Ale na prokuratorskie interpretacje nie ma reguły... Bardzo często pierwszym pytaniem proroka jest: "w jakim celu nosił Pan przy sobie nóż?". I tu rzadko kiedy da się wybrnąć.
No noszę go właśnie do samoobrony (chociaż zawsze można się upierać, że obieram nim jabłka na mieście ;p). Od dłuższego czasu zabawiam się w bractwie rycerskim i sporo
treningów poświęciłem walce nożami i wiem jak ciąć, uderzać, unikać, jak przeciąć ścięgna, żeby napastnik nie mógł utrzymać broni. Teoretycznie wiem jak rozbrajać, ale jak ktoś wie jak machać rękami to jest to praktycznie niewykonalne bez otrzymania paru cięć i osobiście nigdy nie podjąłbym się próby, gdyby ktoś trzymał prawdziwy kawałek stali w ręku, a ja nie miałbym zbroi...
Czyli to wszysko na nic tak? Nie wolno mi się bronić skutecznie?
Wiem, że gaz, ale jeżeli ktoś mnie znienacka złapie od tyłu to gazem nie będę psikał bo prędzej trafię sobie w twarz, a nożem możnaby pomóc sobie się uwolnić...
w przypadku "a" masz z reguł problemy. Wielu mówi o adekwatnych środkach obrony do ataku. Bardzo wiele będzie tu zależeć od sędziego na jakiego byś trafił. A jakbyś poczytał neta to zobaczyłbyś ze wielu w takich sytuacjach poszło siedzieć...
a co do "b" i "c". Łatwiej o obronę w sądzie,co jednak również nie daje stuprocentowego uniewinnienia
Wedle prawa najlepiej jest obezwładnić przeciwnika i oddalic się z miejsca zdarzenia lub wezwać policję
"Wedle prawa najlepiej jest obezwładnić przeciwnika" - wklejenie mu Glocka pod obojczyk też go obezwładni.
Trochę to bez sensu, wydaje mi się, że obrona powinna być w pierwszej kolejności skuteczna... A jeżeli ktoś odniesie z tego szkodę to dobrze. Kara za próbę napaści adekwatna do czynu, poza tym gdyby nie takie bzdurne przepisy to przeszłaby przez kraj fala pokaleczonych bandytów i każdy następny 10 razy by się zastanowił zanim wszedłby na tą ścieżkę...
Przykładem Teksas, gdzie praktycznie nie ma przestępczości, bo gdyby jakiś bandyda wszedł do sklepu i chciał ograbić kasę to zastrzeliłby go pierwszy lepszy klient ze swojego Magnuma. Oczywiście to przykład przejaskrawiony i skrajny, ale coś w tym chyba jest?
A z drugiej strony pamiętam jak pracowałem w ochornie mieliśmy taką sytuację, że jakiś pijany gościu zaczął popychać jednego z ochroniarzy i wyzywać, to drugi przejechał mu gazem po oczach, obłożyli go teleskopami i to nie parę razy, zaciągnęli na wartownie i stamtąd zwinęła go Policja i tyle było sprawy. Żadnego przekroczenia obrony, żadnych sądów, wywiadów...
A jak już tak poruszyłem temat prawny dot. obrony - co w przypadku, gdy bronimy się bez użycia jakichkolwiek narzędzi? Czy też może być mowa o przekroczniu jakiejś tam granicy?
Prosty przykład - w nocy w parku napada na nas facet, bo chce zabrać nam telefon, niestety natrafia na gościa który trenuje od wielu lat sztuki walki. I ten niewielkiej postury człowieczek naprostowuje napastnikowi twarz i gubi mu parę zębów. Groziłoby mu coś za to?