SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

"Opowieść o mistrzach z Okinawy" - ksiązka

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 3932

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317
Znalazłem znakomitą książkę "Opowieść o mistrzach z Okinawy". Rarytas dla ćwiczących karate, szczególnie kyokushin, ale i nie tylko, każdy kto interesuje się sztukami walki znaajdzie coś ciekawego. Szczególnie interesujące są relacje z walk odbytych przez wielkich mistrzów.

L I N K : http://www.gkkdo.com.pl/pliki/oomzo.pdf 
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Najnowsza odpowiedź. Aktualizacja:
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 31 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 338
z checia bym przeczytal ta ksiazke ale juz jej nie ma na serwaerze. MOze, ktos ja gdzes jeszcze zamiscic?
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317
ps. książka jest oczywiście po polsku :]
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 322 Wiek 45 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 7380
Bardzo fajna książka. Sog

Jeśli spodobało Ci sie to co napisałem, to zamiast dać soga kliknij tutaj
http://www.pajacyk.pl 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317
Dzięki... Nareszcie ktoś odpowiedział na mój post...
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 63 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 582
Świetna rzecz. Może natknąłęś się jeszcze na coś takiego. Ja jak narazie jedynie nałapałem fimy z kata.
Póki co sog.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317
WYWIAD Z OYAMA

- Panie Oyama, dla nas, ludzi kultury zachodu, sztuka karate nadal pozostaje tajemnicą. Mówi się, co prawda, o filozoficzno-duchowych aspektach tej dyscypliny, ale wszystko to jest zbyt enigmatyczne. Patrząc na walczących karateków, trudno jest odgadnąć idee tej sztuki walki, której jest pan twórcą. Dlaczego Kyokushin tak wielki nacisk kładzie na walkę kontaktową?

- Rozumiem, że pyta pan, dlaczego walczymy. Proszę mi wskazać miejsce na mapie świata, które wolne jest od walk. Człowiek toczy boje na wszystkich płaszczyznach, od niskich pobudek osobistych do wzniosłych ideałów. I wszędzie stara się wygrać, w większości za wszelką cenę. Trudno byłoby zresztą wyobrazić sobie życie, czy wręcz całą historię ludzkości, bez elementu walki. Jednakże, bez względu na siłę rywala, ostateczne zwycięstwo zawsze przypadnie temu, kto walczy w słusznej sprawie. Jestem o tym przekonany. Karate jest sztuką militarną, a więc walką zgodną z kodeksem samurajskim Bushido. Nie można jednak karate rozpatrywać w kategorii pojedynku pomiędzy dwojgiem i więcej ludźmi, bo byłoby to straszne spłycanie tematu. Zawsze powtarzam, że o ile rozwój fizyczny jest początkiem sztuki pustej ręki (kara-te w języku japońskim oznacza pustą rękę - przyp. red.) to rozwój duchowy jest jej celem ostatecznym. Karate Kyokushin stara się zaszczepić uczniom ideał sprawiedliwości i wiarę umożliwiającą zdecydowaną postawę wobec irracjonalnego gwałtu i przerostu władzy jakie obecnie panują na świecie. Młodzi ludzie powinni bowiem odnaleźć w sobie siłę do opierania się niewoli pieniądza, służalczości wobec władzy i uginania się przed przemocą. Kyokushin za największą siłę człowieka uważa cnotę. Jednak żeby potrafić cnotą przeciwstawiać się złu, trzeba mieć w sobie odwagę. Strach jest przyczyną wielu porażek, ale utrata odwagi jest równa wyzbyciu się własnego ego. Na podstawie własnych doświadczeń wiem, że odwagę można hartować tylko w walce i stawiając czoło przeciwnościom losu. Nie mam tutaj na myśli walk, które toczyłem wielokrotnie z kilkusetkilogramowymi bykami. Chodzi mi o walkę prowadzoną przez każdego człowieka w codziennym życiu. Przecież tak wielu ludzi ucieka w alkoholizm i narkomanię nie odnajdując w sobie odwagi. Oni nigdy nie stawali do prawdziwej walki. Rzecz jasna każdy z nas przeżywa chwile tchórzostwa. Każdy z nas boi się przegranej, boi się śmierci. Pozostanie w tyle jest jednak sposobem na tchórzostwo dożywotnie.

- Wspomniał pan o cnocie. W konfucjańskich "Analektach" powiada się, że człowiek dbający o dobro ogółu, którego dążenia zmierzają ku cnocie doskonałej, nie czyni nic przeciwko cnocie, ale jest gotów oddać za nią życie. Jest pan bohaterem narodowym Japonii, cieszącym się powszechną estymą I uważanym za filozofa. Na czym więc, według pana, opiera się to konfucjańskie stwierdzenie?

- Człowiekiem prawdziwie dbającym jest ten, kto bazując na potężnym pragnieniu wzbierającym z dna duszy, zmierza do doskonałej prawości. Dążenia takiego człowieka walczą z powierzchownymi pragnieniami i starają się zapanować nad jego namiętnościami. Dlatego też dążenia muszą być czyste i pozbawione egoizmu. Nie mają nic wspólnego z prymitywnymi pragnieniami bogactwa, przyjemności czy popularności. Wiadomo jednak, że takie pragnienia nie są obce nikomu. Spoglądając wstecz na moje życie widzę, iż czasem i ja poddawałem się takim płytkim pragnieniom. Ale nigdy nie porzuciłem do końca swoich dążeń. To właśnie dzięki nim mogłem się wstydzić własnej nierozwagi, upadków i zaniedbań. Ponieważ dążenia pochodzą z głębi duszy, są one duchowymi nakazami przenikającymi całe ludzkie życie. Pozwalają jednostce zapłacić za nie najwyższą cenę.

- Sądzę, że nie mówi pan tego tylko w kontekście swoich dążeń do popularyzacji Kyokushinkai na całym świecie, ale życia w ogóle. Byt pan przecież w oddziale kamikadze podczas drugiej wojny światowej.

