na 20 kilometrów leśnej trasy przez ponad połowe niosłem rower na ramieniu z nogami po pas w śniegu
a najlepsze było jak wyjechałem na taką wąską drużkę i akurat jechał dziadek traktorkiem i coś tam odśnieżał, zobaczył jakiegoś faceta (mnie ) z czarną kominiarką na głowie, okularami no i kilogramem śniegu na sobie, jadącego na jakimś fikuśnym rowerku podczas śnieżnej burzy... popatrzył się, popukał w czoło i odjechał hehehe fajną miał czapke