Nie zdazylam jeszcze niestety przeczytac wszystkich wypowiedzi, bo jest ich zaskakujaco duzo. Ale juz mnie korci, zeby wam odpowiedziec.
Otoz podzieliliscie sie na dwa obozy -tych, ktozy opowiadaja sie za noszeniem noza i umiejetnym uzywaniem go i tych, ktozry sa przeciwni tej broni. I jedni i drudzy maja po czesci racje. Wedlug mnie jest tak: faktycznie noszenie noza nie musi oznaczac koniecznosci jego uzycia. Przyznam sie po cichu, ze ja sama nosze mala, zgrabna sprezynoweczke w torebce... Nie znaczy to, ze bede chodzic po ulicy i ciac wszystkich po kolei. Tym nozem pewnie i tak niewiele bym zrobila - ot, daje mi tylko pewien komfrot psychiczny. Ale zdaje sobie sprawe z tego, ze mimo, iz teraz mowie, ze nie musze go uzywac (nawet nie wiem, czy zdazylabym go wyjac z torebki, bo mam tam okropny balagan i sporo czasu minie, nim go znajde... :) ), to adrenalina jednak robi swoje. Czlowiek nie jest w stanie przewidziec swojego zachowania w sytuacji ekstremalnej.
Nie bierzecie - z tego, co do tej poy zdazylam zuwazyc - pod uwage jeszcze jednego aspektu sprawy. Trenujac walke nozem nie trzeba koniecznie chodzic z nim po ulicy...
Techniki walki nozem obejmuja rowniez typ "noz na gole rece", czyli rozbrajanie napastnika, a to jest baaaardzo uzyteczna umiejetnoscia.
A co do uzywania noza "z yawarowa precyzja", to bardzo trudne i watpie, czy ktos, kto poswieca sie nie tylko samej walce nozem, lecz i innym sztukom, bedzie w stanie kiedykolwiek ja opanowac na tak wysokim poziomie.
To tyle jesli chodzi o zdanie bezbronnej kobietki. Pozdawiam wszystkich duzych fighteow!