Może nie będę się przedstawiać ani nic, tylko od razu przejdę do meritum. Chciałabym pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej, niestety wychodzi mi to z marnym skutkiem. Ćwiczę od 3 do 6x tygodniowo (zależnie od czasu i sił) od września, od tamtego też czasu obcięłam znacząco kaloryczność swoich posiłków (wcześniej to były i zapiekanki na wieczór, i frytki, i czekolady i takie duperele) i przestawiłam się na jedzenie tzw. normalne. Przez wrzesień i październik schudłam 'aż' 2-3 cm mniej więcej w każdym obwodzie, po czym przez listopad, gdy znalazłam pracę, przytyłam to znów.
Mój przykładowy jadłospis w dzień wolny:
8.00 - śniadanie - tost (sandwich) razowy z serem pleśniowym i oliwkami lub żółtym i keczupem LUB dwie kromki z serkiem do smarowania typu almette LUB musli z otrębów, płatków owsianych, orzechów laskowych i żurawiny z jogurtem naturalnym lub mlekiem, + kawa z mlekiem (2/3 kawy, 1/3 mleka)
11.00 - kawa zbożowa z mlekiem/kakao z mlekiem/szklanka soku/owocek typu jabłko, pomarańcza, banan
14.00 - obiad (typowy polski obiad, z tym, że nie jem w ogóle mięsa więc jeśli jem ziemniaki lub kaszę to tylko z surówką, bez żadnego mięsa już, przed tym często jakaś zupa jarzynowa albo pomidorowa, dodam, że jadam na małych talerzach i większość z tego stanowi surówka
17.00 - zwykle jest to godzina posiłku potreningowego, więc są to 2 jajka na półtwardo i szklanka mleka, jajecznica z cebulką i szklanka mleka, lub serek wiejski z dżemem (niestety nie mogę się przemóc do zjedzenia go samego, bo nie ma smaku)
20.00 - kawa zbożowa/kakao z mlekiem na sen, chodzę spać koło 22.00 - 23.00
Posiłki w dni, kiedy pracuję:
5.00 - śniadanie, takie same, jak w zwykłe dni, zwykle sandwich, bo jest ciepły i szybko się go robi + kawa
9.00 - kanapka z serem/serkiem/pastą/czymkolwiek w tym stylu
12.00 - 2 jabłka
14.00 - 1 jabłko
17.00 - obiad (czasem sama zupa, czasem samo drugie danie, czasem jedno i drugie)
19.00 - posiłek potreningowy (jajka/serek + mleko, spać idę 21.00-22.00
Teraz opiszę, jak wygląda mój trening. Prosiłabym o to, aby się nie śmiać, po prostu z racji tego, że przez długi czas moim głównym sportem było schodzenie po schodach w dół do kibelka, dlatego cały wrzesień i październik były rozruszeniem w postaci np. 3 serie po 15 brzuszków, przysiadów, pompek i paru innych znanych z lekcji wf, i tak aż byłam w stanie dojść do bardziej zaawansowanych ćwiczeń w większej ilości, listopad trochę się opieprzałam i ćwiczyłam mniej i rzadziej, ale też zaczęłam robić jakieś wyszperane w necie aerobiki, cardio z Mel B itp., teraz robię 10-minutówki z Mel B (na brzuch, na klatkę piersiową, na nogi i na tyłek, łącznie 40 minut właściwego treningu + około 5-10 minut rozgrzewki i tyle samo rozciągania na koniec). Próbowałam robić cardio z Fitness Blender, ale całe to skakanie skończyło się kontuzją kolana i uznałam, że nie ma co ryzykować, skoro nie stać mnie na obuwie amortyzujące. Muszę wobec tego poprzestać na klasycznych aerobikach i powoli zwiększać intensywność 'babskich ćwiczeń siłowych'.
Od stycznia chciałabym już ruszyć z tym na poważnie, bo Mel B z początku była dla mnie mocno ciężka, teraz już jest taka w sam raz, jeszcze trochę, i stanie się łatwiutka. Ogółem postępy czuję ale właśnie takie bardziej kondycyjne, no i ręce mi się ładnie umięśniły, niestety tłuszcz nie chce się ruszyć ani trochę. I teraz nie wiem już, czy ja mam przestać jeść cokolwiek, czy pozbawić siebie jakiejkolwiek przyjemności z życia i wpieprzać do śmierci twaróg z twarogiem doprawiony twarogiem, czy też robić te nieszczęsne cardio po 1,5h.
Czytałam sporo o HIIT, próbowałam to robić, ale chyba HIIT z tego nie wyszedł, bo nie chciało mi się mdleć ani rzygać, raczej było z tego po prostu wyjątkowo intensywne cardio. No i to mi właśnie tak po kolanach pojechało, aż krwiak mi wyskoczył. Dodam, że choruję na padaczkę i nie sądzę, bym mogła sobie pozwolić na ćwiczenia o takiej intensywności, bym aż miała od nich mdleć (jak ponoć powinno być przy HIIT).
Jak uzbieram trochę grosza, czyli za kilka pensji, to planuję kupić rowerek stacjonarny. Czy to mogłoby pomóc? I jak ma się pedałowanie do stawu kolanowego?
I czy naprawdę węglowodany są aż takie złe? Nie gdzie indziej, a tu czytałam opinie, jakoby ludzie chcący schudnąć powinni jeść wyłącznie białko i robić wyłącznie HIIT. Ale w książkach jeszcze sprzed 10-15 lat pisano zupełnie na odwrót i też ludzie na tym chudli. O co więc chodzi?