Wczoraj rano obudziłem się ok, w zasadzie "bez zakwasów", ale mięśnie minimalnie czułem jak coś robiłem (myślałem, że bardziej dam sobie w kość tak szczerze). Dziś rano wstałem i mięśnie nadal minimalnie czuję. Miałem na dziś zaplanowany trening, więc mam dylemat.
Z mojego doświadczenia biegowego wiem, że po długiej przerwie jak zrobiłem jakiś 'w miarę przyzwoity trening', powiedzmy 10k spokojnym tempem (coś czego będąc w formie bym nie poczuł), to 'zakwasy' utrzymywały się przez dwa dni, no ale wiedziałem, że 'te zakwasy' mogę zignorować i iść po 2 dniach na trenging (kuzyn o bardzo dużym stażu mi to powiedział). Po ok tygodniu od przerwy 'zakwasy' utrzymują
się już tylko jeden dzień, no a po 2 tygodniach już ich w ogóle nie mam (o ile trening nie był morderczy). Wiem, że po prostu poprawia się/przyspiesza tempo regeneracji mięśni, to znam.
No ale z drugiej storny trening siłowy jest zupełnie inny i na pewno rządzi się swoimi prawami. Stąd dwa pytania.
1. Jak jeszcze 'czuję mięśnie' to dziś sobie odpuścić, czy ten sygnał od ciała zignorować?
2. Ile normalnie już przy powiedzmy 2-3 miesiącach treningu 'czuje się mięśnie' przy mocnym/zwykłym treningu? Dzień? Kilka dni?
Czy między kolejnymi treningami wraca pełna świeżość czy nie?