AT w metrze

Wkońcu się wzięli za konkretne szkolenia, na wzór zachodni zaczynamy trenować w miejscach użyteczności publicznej...


Antyterroryści interweniowali w warszawskim metrze PAP 2004-02-05 (03:10)
W nocy kilkunastu antyterrorystów szturmowało wagony metra na warszawskiej stacji Imielin. Otrzymali sygnał, że terroryści przetrzymują w nich zakładników.

Wszystko rozegrało się w błyskawicznym tempie. Z tunelu wyłoniły się zamaskowane postacie antyterrorystów. Funkcjonariusze zbiegali też na stację po schodach. Jedni podbiegali do drzwi wagonów z łomami, inni osłaniali kolegów przed atakiem terrorystów. Po kilku chwilach wpadli do pociągu, z bronią przygotowaną do strzału, krzycząc "na ziemię", "ręce na głowę".

"To rutynowe ćwiczenia" - wyjaśnił rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Dariusz Nowak - "Są to sytuacje hipotetyczne, ale mogą się zdarzyć" - dodał.

Tuż za jego plecami odbywał się kolejny szturm. Tym razem antyterroryści drobiazgowo przeszukiwali poszczególne wagony.

Pracownicy metra patrzyli na wszystko ze spokojem. "Takie ćwiczenia są bardzo ważne w świetle wydarzeń na arenie międzynarodowej" - podkreślił Mirosław Mroczkowski kierownik działu ochrony ludności i informacji niejawnych warszawskiego metra. Dodał, że funkcjonariusze muszą poznać każdy zakamarek metra, by w razie konieczności móc niezwłocznie przyjść z pomocą pasażerom.

Jak się mają zachować podczas takiego szturmu ludzie uwięzieni w wagonach? - pytali dziennikarze antyterrorystów. "Wypełniać polecenia policji. Im szybciej na nie zareagują tym będą bezpieczniejsi" - odpowiedział jeden z nich.

Do Biura Operacji Anyterrorystycznych policjantów dobiera się bardzo starannie. Przechodzą drobiazgowe badania psychologiczne i lekarskie. Muszą być sprawni fizycznie i przygotowani psychicznie na ciągłe sprawdzanie umiejętności. Są wśród nich specjaliści nie tylko od walk wręcz, ale też płetwonurkowie, snajperzy, skoczkowie spadochronowi i

Wiem że reklama dla GROM-u nie jest taka dobra, ale popatrzcie na inne zachodnie jednostki, np. na U.S Navy Seals czy Delta Force. Powstał niejeden film pokazujący super-komando w akcji a nikt się nie czepia.
A tu chcą o GROM-ie filmy nakręcać i jest afera.
Pozrdawiam, Szturman.

na tvn24 pokazuja w no comment

http://tvp.pl/video/2004/02/05/11566/film.asf

To link do tych ćwiczeń.

Ciekawostką jest po raz pierwszy chyba pokazany G36K w rękach naszej Policji (a konkretniej BOA).

to dobry widok

dla mnie te ćwicznia byly po prostu śmieszne.
co to za cwiczeni, gdzia udają, że wybijają szyby, gdzie nie ma pozorantów...

Takie szkolenia podobnego typu prowadzim się w AT od lat ale bez obecności mediów.

Jakryc: Zwróć uwagę na ostatni fragment artykułu, o zniszczeniu nowego wagonu.

"Ćwiczenia antyterrorystów w warszawskim metrze
Karolina Kowalska 06-02-2004, ostatnia aktualizacja 05-02-2004 21:22

17 policjantów jednostki specjalnej BOA ratowało wczoraj zakładników z porwanego pociągu na stacji metra Imielin. Akcja trwała kilkanaście sekund.

Atak terrorystyczny w metrze. Pociąg staje, robi się ciemno. Pasażerowie w pierwszym szoku albo zaczynają szlochać, albo nie mówią nic. Czas staje w miejscu. I nagle dziki ryk: "Naprzód! Gaz! Gaz! Gaz!". Szyby wagonu pękają w drobny mak pod jednoczesnym uderzeniem młotów. Na komendę: "Głowy w dół" pasażerowie zginają się w pół. Komendy ośmiu uzbrojonych facetów w kominiarkach są przekonujące. Zanim ryk nie obwieści ewakuacji, nikt nie podniesie głowy. I nie będzie zadawał pytań.

Osiem typów szturmu
Na nieczynnej stacji Imielin trenuje 17-osobowy oddział BOA (Biura Operacji Antyterrorystycznych) - jednostki specjalistycznej, tworzonej przez kilkudziesięciu wyselekcjonowanych policjantów, zajmującej się m.in. odbijaniem zakładników, wspinaczką i walką wręcz. Specjalnie dla nich już po północy podjeżdża pociąg z napisem "jazda próbna", a motorniczy oddają kluczyki i karnie ustawiają się przy krawędzi peronu tuż obok strażników metra i dwóch mundurowych, którzy ćwiczeniom będą się przyglądać z nieukrywanym podziwem.

Czarne sylwetki z kałaszami są w bezustannej gotowości. Z palcami opierającymi się na cynglu, kolebiąc się na boki, czuli na każde poruszenie dziennikarzy. Działając automatycznie, są w każdej chwili gotowi na komendę dowódcy.

Na nocnych ćwiczeniach bezustannie powtarzają osiem typów szturmów. Do zagrożonego wagonu podchodzą od strony schodów, ustawiając się w rządku wzdłuż ściany, i od torów, podchodząc od poprzedniej stacji. Obciążeni młotami i łomami, nie zdradzają zmęczenia. Biegają, skaczą i wdrapują się na peron po plecach kolegów z szybkością maszyn. Nocne ćwiczenia to dla nich codzienność. Schowani przed oczami warszawiaków, ćwiczą w miejscach szczególnie zagrożonych atakiem, ale nie chcą zdrzadzić, gdzie. Od grudnia, kiedy stolicę obiegła wieść o atakach terrorystycznych, nocne ćwiczenia są częstsze.

