Wspomnienie przez Yanga "cepów" skłania mnie do jeszcze jednej uwagi, tym razem dość bezpośrednio związanej z systemem cailifo (choy li fut,
choy lee fut).
Otóż bardzo często wyśmiewane są "cepy". I to wyśmiewanie jest uzasadnione z punktu widzenia np. ringowej walki bokserskiej. Ale niekoniecznie w odniesieniu do kung fu.
Tam to może być całkiem sensowna technika, pod warunkiem, że wie się do czego ją należy odnieść.
"Cepy" występują w wielu chińskich sztukach walki, nawet u nas w yiquanie. Na modliszce też zobaczycie cepy.
Ze styli południowych właśnie CLF słynie z cepów.
I to jest całkiem zabawne, gdy widzę, że ktoś zobaczy coś z CLF i zaczyna się wyśmiewać, jaki to niski poziom, bo im jakieś cepy lecą. A tymczasem wyśmiewający się nie rozumie, że cepy są jak najbardziej technikami
specjalnie ćwiczonymi, i całkiem mocno podkreślanymi w CLF.
Wystarczy pamiętać o założeniach, o których mówiłem wyżej, żeby zacząć zauważać sens cepów. Przede wszystkim nie można patrzeć w wypaczony sposób, wynikający z dzielenia sztuk walki na uderzane i chwytane, wynikający z wykształcenia się odrębnych dyscyplin sportowych typu boks i zapasy. Tacy ludzie błędnie klasyfikują chińskie systemy do tej samej kategorii co boks, a to nieporozumienie.
Np. choćby cailifotowe cepy - one mogą być uderzeniem, ale ten sam ruch może być blokiem, może wpływać na ręce przeciwnika, może wpływać na równowagę przeciwnika - spełniać znacznie więcej funkcji niż tylko uderzenie. Ponadto w walce o charakterze o którym tutaj mówię, nie jest się ciągle zwróconym prosto ku przeciwnikowi - zaczyna występować znacznie więcej zmian pozycji połączonych z obrotami ciała. I te obroty podczas przemieszczania generują siłę, która doskonale, bez hamowania energii ruchu, przenosi się na techniki typu cepy.