Wiem, że zasługuje na lincz za sam temat i własną głupotę, ale proszę oszczędźcie mi hejtu - sam sobie już uświadomiłem jaką manianę odwaliłem.
Od początku:
W tym roku postanowiłem, że zrobię cykl na SAA, w sumie to dałem się namówić.. pomyślałem sobie: no trochę już trenuję, znam gościa który się w to bawi, powiedział, że pomoże - czemu nie.
cykl Prop + master + proviron
Badania robiłem przed cyklem - było wszystko okej, 3tyg przed końcem cyklu - wyniki były zawyżone, estrogen też był grubo ponad normę - samopoczucie tragedia, zbiłem tabsami, poczułem się lepiej i dociągnąłem cykl do końca.
Cykl na propie i masterze trwał ok 8,5 tyg (co drugi dzień cm prop + cm mastera) + 1tab provironu - czułem się jak młody Bóg, nie licząc niektórych sajdów..
Miałem kończyć, więc wrzuciłem HCG 5x po 1000j co 3 dzień.. mój "fachmistrz" namówił mnie żebym jeszcze się wstrzymał z clomidem i wrzucił sobie oxe solo na 2tyg, a ja głupi posłuchałem, nie doczytałem.
Po tygodniu libido zero, wacek martwy i panika. Skończyłem brać oxe i od razu clomid 1 dnia 100mg/dzień, potem po 50mg/dzień.
Po 9 dniach kuracji, wybrałem się do typa, który też siedzi w temacie, przedstawiłem mu problem i kazał dokupić kolejny listek clomidu (10 tabletek) + proviron i tribulus.
Do dnia dzisiejszego jadłem: 1 tab (50mg) clomidu + 1 tab provironu + 4tab tribulus testo 2500/dziennie. Łącznie do dziś wyszło 19tab clomid + 10tab proviron.
Z tego co się poprawiło, to tylko tyle że wacka można jako tako postawić na baczność - jednak nie jest to 100% jego power'a. Libido zaś jest straszne - sexu dla mnie mogłoby nie być w ogóle, czuje się jak ciota.
Poradźcie co robić, jak wyjść z tej gównianej sytuacji?
załączam zdjęcie - badania świeżo po cyklu
Dzięki za wyrozumiałość i pomoc