Można teoretycznie przygotować zawodnika do tego, żeby wygrywał znając trzy techniki na krzyż. Będzie silny, skuteczny i straszliwie toporny w walce. Może nawet zostanie mistrzem Polski. To właśnie taki wyrobnik.
Można przygotować zawodnika tak, żeby nie tylko wygrywał, ale potrafił to robić czymś więcej niż waleniem dollyo, yopem i seriami rąk. Żeby potrafił walczyć z polotem i efektownie. Żeby zamiast "pływającego kraulem" był prawdziwy artysta, który wykaże swą wyższośc nad przeciwnikiem nie tylko siłą i odpornością, ale także poziomem technicznym i taktycznym. Po różnych akcjach w walce - tych wyrobników i tych artystów - zrywają się brawa. Ale tylko wtedy, gdy zadziała rzeczywiście "artystyczna" akcja, na widowni najpierw jest charakterystyczne "oooooo!" (w podtekście: "jak on to zrobił??"). I to właśnie jest fighter-artysta.
Rok temu na turnieju "Euro-Cup" żal było patrzeć, jak niektórzy mistrzowie Polski byli robieni w jajo przez zagranicznych zawodników, którzy nie dali sobie narzucić pływacko-topornego stylu walki. Wielkie oburzenie zapanowało wtedy na sędziów, którzy - przyznam - najlepszi nie byli. Tajemniczym przypadkiem jednak ci Polacy, którzy w walce sportowej widzą więcej niż napieranie w przód dollyo i łapami, powygrywali mimo nieprzychylności sędziów.
A różnica wcale nie jest między tymi, co poświęcają zdrowie lub nie - różnica jest w nastawieniu trenerów, w ich celach i metodach szkoleniowych, jak i w predyspozycjach samych zawodników. Przygotować skutecznego twardziela to dużo pracy, ale oszlifować diamencik zachwycający stylem walki to wyczyn trenerski. Do tego drugiego nie wystarczy też mieć zawodnika odpornego na wiedzę i trudnego do zarąbania.
Mam nadzieję, że tym razem wyraziłem się dostatecznie jasno.
Gizmo
"Dan" Freestyle Taekwondo & Kickboxing - Emerytowany Doradca w "Stylach Tradycyjnych"