- Oczywiście. Gdy bylem dzieckiem, uczono nas żyć tak, abyśmy nigdy nie wstydzili się wobec rodziny, nauczycieli czy przyjaciół. Dzisiaj nie uczy się dzieci podobnych rzeczy i zastanawiam się, co poczną bez takich nauk. Czy dzisiejszy sposób nauczania, który skłania się nadto ku egalitaryzmowi, a nie zaszczepia dość mocnego ducha, może pomóc młodzieży w obraniu celów i podjęciu decyzji, kim chce w życiu zostać?

- Od czasów pana młodości warunki społeczne uległy jednak zmianie, w tym także filozofia życia wielu ludzi. Żaden człowiek, który nie przeżył wojny, nie myśli nawet o oddawaniu życia za ojczyznę. Pewne wartości pod wieloma względami stały się dziś niemodne.

- W społeczeństwie obdarzonym pokojem dzisiejsza edukacja może wystarczyć. Młody człowiek może sobie poradzić bez innych nauk. Znajdzie pracę, ożeni się i założy rodzinę. Ale czy to rzeczywiście wystarczy ? Czy życie ludzkie bez ideałów może zadowolić ? Moim zdaniem, takie życie jest w gruncie rzeczy bezwartościowe. Łatwizna - to móc zawsze mieć to, czego się pragnie - jest drogą do upadku. Kiedy zgłosiłem się do służby specjalnej ataków samobójczych, zawarto Układ Poczdamski i nadano cesarski komunikat o kapitulacji. Łkałem. Kraj, za który byłem gotów oddać życie, został pokonany zanim przyszło mi odegrać swoją rolę. Nie żałuję jednak swojej młodości. Jestem szczęśliwy, że miałem coś, co mogłem kochać całą swą istotą i współczuję młodym ludziom, dla których tak wielkie ryzyko już nie istnieje. Wielu z nich, nie wiedząc co zrobić ze swoją bezcenną młodością, oddaje się po prostu zaspokajaniu przyziemnych pragnień. Człowiek bez dążeń przypomina okręt bez steru albo konia bez uzdy. Wielu takich ludzi żyje w naszym społeczeństwie. Trzeba pamiętać, że dążenia konsekwentnie porządkują życie.

- W ostatnich latach ogromną karierę w wielu krajach kultury zachodniej robi wszystko to, co przepojone jest duchem Dalekiego Wschodu. Jednak w opinii ekspertów człowiek spoza regionu azjatyckiego nie jest w stanie zgłębić ducha filozofii dalekowschodniej. Na przykład systemu Zen, będącego nieodłącznym elementem sztuki karate. Oznaczałoby to, że karate ćwiczone w Polsce czy Stanach Zjednoczonych nie jest tą samą sztuką walki, którą uprawia się w Japonii albo Chinach. Jakie jest pana zdanie na ten temat?

- Mylą się ci, którzy twierdzą, że Zen jest jakąś sztuką mistyczną dostępną tylko dla wybranych. Zen jest w każdym i każdego otacza. W tym systemie nie chodzi o nację, wykształcenie czy poziom rozwoju duchowego. Zen jest dostępny dla wszystkich ludzi. Trzeba tylko obrać właściwą drogę. Jak długo umysł jest jasny a człowiek znajduje się w stanie psychicznej jedności oraz utożsamia się z tym co robi, można osiągnąć stan Zen. I to w każdej czynności: jedzeniu, pracy biurowej, czytaniu czy naprawie samochodu. Bez względu na miejsce przebywania. Wielkość Zen zasadza się właśnie na jego dostępności. Jest on całkowitym zjednoczeniem ciała, ducha i intencji. Tego rodzaju zjednoczenie jest jedyną drogą do osiągnięcia doskonałości i harmonii z wszechświatem. Często ludzie pytają mnie, czym jest Zen. Zawsze odpowiadam, że Zen to karate. A kiedy po tej odpowiedzi w ich oczach dostrzegam zdziwienie, mówię: "Proszę od razu wykonać jakieś techniki karate w stanie szczerości i czystych intencji, przy totalnym zjednoczeniu duchowym. Jeśli to zrobicie, przeciwnik przestanie dla was istnieć, zatrze się rozróżnienie pomiędzy wrogiem a sprzymierzeńcem, wygrana i przegrana przestaną mieć znaczenie".

- Uważam, że pańska wypowiedź nadał pozostawia pewną lukę w rozumieniu zagadnień związanych z Zen.

- Może. Trzeba jednak pamiętać, że człowiek nie zrozumie istoty Zen, jeśli nie będzie go praktykował. Wszystko wymaga pracy i cierpliwości.

- Japonia, której jest pan obywatelem, to kraj wysoko rozwinięty pod każdym względem. Oglądając reportaże telewizyjne albo czytając na temat życia w Kraju Kwitnącej Wiśni, nie można się oprzeć wrażeniu, iż duch samurajski w narodzie japońskim jakby zamierał. Nazywa się pana "Ostatnim Samurajem~. Jakie jest więc pańskie zdanie na temat współczesnej Japonii?

- Japonia jest najbardziej żałosnym krajem po Stanach Zjednoczonych. Wraz z zakończeniem drugiej wojny światowej naród japoński przejął z Północnej Ameryki nie tylko zasoby materialne, ale także indywidualizm i pogoń za pieniądzem. Amerykanizacja postaw wobec spraw codziennych i życia w ogóle, uczyniła z mojej ojczyzny kraj barbarzyński. I chociaż Stany Zjednoczone i Japonia wydają się kwitnąć, w gruncie rzeczy cofają się.

- Co jest przyczyną owego cofania się?

- Brak uprzejmości i codziennego rytuału.

- Czy właśnie cechę uprzejmości wpaja pan swoim uczniom?