Mirosław Mroczkowski z Wydział Ochrony Ludności i Informacji Niejawnych Metra zdradza, że porozumienia podpisano z kilkoma formacjami, w tym strażą pożarną: - Plany sa dopięte na ostatni guzik. Wiemy, co robić, gdyby nastąpił atak - mówi.

Słuchać poleceń
Dowódca BOA jako jedyny odsłania twarz zakrytą kominiarką. Nie pozwala fotografować swoich ludz. Przypomina, że w czasie szturmu grupy antyterrorystycznej pasażerowie powinni podporządkować się poleceniom policjantów. - Im szybciej zareagujemy na komendy typu "nie opierać się, policja", tym dla nas bezpieczniej - mówi i wraca do oddziału.

Antyterroryści trenują nieprzerwanie przez kilka godzin. Łomy i młoty zatrzymują się w pół ruchu przed szybą wagonu. Ten manewr przećwiczyli "na ostro" tylko raz, dokumentnie niszcząc nowy wagon. Trzeba było sprawdzić, pod jaką siłą ustąpią wytrzymałe szyby pociągu."

Moskwa nie zamierza negocjować z terrorystami - powiedział prezydent Rosji Władimir Putin, w kilka godzin po zamachu w moskiewskim metrze. Jednoznacznie wskazał na czeczeńskich separatystów Asłana Maschadowa jako tych, którzy stoją za zamachem.




"Rosja nie prowadzi rozmów z terrorystami, lecz likwiduje ich" - powiedział Putin.

Tymaczasem przywódca czeczeńskich separatystów Asłan Maschadow odciął się od zamachu w moskiewskim metrze.

Liczba ofiar zamachu w moskiewskim metrze może dojść do 50 - uważają pracujący na miejscu tragedii ratownicy. Wczęsniej informowano o 40 ofiarach.

Eksplozja nastąpiła o 8.45 czasu lokalnego (6.45 warszawskiego), gdy wypełniony pociąg opuszczał ruchliwą stację Pawieleckaja i jechał w kierunku położonej dalej od centrum stacji Awtozawodskaja.

Pawieleckaja to stacja mająca połączenie z dworcem kolejowym, na który dojeżdża część pracujących w Moskwie mieszkańców podstołecznych miejscowości. Linia, na której doszło do wybuchu, uważana jest za jedną z bardziej ruchliwych.

Na miejsce tragedii przybyło ponad 100 karetek pogotowia. Nie wiadomo, ile osób odniosło rany. Według wstępnych danych, jest około 100 rannych. Radio "Echo Moskwy" mówi jednak o 150 rannych, podczas gdy źródło agencji Interfax w milicji twierdzi, że mniej lub bardziej poważne obrażenia mogło odnieść do 350 osób.

Część pasażerów sama wydostała się na powierzchnię. "Po wybuchu i po tym, jak pociąg się zatrzymał, wyszedłem z wagonu na tory i poszedłem tunelem razem z innymi ludźmi" - powiedział jeden z pasażerów, cytowany przez agencję Interfax 20-letni Aleksandr.

Wielu z wydostających się z tunelu ludzi miało rany, zadrapania, było umazanych krwią. Z tunelu buchały kłęby dymu. Stołeczne szpitale przygotowują dodatkowe miejsca dla poszkodowanych.

Milicja i służby specjalne podejrzewają, że zamachu dokonała kobieta-samobójczyni. Zazwyczaj o tego typu zamachy oskarżani byli czeczeńscy separatyści.

Milicja poinformowała, że przegląda zapisy wideo z zainstalowanych na stacjach kamer, które mogą pomóc w zidentyfikowaniu sprawcy. Do zamachu nie przyznało się na razie żadne ugrupowanie.

Byłby to kolejny zamach samobójczy od grudnia, kiedy to zamachowczyni-kamikadze wysadziła się w powietrze przed centralnym hotelem Nacional w pobliżu Kremla, zabijając siebie i 14 przechodniów.

Dotychczas w historii rosyjskiego metra było kilka zamachów; ostatniego z nich dokonano 5 lutego roku 2001 na stacji Biełorusskaja. Rannych zostało wówczas 20 osób, w tym dwoje dzieci. 1 stycznia 1998 na stacji Trietiakowskaja wybuch ranił trzy osoby.

http://info.onet.pl/866251,12,item.html

Wkońcu coś zaczyna się dziać w naszym AT, tylko szkoda że musiało zginąć 2 gliniarzy w Magdalence żeby się ruszyło... Nareszcie poszła konkretna kasa i widać że zaczynają się konkretne szkolenia i ćwiczenia, mam nadzieję że niedługo BOA doczeka się "własnego" wagonika metra na którym będą mogli trenować...

17 osób to sobie można na ognisku kiełbaski piec.
Do wzorów zachodnich AT to nam daleko brakuje a i wschód nas przegonił.
W L.A w corocznych ćwiczeniach w metrze bierze udział od 200 do 500 specjalnie
przeszkolonych policjantów głównie SWAT i jednostek ochrony metra.
Autorka artykułu nawdychała się chyba testosteronu i wyraźnie podjarała
się zabawą w komandosów „Czarne sylwetki z kałaszami są w bezustannej gotowości. Z palcami opierającymi się na cynglu” nie było „kałaszów” a i palec na „cynglu” nie daje obeznanemu czytelnikowi wrażenia profesjonalnego operowania bronią przez 17 A-TEAM J
pokazówka medialna to moje zdanie.

Pozdrawiam