demonizowany wizerunek Mikea Tysona, różnego rodzaju liderzy społeczni powtarzali swoją mantrę o tym jakim to Tyson jest zwierzęciem, organizacje kobiece pikietowały każda walkę od wyjścia z więzienia, raz po raz powstawały nowe, często absurdalne, sprawy sądowe rzekomych ofiar "Żelaznego" - TAK, Mike Tyson stał się celem i wrogiem wszystkich. Osaczony i zdezorientowany Tyson nie potrafiąc się przeciwstawić światu, który go otaczał zaczął podążać wprost z nim - tak mimowolnie dostosowując się do zapotrzebowania mass, do roli, którą mu już wymyśloną, do życia, który mu już narzucono. Wielokrotnie słyszano jakoby Tyson był "złym modelem personalnym", "spaczonym wzorcem osobowym" w moim odczuciu taki myślenie jest błędem z samej idei. Mike nie był filozofem, sławnym pedagogiem, czy inną subiektywnym myślicielem, to był bohater i należy abstrahować od tego jaki wydźwięk słowo "bohater" ma. To był bohater Czarnych, ciemiężonych Czarnych, którzy tak bardzo identyfikowali sie z nim. To był bohater sukcesu, talentu i wielu innych rzeczy. A jego życie ? Myślę, że to był jeden, potężny krzyk o pokój dla siebie wydobywający się z jaźni przestraszonego, rozgniewanego, samotnego i bardzo zagubionego niezwykle utalentowanego, dramatycznego człowieka.
Po co ta wyprawka ? Chce tylko zasugerować, że w temacie "Mike Tyson" od pewnego, już długiego czasu, "bokser" nie był postacią pierwszoplanowa. Ale dziś jest święto!
Wszystkiego najlepszego Michael!
wewnętrznego spokoju
Z wyrazami olbrzymiego szacunku,
bokser.ORG