Polecam zwlaszcza fragment dotyczacy ww. pieska.
========================================================================
Gazeta Stołeczna
"Pobicie obywateli Egiptu"
Jakub Chełmiński 05-06-2003, ostatnia aktualizacja 05-06-2003 00:17
"Co wy k... Araby robicie w Polsce" usłyszał Egipcjanin Mustafa Elkordy, gdy z bratem czyścił klimatyzator na trawniku przy ul. Racławickiej. Najpierw dresiarze poszczuli go psem, potem pobili, a na końcu dołożyła mu jeszcze policja
Od trzech lat Mustafa prowadzi bar z kuchnią egipską na bazarku przy ul. Racławickiej. Tydzień temu czterech dresiarzy przyszło od strony parkingu przy al. Niepodległości. Jeden z nich trzymał na smyczy psa. Wael, brat Mustafy, od razu dostał kopa. - Zacząłem tłumaczyć, że jesteśmy w Polsce legalnie, mamy pozwolenia, i że my ich nie zaczepiamy - opowiada Egipcjanin. W odpowiedzi bandyta spuścił ze smyczy amstaffa.
Śrubokrętem na bestie
Szczęki bojowego psa zacisnęły się
na przedramieniu Waela. Zwierzę zaczęło ciągnąć swoją "zdobycz" kilkanaście metrów po chodniku. Mustafa ruszył bratu na pomoc.
Najpierw próbował podważyć szczęki śrubokrętem. Jego żona Elżbieta przyniosła z baru nóż. - Wtedy bandyci przestali się śmiać. Rzucili się na męża - opowiada Elżbieta. - Tłukli mnie po plecach - relacjonuje Mustafa. Na oślep odpychał napastników. Rozciął wargę amstaffa, tak że udało mu się wyszarpnąć rękę Waela. Ranny pies zalał się krwią, ale odpuścił. Na pół przytomnego Waela przenieśli do baru.
Wtedy pojawił się radiowóz. Jak opowiada Mustafa i jego żona, policjanci wyjęli służbowe pałki i gaz łzawiący. Wykręcili Egipcjaninowi ręce. W brzuch pałką dostała też Elżbieta. - W ogóle nie wiedziałam, o co chodzi. Czemu oni nas atakują. Dopiero mąż mi powiedział: "Przecież mam czarne włosy" - opowiada Elżbieta.
Nie ma sprawy
Policjanci spisali dane właściciela psa. - Po cichu mówili bandytom, żeby wzięli zwierzę i szybko stąd poszli - mówi Elżbieta. Chłopak krzyczał jeszcze, że zabije Mustafę i jego rodzinę, spali im "budę". Pogotowie najpierw opatrzyło dresiarza, potem zabrało Waela. Mężczyzna ma złamaną rękę, przegryzione ścięgna i nerwy. Nie wiadomo, czy odzyska pełną sprawność. Obaj, Wael i Mustafa, poddali się obdukcji, z której wynika, że wymagają długiego leczenia.
Poszkodowany był też właściciel psa. - Ma groźną ranę kłutą głowy - mówi insp. Grzegorz Stanejko, komendant z Mokotowa. Dlatego zajście zakwalifikowano jako bójkę z użyciem niebezpiecznego narzędzia. - Interwencja policjantów była zgodnie z prawem. Wiedziałbym, gdyby zachowali się niestosownie lub nieetycznie - mówi kom. Stanejko.
Elżbieta mówi, że policji już nie ufa, wczoraj złożyła skargę do prokuratury.
Wiedział, nie powiedział
Mustafa i jego żona opowiadają, że bijatyce przyglądało się kilkudziesięciu świadków. Nikt im nie pomógł, a teraz nikt nie chce świadczyć. Na bazarku niemal nikt nie chce rozmawiać o zajściu. Twierdzą, że nic nie widzieli, bo w niedziele nie pracują. Od jednej ze sprzedających dowiedzieliśmy się, że Elkordy nie są lubiani. Wśród kupców krąży wersja, że Mustafa polał psa wodą ze szlauchu, którym czyścił klimatyzator, i to wzbudziło w zwierzęciu agresję.
Policjanci sprawdzili, że amstaff był szczepiony, ale nikt nie powiedział tego Egipcjanom. Wael wczoraj wziął kolejny zastrzyk przeciwko wściekliźnie. Dresiarza znów widziano w okolicy na spacerze z psem. Państwo Elkordy przez tydzień bali się otworzyć bar. Zrobili to dopiero przedwczoraj.