oh,
bardzo trudne pytanie. W zasadzie to mógłbym podać pare płyt które DLA MNIE są albumami moich wszechczasów, ale nie próbowałbym nawet podać albumu wszechczasów ogólnie. To jest kwestia zbyt indywidualna...
Dla mnie album z którym jestem najbardziej związany to zdaje się "Violator" Depeche Mode. Płyta która stanowiła u mnie przejście pomiędzy muzyczną papką a bardziej ambitnym i nietypowym graniem. Depeche Mode słucham od 4 klasy podstawówki, ale tą płytę darze największym sentymentem. Każdy album DM był dla mnie wtedy dobry, ale ten był nadzwyczajny. Ta płyta trafiała prosto do mojej młodej jeszcze duszy, potrafiłem słuchać jej przez pare godzin na okrągło, potrafiłem położyć się i nic nie robić po prostu oddając się tej muzyce ... Ta płyta zawsze będzie mi się kojarzyć z beztroskim dzieciństwem, z samotnymi wieczoram spędzanymi przy sklejaniu modeli... Niezapomniane 'reach out and touch faith' już wtedy rozwijało we mnie nieopisane emocje całkiem podobne do melancholii...
W 6 klasie zaczełem słuchać metalu i zafascynowany tą muzyką odstawiłem DM na bok i żyłem karmiony metalem. Ciągle odkrywałem nowe zespoły, jeździłem ze starszymi kolegami na koncerty i stałem się 'typowym' metalem, a życie toczyło się dalej...Wreszcie po paru latach depeszowej abstynencji postanowiłem odkopać swoje korzenie i kupiłem "Violatora" na płycie CD. Przygasiłem światło w pokoju, położyłem się, założyłem słuchawki, puściłem płytę i ... popłakałem się
A jaka płyta jest dla Ciebie równie ważna co dla mnie "Violator" ?