To całe wiosenne ścierwo w rozumieniu osiedlowych mord, zaczyzna działać destruktywnie na moją psychike, która jak każda inna podatna jest na stres.
Sprawa o tyle irytująca, że rok temu dyplomatycznie wybroniłem kumpla z kryzysowej sytuacji i... ok, byłem w pełni przygotowany aby kolesiowi zedrzeć mordę, natomiast tego 'sezonu' dało mi się słyszeć od tych samych gości z osiedlowej ławki "no prosze, prosze... >
". I osowiałem na resztę dnia. Stres zaczyna mnie chłonąć, zamiast skupiać się na tym co ważne, treningach, studiach. Nie szukam rady o tym aby więcej sparować, całą zime sparowałem 4x w tygodniu (kick + mma), jak będzie trzeba to adrenalina sama się właczy jak zwykle. Potrzebuję waszych, przyjacielski porad. Życiowych porad, sportowców, którzy miewają czasem podobne problemy. Jak wiecie stres to wróg z pierwszego szeregu i trzeba w miarę szybko zebrac się na skuteczne opanowanie.
Walcie śmiało jak wzbudzić w sobie za grosz agresji, doładować się psychicznie, cokolwiek aby tylko pokonać taki chwilowy kryzys? Jakie macie sposoby?
W końcu na treningi trzeba chodzić wypoczętym. Hrhrhr
Narazie!