Od paru lat choruję na nasiloną kandydozę układową, która największe skupisko ma w jelicie. Wydaję na leczenie przeciętną płacę krajową, a postępy idą niestety bardzo mozolnie. Nie jestem w stanie dłużej czekać aż będę mógł się normalnie odżywiać - chcę wrócić na siłownię i zacząć jakoś wyglądać.
W związku z chorobą kategorycznie nie mogę spożywać cukrów - w żadnej postaci oraz ilości. Wyjątkiem jest laktoza dostarczana w postaci jogurtów naturalnych lub lepiej - probiotycznych.
Z węglowodanami złożonymi tragedii nie ma ale z doświadczenia wiem, że raczej także mi nie służą i wolę całej tej grupy omijać jak ognia.
Problem polega na tym, że jestem 100% ektomorfikiem i obecnie ważę 50kg przy 177cm wzrostu i licząc ponad 20 wiosen.
Moja propozycja odżywiania w skali dnia
~ 1,5kg jogurtów probiotycznych dziennie - 1050kcal
~ 3 kieliszki (80-90) oleju lnianego - 700-800kcal
~ 200g piersi z kurczaka - 240 kcal
~ 200g orzeszków ziemnych lub domowej roboty masła orzechowego - 1200-1300kcal
---------
3200-3400kcal
+ 1 duża miska sałatki składająca się z młodych liści szpinaku, pomidorów, mixu sałat, cebuli, oliwek, zielonego ogórka (nie wliczam jej do bilansu kalorycznego)
Wbrew moim rozmiarom potrafię na prawdę sporo jeść. Nie chcę jednak za mocno obciążyć organizmu, w związku z tym orzeszki ziemne będę wprowadzać stopniowo.
Mamy tu do czynienia z dużą ilością zdrowych tłuszczy - czy jednak nie obciąży to wątroby? W zapasie mam mnóstwo choliny, lecytyny i sylimaryny.
Co sądzicie o takiej diecie?