Generalnie uważam, że zmierzenie się z kimś z innego stylu, w ogóle z kimś w warunkach sparingowych jest bardzo dobre. Przyjacielskie kulturalne wyjście z sytuacji, zamiast przerzucać się inwektywami, byłoby po prostu wynająć małą salkę treningową na godzinę-45 min(są takie możliwości w Wawie) w miejscu neutralnym, przyjść tak sobie
bez żadnych świadków (bez potrzeby popisywania się czy niepotrzebnego stresu) założyć rękawice, ochraniacze na głowę, szczęki co kto ma i stoczyć ze 3-4 krótkie rundy, przegadać potem swoje błędy albo ciekawe techniki, i basta, w takich warunkach każdy coś wyciągnie dla siebie ten z WT zauważy, że musi poprawić to i owo, ten z innego stylu może na przykład zauważyć że w pewnych pozycjach jest otwarty na ataki albo jest zbyt wolny etc...
Niech to nie będzie sprawą urażonej dumy czy straconej twarzy ale po prostu nauki, zderzenie praktyki z teorią.
Aha i co by się nie mówiło waga ma swoje znaczenie (chociażby psychologiczne) walka sparingowa ma sens jeżeli przedziały wagowe są mniej więcej dopasowane, tak samo jak poziomy zawodników dla WT stosowałbym taką miarę, że dwa lata trzy lata treningu w WT równa się rok półtora treningu w innym stylu
.
W moim klubie gdzie trenuje jesteśmy "wysyłani" na sparringi z ludźmi z innych klubów albo ktoś do nas przychodzi, i nie ma wstydu dostać bęcki. Pozdrawiam.