Peter – Toney: „Bez ryzyka nie ma nagrody”
„Bez ryzyka nie ma nagrody”- po takim hasłem reklamowana jest sobotnia gala boksu w Los Angeles, na której walką wieczoru będzie konfronatcja James’a „Lights Out” Toney’a (69-4-3, 43
KO) z Samuelem „Nigeryjskim Koszmarem” Peterem (26-1, 22 KO). Zwycięzca tego pojedynku będzie mógł zmierzyć się z aktualnym mistrzem świata wagi ciężkiej organizacji WBC, Olegiem Maskajewem.
Walka Toney-Peter zapowiada się elektryzująco już od momentu ogłoszenia informacji o podpisaniu kontraktu przez zawodników; głównie za sprawą oratorskich popisów charyzmatycznego Toney’a oraz promotora (Dino Duva) i menadżera (Ivaylo Gotzev) Petera. Duva już na wstępie zadrwił z Toney’a, wytykając mu (słusznie), że jako oficjalny pretendent WBC wcale nie musiał brać udziału w eliminatorze. James, jak to ma w zwyczaju, zrewanżował mu się wiązanką kilku „ciepłych” słów.
Również pod względem czysto sportowym konfrontacja 25-letnigo „punchera” z Nigerii z 39-letnim amerykańskim weteranem przedstawia się bardzo interesująco. W sobotę w ringu w Los Angeles staną naprzeciwko siebie: kreowany już od kilku lat na przyszłego dominatora wagi ciężkiej, potężnie zbudowany, obdarzony niesamowicie silnym ciosem i preferujący w walce huraganowy atak Peter i wirtuoz pięściarskiego rzemiosła, który mocne uderzenie pozostawił w niższych kategoriach wagowych, mistrz obrony i walki z kontry, pan z brzuszkiem- James Toney.
Peter obiecuje zwycięstwo przez nokaut. „Zniszczę Toney’a.”- zapewnia Nigeryjczyk- „To najważniejsza i największa walka mojego życia.” „Nigeryjski Koszmar” wie już nawet dokładnie, ile czasu zajmie mu rozprawa ze starszym rywalem. „Walka potrawa cztery rundy”- precyzuje, a na pytanie, dlaczego tak sądzi, odpowiada w swoim stylu: „Bo ja tak mówię”. Znacznie bardziej wylewny w swoich oświadczeniach jest Toney, który na ogół rzadko wypowiada się pochlebnie o swoich oponentach. Petera zdążył już nazwać między innymi "pie***nym amatorem"; nie oszczędził również żony "imigracyjnego sk***syna", Ivaylo Gotzeva, a na jednej z konferencji prasowych postanowił przejść nawet od słów do czynów (na szczęście dzięki interwencji ochrony skończyło się tylko na oblaniu Gotzeva wodą).
Analizując atuty i słabe punkty obu pięściarzy można dojść do wniosku, że jedynymi możliwymi rozstrzygnięciami sobotniej konfrontacji są: zwycięstwo punktowe Toney’a lub wygrana przez nokaut Petera; trudno bowiem wyobrazić sobie 39-letniego Toney’a posyłającego na deski Nigeryjczyka, którego szczęka wydaje się być z betonu (bardziej prawdopodobny jest już triumf Petera po 12 rundach).
Niewątpliwie dużo zależeć będzie od przygotowania fizycznego obu pięściarzy. Toney w przeszłości, walcząc w lżejszych kategoriach, wielokrotnie miewał problemy ze „zrobieniem wagi”, mimo, iż był w tym prawdziwym mistrzem- w 1994 roku na przykład w trakcie 6 tygodniowego obozu przygotowawczego do pojedynku z Roy’em Jones’em Jr. udało mu się zrzucić 21 kilo (z czego 8,5 odzyskał potem w przeciągu zaledwie 24 godzin od chwili oficjalnego ważenia!). Obecnie, jako pięściarz wagi ciężkiej, James nie musi się już przejmować wskazaniami wagi, co niestety czasem widać aż nazbyt wyraźnie- podczas marcowego pojedynku z Hasimem Rahmanem „Lights Out” udekorowany fałdami tłuszczu (107,5 kg) prezentował się naprawdę fatalnie.
Na czwartkowym oficjalnym ważeniu zawodników okazało się, że obecna waga Toney’a to 105,5 kg, czyli dokładnie tyle samo co w kwietniu 2005 roku, kiedy to wypunktował ówczesnego czempiona WBA, Johna Ruiza. Jeśli chodzi o Petera, to z wagą 116,5 kg (aż 6 kg więcej niż podczas konfrontacji z Władimirem Kliczko) raczej nie będzie on dzisiaj demonem szybkości. Z resztą, prawdę powiedziawszy, Nigeryjczyk nigdy na swoją szybkość przesadnie nie liczył, bo szans upatrywał głównie w pojedynczych nokautujących uderzeniach i niespotykanej wprost naturalnej sile. Właśnie tej ogromnej sile i niemal zwierzęcej agresji w ringu Peter zawdzięcza popularność wśród fanów boksu, którzy od pięściarza wagi ciężkiej oczekują czegoś więcej niż wyrafinowanej techniki.
Siejący postrach na zawodowych ringach „Nigeryjski Koszmar” rozbudza wyobraźnię kibiców, ale jednocześnie bywa obiektem drwin koneserów i znawców boksu, którzy dostrzegają spore braki w jego wyszkoleniu technicznym. Ze stylu walki Petera kpi sobie na przykład trener Toney’a, Freddie Roach, który twierdzi, że najlepszym uderzeniem „punchera” z Nigerii jest prawy krzyżowy w tył głowy… Trzeba przyznać, że jest w stwierdzeniu Roacha trochę racji, bo Peter nielegalne ciosy w tył głowy bije bardzo często- po takich uderzeniach padał na deski aktualny czempion IBF, Władimir Kliczko, po taką broń sięgnął Peter również ostatnio w pojedynku ze słabiutkim Juliusem Longiem; a do tej listy pokrzywdzonych można śmiało dopisać jeszcze kilka innych nazwisk.
Toney nie boi się złej sławy Petera i zapewnia, że „zleje mu tyłek”. Ale Toney chyba bać się po prostu nie potrafi, dlatego śmiało mierzy w największych (również w dosłownym tego słowa znaczeniu). Gdyby nie kontuzja, biłby się w roku 2003 z olbrzymim Jameelem McClinem; 5 lat wcześniej zaoferował się w charakterze przeciwnika dla znajdującego się wtedy w dobrej formie Andrzeja Gołoty, jednak jego propozycja została odrzucony przez obóz Polaka.
Kto zatem zwycięży sobotniej nocy? Naprawdę trudno odpowiedzieć na to pytanie. Zdania ekspertów są podzielone. W sondażu, przeprowadzonym przez transmitującą galę stację Showtime, spośród 55 dziennikarzy piszących o boksie, 37 jako zwycięzcę widziało Toney’a. Większość z nich podkreślała, że Toney, nawet 39-letni (pod warunkiem, że będzie dobrze przygotowany fizycznie) to za wysokie progi dla ringowego rębajły z Afryki.
Po stronie Petera stoi młodość i siła, atutami Toney’a są technika i doświadczenie. Jednym słowem, typowa konfrontacja „punchera” z bokserem. Sukces 39-letniego weterana będzie zwycięstwem boksu. Na wygranej nigeryjskiego siłacza z pewnością skorzysta widowisko.
bokser.org