- Konfucjusz, który jest niewątpliwie jednym z największych filozofów wszechczasów, powiedział, że to właśnie uprzejmość i szacunek wobec drugiej osoby pozwalają wyższej cywilizacji panować nad barbarzyńcami. Powiedział też, że człowiek, któremu obce są rytuały i uprzejme gesty, nie może mieć nadziei na powodzenie w życiu. Z kolei w "Tso-chuan", komentarzu do "Annałów Wiosen i Jesieni", jednego z najsłynniejszych dzieł klasyki chińskiej, powiada się, iż rytuał jest zarządem niebios, sprawą ziemi i działaniem ludzi. Uprzejmość w najgłębszym sensie jest bezinteresowną troską o dobrobyt oraz fizyczny i duchowy komfort drugiego człowieka. Wiedza i uprzejmość jeszcze bardziej istotne są dla ludzi karate. Ponieważ zdaję sobie z tego sprawę, uczyniłem karate Kyokushin słynne na całym świecie. Nie tylko dzięki jego potędze i rygorom treningowym, ale także dzięki szacunkowi dla ogólnie przyjętej uprzejmości. Instruktor musi posiadać absolutną władzę w sprawach karate, ale także jest zobowiązany szanować swoich uczniów, jeśli chce zasłużyć na szacunek do którego uprawnia go jego pozycja. Moje motto brzmi: sztuki walki zaczynają się i kończą na uprzejmości, a maniery muszą być nienaganne. Tego nauczam na sali treningowej.

- Nie zawsze chyba nauka ta zostaje odebrana, skoro od czasu do czasu słychać o różnych wybrykach w wykonaniu karateków.

- Prawda ta jest rzeczą bardzo przykrą. Neofita karate jest jeszcze za słaby, aby zmierzyć się z bardziej zdolnymi kolegami na sali. Wydaje mu się jednak, że może coś pokazać ludziom nie wtajemniczonym. I rzeczywiście, zdarza się, iż osoby które "liznęły" nieco karate, prowokują i zastraszają. Chuligani nigdy nie zostaną jednak mistrzami sztuk walki. Ci, którzy zbyt mocno polegają na własnej sile, zwykle gubią się. Potem w ich życiu przychodzi czas na alkohol i kobiety. Jeśli bowiem ktoś straci z oczu swą drogę, utraci również spokój wewnętrzny, który można uzyskać tylko dzięki bezinteresownemu podążaniu drogą godną człowieka. Gwałt ze strony karateki jest bardziej przerażający i wywołuje większą nienawiść niż można to sobie wyobrazić. A nikt nie poświęca się przecież sztukom walki, aby być znienawidzonym. Prawdziwy adept tych sztuk nie odczuwa potrzeby popisywania się, a zastraszanie innych uważa za haniebne. Siła, nawet największa - nie przyniesie powodzenia, jeśli nie będzie towarzyszyć jej uprzejmość i przestrzeganie zasad etycznych.

- Swoje życie poświęcił pan sztuce karate. Kiedy podjął pan decyzję o wyborze takiej drogi i czy istniały jakieś szczególne okoliczności, które na nią wpłynęły?

- Karate trenowałem już bardzo intensywnie w wieku trzynastu lat. Shodan uzyskałem w piętnastym roku życia, a drugi dan trzy lata później. Zawsze inspirowało mnie pragnienie aby stać się równie silnym i odważnym jak słynny szermierz japoński Miyamoto Musashi. Jednak decyzję o całkowitym poświęceniu się karate podjąłem dopiero w wieku lat dwudziestu. Bytem wtedy całkowicie rozbity klęską wojenną Japonii. Zdarzyło mi się, że z wściekłości i bezsilności pobiłem dwóch żołnierzy amerykańskich. Chciałem pokazać, że przynajmniej ja nie poddałem się Amerykanom. Tym niemniej byłem winny napadu i myśl ta była dla mnie nie do zniesienia. Niedługo potem aresztowano mnie i trafiłem na pół roku do więzienia. Było to z rozkazu kwatery głównej wojsk okupacyjnych. W odosobnieniu zastanawiałem się, co ze mną będzie, gdzie podziały się moje młodzieńcze ideały. I wtedy dostałem od kogoś biografię Miyamoto Musashiego pióra Eiji Yoshikawy. W jednym z fragmentów Musashi strofowany jest przez Tokua Soho, który tłumaczy młodzieńcowi, że powinien swą siłę spożytkować dla dobra innych ludzi i wstydzić się, iż będąc istotą ludzką, żył dotychczas jak dzikie zwierzę. Czułem, że ustami Tokuana przemawia do mnie Yoshikawa. Jakiś wewnętrzny głos mówił do mnie: "Użyj swej siły dla dobra innych ludzi~. Wtedy też wyglądając przez więzienne kraty powziąłem decyzję o poświęceniu się karate.

- Zamiar ten zrealizował pan niczym buddyjski mnich udając się samotnie w góry na kilkumiesięczny trening. Dla wielu ludzi taka postawa zasługuje na miano dziwactwa.

- Zdarza się, że pełne oddanie jednej sprawie przysparza ludziom nieco dziwnej reputacji. Newtona uważano za dziwaka, ponieważ pochłonięty badaniami zapominał jeść i spać, chował zegarek w słojach ż maściami, a nawet zjadł, jako gotowane, surowe jajko, które po prostu przez chwilę trzymał w ręce. Japoński naukowiec Hideyo Noguchi spędzał dni i noce w laboratorium, a w kieszeni nosił myszy, z którymi rozmawiał. Jego też, podobnie jak innych wynalazców i naukowców, uważano za szaleńca. Gdy zszedłem z gór i na mnie spoglądano dziwnym okiem. Dzieci pokazywały mnie palcami i nazywały wariatem. Wielu przyjaciół odwróciło się ode mnie. Mówili: "Co to za pomysł, żeby żyć w górach i trenować cały dzień ? Przecież nie zarobisz ani grosza".

- Okres samotnego przebywania w górach, obok licznych walk z bykami i przedstawicielami innych dyscyplin walki, wykreował pana nie tylko na człowieka o ogromnej sile fizycznej, ale także wielkiej mocy ducha. Jakich uczuć doznaje człowiek, gdy z własnej woli odcina się od świata tętniącego życiem innych ludzi?

