Serial "Poszukiwania rywala Tomasza Adamka" dobiega końca. W tym tygodniu polski czempion pozna przeciwnika. Wiele wskazuje na to, że będzie to Clinton Woods, mistrz federacji IBF.
Od czasu walki z Thomasem Ulrichem, 15 października 2005 roku, niemal co kilka dni pojawiały się nazwiska potencjalnych rywali naszego mistrza świata WBC kategorii półciężkiej. Kibice ostrzyli sobie apetyt, bo mówiło się o takich nazwiskach jak Roy Jones jr - uznawany za najlepszego pięściarza lat 90., niedoszły rywal Dariusza Michalczewskiego, czy Bernard Hopkins - legenda pięściarstwa wagi średniej. Zawsze kończyło się jednak tylko na spekulacjach. Don King, promotor Adamka, najwyraźniej zapomniał o nim na kilka miesięcy. Na szczęście w porę sobie przypomniał. We wtorek w nocy obóz Polaka rozmawiał z przedstawicielami Kinga, a wczoraj odbyły się pierwsze negocjacje z ludźmi Clintona Woodsa, mistrza jednej z trzech najbardziej prestiżowych federacji świata - IBF.
Z Tomaszem Adamkiem rozmawia Maciej Baranowski
Nie denerwowało Cię to zawieszenie w próżni po walce z Ulrichem?
- Rok temu na pierwszą walkę o tytuł z Paulem Briggsem czekałem w sumie osiem miesięcy, więc trzy miesiące od październikowe pojedynku w Niemczech nie zrobiły na mnie wrażenia.
Pojawiły się spekulacje, że Twoja umowa z Donem Kingiem czyni z Ciebie niewolnika?
- To bzdura. Każdy pięściarz ma z nim taką umowę, one różnią się tylko podpisami. W boksie nie ma miejsca na dobroczynność. Każdy chce zarobić, a King najbardziej na świecie. Nawet Muhammad Ali czy Mike Tyson mieli problemy z Donem, bo ciężko z nim negocjować. To bogaty gość, ale ciągle mu mało. Ale w szufladzie mam jeszcze swój stary zawodowy kontrakt z Panix Promotions i on w niczym nie różni się od umowy z Kingiem.
Czyli wszyscy się niepotrzebnie denerwowali? Aż nie chce się wierzyć...
- Gdybym nie był mistrzem, to może bym się martwił. Ale jako czempiona nie było możliwości, by ktoś mnie wykiwał. Wszystko musi wyjaśnić się w ringu. A co do tego szumu - ktoś tam gdzieś coś usłyszał, dodał od siebie i zostałem niewolnikiem Kinga. A przecież niedawno podpisałem umowę na sprzedaż mojego wizerunku z firmą SportFive. Czy King pozwoliłby, by jego "niewolnik" zarabiał pieniądze za jego plecami?
Dlaczego nic nie wyszło z walk z Hopkinsem czy Jonesem jr?
- To ikony boksu, mistrzowie sprzed lat. Ale oni chcieli milionów, King chciał milionów i nic z tego nie wyszło. W grę wchodziły sumy, o jakich mogę pomarzyć. Zaczynali negocjacje z pułapu kilku milionów dolarów, nie licząc wpływów z praw telewizyjnych! Teraz prowadzimy rozmowy z obozem Woodsa, ale... tak do końca nic nie jest wciąż pewne. Liczę, że w piątek będą już jakieś konkrety. Najważniejsze, że walka Adamek - Woods byłaby dobrym interesem dla mnie i dla niego. No i że walką zainteresowana jest amerykańska stacja Showtime. A nie ma wielkiego boksu bez wielkich pieniędzy telewizji.
Ponoć poważnie myślisz o przeprowadzce do USA.
- Ostatnie tygodnie pokazały, że w Polsce nie mam szans na wielką karierę. Negocjacje na temat walki tutaj to był stracony czas. Gadaliśmy, gadaliśmy, obiecywali nam różne rzeczy, a teraz wiem, że w Polsce na profesjonalną galę, z walką z kimś pierwszej ligi po prostu nie ma szans. W wakacje prawdopodobnie z żoną i córkami przeniosę się do New Jersey. Oczywiście nie na stałe, ale przynajmniej do końca kariery. O Polsce na pewno nie zapomnę, będę tu przyjeżdżał tak często, jak tylko będę mógł. Ale karierę mogę zrobić tylko w USA
Clinton Woods (Anglia, 33 lata) to pięściarz podobny do Adamka. Nie chodzi tylko o kolor skóry czy
warunki fizyczne (ma 188 cm wzrostu, Polak -187). W ringu zamiast stawiać na siłę wygrywa głównie dzięki technice, waleczności i żelaznej kondycji. Co ciekawe z twarzy jest podobny do... Paula Briggsa. W przeciwieństwie do Adamka stoczył kilka walk z pięściarzami z czołówki. Ale przegrał z Glenem Johnsonem czy Royem Jonesem Jr. W pojedynku z tym ostatnim stawką było aż sześć pasów różnych federacji. Woods (42 walki, 3 porażki, 1 remis) przegrał, po tym jak w szóstej rundzie jego sekundanci rzucili ręcznik na ring.