kaczoChodzi bardziej o cheat day który robię raz na 4-5tyg i to sporo już wyjdzie poza bilans tygodniowy pewnie. I z tego co zauważyłem po takim dniu woda schodzi po 2 dniach i waga spada. A tak to cheat meal co tydzień. To już końcówka redukcji i planuje jutro zrobić bardziej ale tłuszcze trzymając w ryzach i cukry. Później na recompie cheaty już odpuszczam
Osobiście nie jestem zwolennikiem wprowadzania oszukanych dni, ale tego typu praktyki żywieniowe są bardziej niebezpieczne w trakcie budowy masy mięśniowej niż w przypadku deficytu kalorycznego. Jeśli jesteś już jakiś czas w toku redukcji to większa część energii pozyskanej z tego dnia może zostać wykorzystana zarówno do zasilenia uszczuplonych rezerw glikogenu w komórkach mięśniowych jak i wątrobie, a także poniekąd zwiększyć zapasy trójglicerydów wewnątrzmięśniowych, w dodatku ,,duży'' cheat to szeroko pojęte znaczenie. Wato również wiedzieć, iż spożywanie dużej ilości ''śmieciowego'' żarcia przez cały dzień może doprowadzić do niekorzystnej zmiany w składzie ekosystemu jelitowej. W gwoli ścisłości - to nie oznacza, aby nigdy nie zrobić większego odstępstwa od reżimu dietetycznego, ale .. na dłuższą metę takie odstępstwa mogą wpłynąć niekorzystnie na nasz organizm. Niemniej jednak nie wiem jak wygląda to u Ciebie, także to tylko taka wzmianka. Idea ,,cheat day” ma różne sposoby definiowania, innymi słowy tzw. ,,oszukany dzień” dla każdego może oznaczać co innego. Ja promuje elastyczne podejście do diety, jeśli masz ochoty na lody to je zjedz, wlicz w bilans i jutro zapomnij :) ale stawianie tego w ramy odchyleń od diety wg mnie jest mocno przesadzone. Na żywienie trzeba patrzeć holistycznie, nawet piffko okresowo może przynieść pewne pozytywy. Inaczej całkowicie wygląda sprawa z jednostkami które mają różne schorzenia czy choroby, w tym przypadku można łatwo doprowadzić do pogłębienia problemów, bagatelizując pewne rzeczy.