- Przerażającym było uczucie samotności. Musiałem wynaleźć sposób, który zniechęciłby mnie do zejścia z gór w poszukiwaniu towarzystwa. Metoda była prosta. Goliłem jedną brew. Efekt był dziwny. Gdy spojrzałem w odbicie mojej twarzy w lustrze wody, widziałem jakiegoś potwora. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że tak wyglądając nie mogę pojawić się wśród ludzi. Brew odrastała po trzech miesiącach. Musiałem więc golić ją ponownie. Miałem także inne sposoby. Na przykład zanurzałem się w wodospadzie wezbranym zimną, deszczową wodą. Czasem miewałem halucynacje. Szelest liści na wietrze albo szczebiot ptaków brałem za głosy ludzkie. Jednak świadomość, że w pobliżu są jakieś ciepłokrwiste, oddychające istoty dodawała mi otuchy. W poczucie izolacji dochodzą w człowieku do głosu niższe instynkty. W takich przypadkach z samotnością można walczyć tylko na dwa sposoby: opuścić miejsce przebywania albo użyć koncentracji duchowej do walki z samym sobą.

- Filozofia Kyokushinkai, czy pana pustelniczy tryb życia, tworzą z drogi karate drogę bogów. Zgodzi się pan chyba ze mną, że takie idealistyczne podejście jest sprawą mocno przesadzoną, szczególnie przy dzisiejszym konsumpcyjnym, a nawet hedonistycznym podejściu do życia. Każdy człowiek powinien pozwolić sobie na zaspokajanie koniecznych potrzeb dopuszczalnych przez zwyczaje i prawo w myśl zasad moralnych.

- Obywanie się bez tych rzeczy oznacza, iż człowiek jest nienormalny. Każdy, nawet w ubóstwie, jest w stanie zrozumieć czym jest uprzejmość. Najważniejszym obowiązkiem człowieka jest działalność na rzecz innych ludzi. Ludzie powinni szanować bóstwa i starać się swoim życiem zbliżać do ideałów, ale sami bóstwami stać się nie mogą. Nie da się całkowicie wyeliminować pewnych instynktów, które nami kierują, oczywiście tych złych, lecz wszyscy jesteśmy zobowiązani do ograniczania własnych żądz dla dobra całej ludzkości.

- Karate Kyokushin słynie z bardzo rygorystycznie przestrzeganych zasad przyznawania stopni w hierarchii wtajemniczenia. W innych dalekowschodnich systemach znane są wypadki, kiedy jakaś osoba podczas jednego egzaminu zdobywa kilka stopni mistrzowskich. Skąd ten rygor?

- Żądza sukcesu panująca w dzisiejszym świecie i władza pieniądza sprawiają, że za odpowiednią opłatą można stać się mistrzem "na papierze" w mgnieniu oka. Jest to niesmaczne. Coś takiego byłoby nie do pomyślenia w przeszłości, kiedy trzeba było dziesięciu czy nawet dziesiątków lat treningu, aby można otrzymać stopień mistrzowski z rąk instruktora. W sztukach walki nie chodzi o stopień wypisany na papierze, ale o to by ich idee stały się integralną częścią ćwiczącego. Po dziesięciu i więcej latach nie są istotne błyskawiczne awanse i kwieciste dyplomy. Karateka ćwiczy dla siebie, a nie dla stopni i uznania. Nakazałem przestrzegać tej zasady.

- Miał pan kilku uczniów, którzy zdradzili. Przykładem może być pewien Koreańczyk, tak bardzo wpatrzony w pańską osobę, że nawet przybrał nazwisko Oyama. Teraz człowiek ten żyje w Stanach Zjednoczonych i w otwartej przez siebie szkole naucza stylu o nazwie Oyama karate. Z tego co wiadomo, nie wiedzie mu się jednak zbyt dobrze. Chciałbym spytać, co pan czuł, kiedy pana zdradzano?

- Ból jakiego doznawałem, wiele mnie nauczył. Cierpienie oczywiście nasuwało pytania, dlaczego uczyłem, kochałem i chroniłem taką osobę. Bardzo możliwe, że potrafiłbym takiego człowieka zgnieść. Ogarnia mnie jednak smutek. Nic nie daje pogoń za istotą ludzką, która zdradziła, a co dobrego może przynieść jej zniszczenie ? Wszyscy znamy historię Juliusza Cezara i zdradę dokonaną przez jego przyjaciela i ewentualnego następcę - Brutusa. Brutus w końcu popełnia samobójstwo, bo chociaż oszukany cierpi, zdrajcy też często nie wiedzie się dobrze. Znam kilka takich przypadków. Zdradę rodzi pragnienie bogactwa i sławy, ale ludzie dowiedziawszy się o niej, zwykle odwracają się od zdrajcy. Kara społeczna dosięgnie zawsze zdrajcę w jakiejś formie. I zazwyczaj, gdy kara zostanie wymierzona, jest zbyt późno aby naprawić sytuację. Życie obarczyło mnie wieloma dobrymi przyjaciółmi Trafiały mi się też niefortunne związki. Lecz te, gdy spoglądam w przeszłość, wydają mi się zesłanymi przez Niebiosa. Bliskich przyjaciół trzeba sobie wyszukiwać z wielką dbałością.

- Karate powstało przed setkami lat, w zupełnie innych warunkach i społecznościach. Jaki jest współczesny sens tej sztuki walki?

- Zanim podejmę ten istotny temat, chciałbym zaznaczyć, że to nie filmy - jak wielu sądzi - stały się głównym motorem popularności karate, ale siła jaką ta sztuka walki przedstawia. Każdy człowiek tęskni za siłą i raczej nie za siłą fizyczną, ale siłą psychiki. Karate jest tak ogromnie popularne ponieważ przedstawia ono powrót do idei siły na rzecz ochrony i dobra ludzkości, a odwrót od siły służącej podbojom i zniszczeniu. Karateka musi być silny, ale nie wojowniczy. I taki jest głębszy sens tej sztuki walki. Trudno zaprzeczyć mistycznemu charakterowi karate, który jest widoczny w podziwu godnych wyczynach przedstawicieli tej dyscypliny. Wszystko to jest otwarte, oczywiste i nie ma nic wspólnego z tajemniczymi praktykami. Moc Kyokushin tkwi w cierpliwości i wytrwałości w ćwiczeniach. W erze wojny nuklearnej, komputeryzacji uzbrojenia oraz krwawych wojen ludzie oddają się treningowi karate, aby odbudować godność istoty ludzkiej i obronić siebie przed bezradnością wobec gwałtu. Droga karate jest drogą niebios.

- Sztuką karate zafascynowani są przede wszystkim młodzi ludzie. Jakiej rady by im pan udzielił na początku drogi?

- Pragnę zachęcić młodzież, aby nie spieszyła się z poszukiwaniem wyników, stabilizacji czy zamożności. Rzeczą najważniejszą jest obrana droga i powodzenie w pracy nad sobą z myślą o osiągnięciu celu. Ćwiczenia fizyczne tłumaczą po części siłę karate, ale drugą ważną jej przyczyną jest koncentracja psychiczna. Wielu młodych ludzi twierdzi, że sprawy ducha ich nie interesują i chcą się uczyć wyłącznie techniki. tymczasem oddzielenie psychiki od ciała jest zaprzeczeniem drogi karate i nawet najbardziej wytrwały trening nie doprowadzi do jej istoty. Nie jest moim zamiarem zalecać młodym ludziom, aby - tak jak ja - wyjeżdżali w odludne miejsca i oddawali się wyczerpującemu treningowi. Stanowi to zbyt wielkie obciążenie dla ducha i ciała i skłania do zupełnego porzucenia ćwiczeń. Ćwiczyć można w górach, ale i w sercu wielkiego miasta. Najważniejsze jest to, żeby poświęcić się treningom z pełnym zapałem. Każdego dnia przełamywać swoją słabość i podążać w górę.

- Andrzej Drewniak był pana uczniem przez piętnaście miesięcy. Kilkakrotnie oglądał pan walki w wykonaniu Polaków. Jakie jest pana zdanie na temat polskiego ruchu Kyokushin?

- Dobrze pamiętam Andrzeja Drewniaka, był dobry i nieraz mu gratulowałem. Andrzej był najstarszym moim uczniem, a jednak wykazywał niezwykły hart ducha w porównaniu z młodszymi, szkolącymi się u mnie osobami. Nieraz gratulowałem także polskim zawodnikom ich wspaniałych walk. Znam trochę wasz kraj z albumów ze zdjęciami krajobrazów i na ich podstawie mogę stwierdzić, że dla mnie, Japończyka, pełne zaskakującej pozytywnie egzotyki. Wracając do polskiego karate, myślę, że na świecie są tylko dwa narody potrafiące tak pięknie walczyć - japoński i polski.

- Wielokrotnie powtarzał pan w swoim życiu, że urodził się pan i umrze dla karate. Kim byłby jednak Masutatsu Oyama, gdyby nie był twórcą Kyokushinkai?

- Na pewno politykiem.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał WOJCIECH SZCZAWIŃSKI

(Wywiad przeprowadzono w roku 1993, podczas wizyty Masutatsu Oyama w Polsce)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317


HISTORIA KARATE KYOKUSHIN
NA ŚWIECIE

Historia Kyokushinkai jest w dużej mierze historią życia jego twórcy MASUTATSU OYAMY . Przychodzi na świat 27 lipca 1927 roku w Tokio. W dwa lata później rodzice wysyłają go do siostry do Mandżurii. Już w dziesiątym roku życia po raz pierwszy styka się ze sztuką walki Osiemnastu Technik zwaną shaku – riki. Jako uczeń szkoły podstawowej w Korei, zaczyna studiować chińskie kempo, w której to dyscyplinie w roku 1936 zdobywa czarny pas. Mając trzynaście lat opuszcza dom rodzinny i wyrusza do Tokio. W czasie gdy podejmuje naukę w szkole lotniczej Yamanashi, Japonia stoi na krawędzi drugiej wojny światowej. Naukę w szkole łączy z treningami karate pod kierunkiem Funakoshi. W wieku piętnastu lat zdobywa pierwszy dan, zaś w trzy lata później drugi dan, jednocześnie ćwiczy judo i boks. Nie przychodzi mu to jednak łatwo. Ćwiczy bardzo intensywnie, więcej niż ktokolwiek w szkołach karate, które odwiedzał. Tłumaczy to w dużej mierze, dlaczego tak wcześnie zdobył bardzo wysokie stopnie zaawansowania. W czasie wojny jak każdy młody japończyk gotów był oddać życie za cesarza i swój kraj. Młody Oyama wstępuje na ochotnika do oddziałów samobójczych – kamikadze. Jego ostatni lot nie dochodzi do skutku ponieważ Japonia kapituluje.
Pierwsze lata powojenne to czas rozbicia wewnętrznego społeczeństwa japońskiego. Powszechne psychiczne załamanie jakie dotknęło japończyków nie oszczędza również Oyamy. W sytuacji, gdy brakowało wszystkiego, gdy szerzyło się bezprawie, najprostszym rozwiązaniem było wstąpienie do gangu, był tam szczególnie mile widziany mając czwarty dan w karate. Masutatsu Oyama z dużym krytycyzmem wspomina te chwile. Nie szczędzi sobie gorzkich słów za dokonanie takiego, a nie innego wyboru.W1946 roku Oyama rozpoczyna naukę na wydziale Wychowania Fizycznego Uniwersytetu Waseda, uczony przez najlepszych mistrzów karate z dużym zasobem wiedzy zaczyna trenować samotnie w górach Minhou przygotowując się do I Otwartych Mistrzostw Japonii w karate. Turniej odbywa się w Kyoto w 1947 roku – Oyama zostaje mistrzem Japonii. W rok później decyduje się ostatecznie poświęcić życie karate i rozpoczyna samotny osiemnastomiesięczny wyczerpujący trening w górach w prowincji Chiba, by doprowadzić do perfekcji swą technikę i ostatecznie ukształtować koncepcję swego karate. Stopniowo nabywa umiejętności jednoczenia ciała i ducha, która to umiejętność pozwala przewidywać ruchy przeciwnika i reagować na nie natychmiast bez zastanowienia. Podstawowym testem perfekcji i siły jego technik staje się rozbijanie kamieni nieuzbrojoną ręką. Jako jedyne wsparcie duchowe posiada pamiętniki wielkiego mistrza miecza Miyamoto Musashi.Po powrocie z gór Oyama jako jedyny w historii karateka decyduje się na walkę z bykiem w Chiba, szukając granic możliwości człowieka. W 1952 roku dochodzi do wyjazdu japońskiego karateki do USA, gdzie przez 11 miesięcy popularyzuje karate poprzez pokazy i konfrontacje z przedstawicielami innych systemów walki.
Praca popularyzatorska polegała głównie na prezentowaniu siły i skuteczności karate w pokazowych walkach z zawodowcami, zapaśnikami, bokserami i tym podobnie, trudniącymi się niejednokrotnie bezkarnym łamaniem kości, a nawet zabijaniem dla ciężkiej fortuny. Sensację wzbudzają pokazy rozbijania twardych przedmiotów, ponownie też stawia czoło bykom. Staje się sławny przez cios shuto, którym potrafi ściąć rogi byka – New York Times pisze o nim – Boska Ręka. Po powrocie do Japonii Oyama nie myśli o założeniu własnej szkoły, ćwiczy przed własnym domem koncentrując się nad własnym rozwojem, szybko jednak otacza go grono pasjonatów którzy nalegają aby został ich nauczycielem, w ten sposób, początkowo nie zdając sobie z tego sprawy tworzy coś w rodzaju dojo. Z biegiem czasu grupa ćwiczących zaczyna się powiększać i Oyama zmuszony jest przenieść zajęcia w inne miejsce lepiej przystosowane do treningu. Miejscem tym jest sala z drewnianą podłogą w szkole baletowej, która staje się pierwszym oficjalnym dojo Oyamy. Kształtują się fundamentalne zasady jego stylu karate które w kilka lat później nazwie KYOKU – SHIN – ekstremum prawdy. W 1954 roku zostaje otwarte pierwsze dojo Oyamy w Japonii, w Tokio, instruktorami zostają jego najlepsi uczniowie K. Mizushima i E . Yasuda. Sam mistrz, poczynając od Okinawy, podróżuje przez południowo- wschodnią Azję studiując wiele różnorodnych stylów walki. W roku 1957 w czasie jednej z pokazowych walk z bykiem w Meksyku zostaje ciężko ranny i sześć miesięcy przebywa w szpitalu. W 1958 roku wydaje książkę “ What is Karate “ która staje się przebojem wydawniczym w Japonii. Zostaj zaproszony przez F.B.I i West Point na pokazy i wykłady. Jest to czas w którym Oyama wiele podróżuje po świecie prezentując swój styl walki. W Bangkoku po wyzwaniu rzuconym przez Boks Tajlandzki, uznawany za najbardziej brutalną i skuteczną sztukę walki, dochodzi do publicznych walk z bokserami Thai. Uczniowie Oyamy wygrywają dwie z trzech walk, ratując w ten sposób honor japońskiego karate i udowadniając wyższość szkoły kyokushin. W 1962 roku Oyama nadaje w swoim dojo pierwszych 20 czarnych pasów. 1 października 1963 roku powstaje MIĘDZYNARODOWA ORGANIZACJA KYOKUSHINKAI – KAN z centralnym Dojo Honbu w Tokio.
Prezydentem ( Kaicho ) zostaje były premier Japonii, laureat nagrody Nobla E. Sato Masutatsu Oyama zostaje dyrektorem ( Kancho ). W rok później organizacja zostaje oficjalnie uznana w świecie. Wcześniej, już od paru lat organizowane są letnie i zimowe obozy szkoleniowe oraz mistrzostw Japonii w tej dyscyplinie. W1975 roku w Tokyo odbywają się pierwsze Otwarte Mistrzostwa Świata Wszech Styli w Tokyo. Aktualnie Międzynarodowa Organizacja Kyokushin , bazująca na nośnej idei uniwersalnego karate, jest najbardziej dynamiczną i liczną organizacją karate na świecie, posiada blisko 1100 oddziałów w ponad 120 krajach, zrzeszając ponad 2 miliony członków zarejestrowanych w Honbu. W zarządzie zasiadają ex premierzy Japonii – M. Mori i T. Miki, król Hiszpanii Juan Carlos i książę Mohamed. W Dojo Oyamy ćwiczyli sławni aktorzy jak S. Connery oraz Dolph Lundgren. Obecnie prezydentem Europejskiej Organizacji Kyokushinkai jest A . Pinero ( 6 dan ) a autoryzowanym reprezentantem w Polsce A. Drewniak ( 6 DAN ). 26 kwietnia 1994 roku w Tokio o godzinie 8. 30 rano umiera Masutatsu Oyama.
Dla wszystkich ćwiczących Karate Kyokushin na całym świecie jest to ogromny wstrząs. Jego śmierć jest dla wszystkich bolesnym zaskoczeniem. Ci bowiem którzy się z nim zetknęli, niejednokrotnie zaznaczali, że miał dla nich uczucia ojcowskie, wobec których nie tylko żywi się szacunek, ale również najprawdziwszą miłość. KYOKUSHINKAI – Ekstremum Prawdy – tak nazwał stworzone przez siebie karate. Mawiał że o ile rozwój fizyczny jest początkiem tej sztuki walki, o tyle rozwój duchowy jest jej celem ostatecznym. Ideę tę mocno zaszczepił w duszach swoich uczniów. Ci z kolei przekazują ją adeptom sztuki karate na całym świecie. To On wprowadził termin Budo – Karate określający system w którym najważniejszy jest duch walki. Kyokushin oznacza poszukiwanie najwyższej prawdy w aspekcie fizycznym, psychicznym i duchowym. Swoim uczniom mówił że nie zwycięstwa w zawodach i pokonani przeciwnicy świadczą o sile, ale umiejętność pokonywania własnych słabości oraz trudności życia codziennego. Miłość do rodziców, szacunek dla nauczycieli, zaufanie w stosunku do przyjaciół oraz skromność muszą być cechami, które wyróżniają każdego kto ćwiczy Budo – Karate Kyokushin. Jako jedyny współczesny karateka walczył ze zwierzętami poszukując w tych pojedynkach granic psychicznej i fizycznej wytrzymałości człowieka. Był jedynym mistrzem realnej walki, stoczył ich ogółem 270. Niektóre z nich były walką o życie, ale nigdy nie walczył za pieniądze i dla pieniędzy. Zawsze chciał pokazać wielką siłe ducha karate. Stworzył system doskonalenia się duchowo i psychicznie przez ciężkie ćwiczenia fizyczne, swoje karate określał jako medytację w ruchu, uważał że karate i Zen to jedno. Był autorem dwudziestu publikacji książkowych na temat karate, w tym biblii etycznej tej sztuki walki – “ Filozofia Kyokushinkai “ . Jego charyzma i autorytet moralny sprawiły, iż gościły go najwybitniejsze postacie świata sztuki, kultury i polityki, m.in. król Hiszpanii Juan Carlos i prezydent Stanów Zjednoczonych, Ronald Regan, a o wielkości dzieła któremu poświęcił życie może świadczyć chociażby to że prezydentem Światowej Organizacji Kyokushinkai był Eisaku Sato były premier Japoni i laureat nagrody Nobla. W listopadzie 1993 roku Wielki Mistrz współczesnego karate gościł w Polsce. Witał go blisko 22 – tysięczny tłum entuzjastów uprawiających w naszym kraju tę sztukę walki. I z całą pewnością można stwierdzić, że było to dla nich wielkie święto, tym bardziej, że wizyta była ukoronowaniem XX – lecia istnienia Kyokushin w Polsce. Masutatsu Oyama jako twórca i założyciel Karate Kyokushin posiadał najwyższy możliwy stopień zaawansowania w karate 10 dan.

SHOKEI MATSUI - sukcesor szkoły Kyokushin

Dzisiaj Kyokushinkai to ponad dwa miliony ludzi na świecie. Jednym z najlepszych uczniów Oyamy był Shokei Matsui. Urodził się 15 stycznia 1963 roku. W 1976 roku w wieku trzynastu lat rozpoczął treningi kyokushin karate, by w ciągu roku osiągnąć poziom shodan. Poprzez wielki talent, szybką percepcję sztuki walki nauczył się kontrolować swoich przeciwników, wypracował wspaniały styl który pozwolił mu osiągnąć niesamowite wyniki w bardzo krótkim czasie. W 1980 roku w wieku siedemnastu lat wziął udział w XII Mistrzostwach Japonii i zajął czwarte miejsce. W latach 1981- 1982 na XIII i XIV Mistrzostwach Japonii uplasował się na trzeciej pozycji, a na XV znalazł się w pierwszej ósemce. W 1985 roku po raz pierwszy wziął udział w Otwartych Mistrzostwach Świata i zajął wysokie trzecie miejsce. Następnego roku pomyślnie ukończył test 100 kumite, i wygrał XVIII Mistrzostwa Japonii, aby zostać mistrzem na kolejne dwa lata. W 1987 roku na IV Otwartych Mistrzostwach Świata w karate został Mistrzem. W ciągu swojej dotychczasowej kariery wygrał 50 spośród 56 walk w wymienionych wyżej turniejach. Jego wyjątkowy rekord ponad trzech wygranych turniejów, spowodował, że sosai Masutatsu Oyama nazwał go “ prawdziwym mistrzem “

Dla zobrazowania drogi Kancho Shokei Matsui do sukcesu w karate kyokushin, oraz jego stosunku do swojego mistrza, chciałbym przytoczyć wypowiedź Shokei Matsui dla magazynu “ World Karate “:
“ Kiedy wstąpiłem do college’u zdecydowałem się na samodzielne życie w Tokyo. Ponieważ college znajdował się na peryferiach miasta, bardzo dużo czasu zajęłoby mi dojeżdżanie do domu. Dlatego podjąłem decyzje o zamieszkaniu w Ikeburo obok Honbu, gdzie trenowałem już od dwóch lat. Odkąd poznałem sosai Oyamę, zawsze namawiał mnie, abym został wytrwałym i twardym zawodnikiem. Podczas treningów często powtarzał : Bardzo dobrze, trenuj mocniej, a zostaniesz mistrzem. Kiedy słyszałem te słowa, czułem się bardzo szczęśliwy i pragnąłem korzystać ze wskazówek mojego mistrza. Sosai Oyama często prosił mnie o zademonstrowanie niektórych waza przed całą grupą trenujących. To mi dawało radość, ale także wprawiało mnie w zakłopotanie. Przed turniejem Sosai zawsze zwracał mi uwagę na błędy. Mówił na przykład, że jeżeli nie potrafię uderzyć, nie ma sensu bym stosował w pojedynkach wysokie kopnięcia. To jest dobre dla amatorów, którzy nie mają pojęcia o efektywności kyokushin – mawiał. Moje uderzenia w tym czasie nie były dobre. Dzięki Sosai zacząłem zwracać uwagę na prawidłowość wykonywanych przeze mnie technik. Kiedy miałem około dwudziestu lat, Sosai wezwał mnie do siebie i powiedział : Mam nadzieję że w tym roku zwyciężysz w “ All Japan Tournament “ Pokaż swoją siłę, odwagę i nerwy. To zachęciło mnie do dalszej pracy. Wiem jednak, że nie byłem jedynym karateka, do którego Sosai kierował te słowa. Gdy przeniosłem się do Honbu Dojo, zostałem asystentem instruktora, a później jako senior w college’u, zostałem już formalnie instruktorem. Sosai mówił, żebym nie uczył kombinacji technik kumite, ale przede wszystkim kihon, ido – geiko, kata i sanbon kumite. Rozumiem to polecenie Sosai. Uważał On, że nie jest korzystne dla początkujących, żeby ćwiczyli techniki kumite bez zrozumienia kihon. Tę właśnie prawdę ciągle mi powtarzał. Kiedy miałem 19 – 20 lat Sosai zabierał mnie do różnych prefektur w Japoni i za granicą. Od tamtego czasu czułem się z Nim bardzo blisko. W późniejszym okresie wysyłał mnie samego do wielu miejsc. Sosai wierzył we wróżby. Zdarzało się, że odwoływał on moje podróże, gdyż mój horoskop był niekorzystny. Czasami zaglądał do kalendarza, opierając na nim swoje decyzje. Nie wiem, jak bardzo Sosai wierzył we wróżby, ale jako szef wielkiej organizacji, takiej jak Kyokushin, w ostateczności, kiedy musiała być podjęta ważna decyzja, ufał on w rozmowę z osobą z “ zewnątrz “. Przypuszczam że Sosai nie mógł odkrywać wszystkich spraw przed ludźmi z organizacji. Tworzył swój wizerunek silnego szefa, a jednocześnie był bardzo wrażliwy. Obie te cechy są niezbędne dla człowieka na takim stanowisku. Sosai dwukrotnie proponował mi podjęcie kumite ze 100 przeciwnikami. Pierwszy raz, gdy miałem dziewiętnaście lat. Sosai nagle zawołał mnie do siebie i zapytał: Czy jesteś w stanie to zrobić? Odpowiedziałem: Osu, mogę. Początkowo nie wiedziałem, co Sosai chciał, żebym zrobił. Później dopiero zdałem sobie sprawę, że miał na myśli walkę ze100 przeciwnikami. Zaproponował mi to wiosną i natychmiast zacząłem się przygotowywać do testu. Latem jednak walki zostały odwołane z pewnych powodów. Następna propozycja padła z ust Sosai w lutym 1986 roku, po tym jak zostałem zwycięzcą w “ All Japan Tournament”. Kiedy to zrobisz? – zapytał mnie mój mistrz. Zrobię co? – zapytałem, bo tak jak poprzednim razem nie wiedziałem , czego Sosai ode mnie żąda. Odpowiedział: Oczywiście mam na myśli twój pojedynek ze stu przeciwnikami. Kiedy zdecydujesz się na niego? Po chwili wahania odparłem: Dokonam tego ale proszę dać mi czas na przygotowanie się. Pragnę podjąć to wyzwanie w maju tego roku, zanim nastaną upały. Sosai zgodził się na to. Walczyłem z shihan Nakamurą, potem z panami Sanpei i Miyoshi, kiedy oni przechodzili przez test stu kumite. Zrobili to w sierpniu. Pomyślałem więc że lepiej będzie uniknąć letnich upałów. Moje walki odbyły się w studiu telewizyjnym, a nie w Honbu Dojo. Było tam tak wiele świateł i tak dużo ludzi (ok. 500), że wewnątrz panował okropny gorąc. Miałem doświadczenie w prowadzeniu walk z trzydziestoma przeciwnikami, a i to było dla mnie bardzo trudne. Wpadłem na pomysł, żeby wyobrażać sobie, że będę toczył dziesięć pojedynków w dziesięciu turach. Nie chciałem być spięty, więc rozluźniłem się myśląc w ten sposób. Po trzydziestu walkach czułem się już strasznie wyczerpany. Pomyślałem, że nie odniosę sukcesu w teście. Jakoś doszedłem do czterdziestego przeciwnika, a potem do pięćdziesiątego. Kiedy skończyłem z nim walkę położyłem się. Wtedy usłyszałem głos shihan Royamy: Gdy raz zacząłeś nie myśl o poddawaniu się! Ten okrzyk dodał mi nowych sił. Osoby w studiu telewizyjnym bardzo ekscytowały się pojedynkami. Filmowało mnie pięć kamer. Wiedziałem, że będę walczył tak długo dopóki nie stracę przytomności. Po sześćdziesięciu walkach odczuwałem coś w rodzaju nienawiści do każdego przeciwnika. W moim umyśle pojawiło się pytanie, dlaczego muszę wykonywać tak ciężką pracę. Miałem ochotę zrezygnować. Dotknięcie czegokolwiek powodowało straszliwy ból. Wydawało mi się że zwariuję. Przed rozpoczęciem walk widziałem przed sobą twarz Sosai, lecz potem już nie. Kiedy skończyłem walki, mój Mistrz powiedział do mnie: Zniosłeś bardzo dużo. Czułem ból patrząc na ciebie. Pamiętam Jego głos dokładnie. To było naprawdę wzruszające. Po wygranych turniejach Sosai zawsze mnie chwalił, ale tym razem był to dla mnie największy zaszczyt. W pamięci mam jeszcze inne słowa Sosai. Dwa lata przed moim wyjazdem do Nepalu, gdy odwiedzałem Sosai w szpitalu, powiedział: Miłego lotu i trzymaj się. Wtedy widziałem Go po raz ostatni. Te Jego słowa zrobiły na mnie największe wrażenie. Życzliwe słowa. Myślę, że Sosai był dla mnie jak ojciec”
W maju 1994 roku Shokei Matsui został sukcesorem Masutatsu Oyamy, założyciela Kyokushin Kaikan. Jako przewodnik największej organizacji Karate na świecie pomyślnie zorganizował 6 Mistrzostwa Świata w Karate w 1995 roku w Tokyo, w których brało udział 168 zawodników reprezentujących 70 krajów, a które oglądało 24000 entuzjastycznych widzów. Jest wysoko oceniany i oficjalnie uznany przez innych mistrzów kyokushin z całego świata, z których wielu przewyższa go wiekiem i doświadczeniem. Może to potwierdzić wypowiedź jednego z najbardziej doświadczonych karateka na świecie, wieloletniego prezydenta Europejskiej Organizacji Kyokushin, Shihan Loeka Hollandera 7 Dan:
“ To młody, wykształcony człowiek pełen energii i zdolności przywódczych. Oczywiście wielu rzeczy musi się jeszcze uczyć. Jeżeli Sosai Oyama wyznaczył go w swoim testamencie na sukcesora całej organizacji kyokushin, wiedział, co robi. Jestem przekonany, Ze kancho Matsui wprowadzi kyokushin w XXI wiek z nową siłą”
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 322 Wiek 45 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 7380
Wywiad z Oyamą czytałem już gdzies na forum.
A tak przy okazji, ma ktoś jeszcze jakieś książki o tematyce wschodniej ?

Jeśli spodobało Ci sie to co napisałem, to zamiast dać soga kliknij tutaj
http://www.pajacyk.pl 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 222 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 283
Ten tekst o kiokuszinie jakis nie aktualny, a zwłaszcza o sukcesorze
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 456 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 5317
Ktos prosil, zeby cos jeszcze wkleic, to wkleilem, nie wiedzialem, ze te teksty moga wam nierobic... :]
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 222 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 283
spokojnie genralnie jest super
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

najlepsze strony o sw

Następny temat

Rekawice sie rozpruly

WHEY premium