...
Wywiad ze Smudą z Gazety Wyborczej:
Andrzej Grupa: Nie jest Pan po tych dwóch sparingach podłamany? Wyniki są kiepskie, gra również...
Franciszek Smuda: - Nie. Nie biorę pod uwagę tego, czy było dobrze czy źle, wyniki mniej mnie obchodzą. Chcę wygrywać w lidze, a nie tutaj. Testuję różnych ludzi, przestawiam ich z jednej na drugą stronę. Dopiero ostatnie dwa mecze zagramy w takim ustawieniu, w jakim będziemy grać w rundzie jesiennej. A teraz widzę brak jakiegoś zawodnika na danej pozycji, ale przecież po to są właśnie przygotowania. Niektórzy piłkarze zmieniają styl gry, np. są tacy, którzy nie grali wiosną czy jesienią, a tu okazuje się, że teraz nabierają nowego ducha i lepiej im idzie. Tak jak Maciek Scherfchen, który już gra szybciej i robi mniej kółeczek. I o to chodzi. To chcę właśnie widzieć, by jak się liga zacznie, nie być zaskoczonym.
- Wciąż Pan jednak szuka, choćby lewego obrońcy.
- Po rozmowie z prezesem Rutkowskim ustaliliśmy, że skończyło się branie tylko po to, by uzupełnić kadrę. To muszą być realne wzmocnienia. Jeśli takiego piłkarza nie znajdziemy, to pozostaniemy bez lewego obrońcy. Ale będziemy go szukać, dopóki nie znajdziemy. To dobra decyzja, bo w końcu trzeba zacząć zespół układać, a na przykładzie takich meczów jak z Cluj czy Motherwell widzimy, jakie mamy braki. Powiedziałem chłopakom, że z ich strony musi być więcej samokrytycyzmu, bo gdybyśmy w ten sposób walczyli w europejskich pucharach, to szybko by nas rywale przewałowali.
Prezes rozmawiał też z zawodnikami, postaramy się tę drużynę rzeczywiście wzmacniać. Nie może być za to tak, że co się poruszy, to bierzemy. Przeżyłem wielu zawodników z karierze, więc wiem, który dzisiaj walczył, a który nogę odkładał. Przez 20 minut graliśmy przyzwoicie, zespół lepiej wyglądał od tych Szkotów. Później jednak "siła razy gwałt" rywali zrobiły swoje i mu też tę siłę razy gwałt musimy zastosować, jeżeli chcemy osiągnąć coś więcej.
- Lech ma wreszcie klasowego bramkarza, a tymczasem w meczu z Motherwell Dolha wpuścił trzy z pięciu strzałów...
- Był po meczu totalnie załamany, bo takie bramki nie powinny padać. To Litwin nie wyskoczył, to "Wilczek" odpuścił, to Czarnecki przegrał pojedynek biegowy. Ale takich mamy zawodników. Ktoś by powiedział, że jak tego "Czarnego" bym nie wziął, a to przecież był reprezentant młodzieżówki, to dlatego, że ja go nie chcę. A tymczasem sami widzieliście, że to przepaść. Teraz nikt mi nie powie, że Franek go nie lubi czy nie chciał sprawdzić. Póki klub ma chłopaka na garnuszku, to musi go sprawdzać, by później nie żałować, że nagle wypali już po odejściu. Jak choćby Dawid Nowak z Bełchatowa, który kiedyś był we Wronkach, ale stwierdzili, że się nie nadaje.
Lubię piłkarzy, zwłaszcza wszystkich najlepszych. Ale jak ich nie masz, to trzeba czekać, aż do nich dojdziemy. W Lubinie potrzebowałem stopera, to testowałem ośmiu, a dziewiątym był Manuel Arboleda, i się sprawdził. Ja też się denerwuję tym wszystkim - zbliża się sezon, a nie mam piłkarza. Ale to ciśnienie trzeba wytrzymać i wciąż cierpliwie szukać.
---
Były reprezentant Tunezji i uczestnik Mistrzostw Świata w Azji być może przyjedzie na testy do Lecha. Chodzi o Tunezyjczyka Emira M'kademiego - 29-letniego lewego obrońcę Esperance Tunis. Do tej pory występował głównie w klubach tunezyjskich (poza Esperance także w Etoile Sahel), rok spędził również w tureckim Sebatsporze. Dwa lata temu miał też być piłkarzem Karvana Jewłach. Wczoraj trener Lecha Franciszek Smuda oglądał kasety ze spotkaniami z udziałem Tunezyjczyka. M'kademi mógłby najwcześniej dojechać jednak na sobotni sparing z Energie Cottbus, o ile ten dojdzie do skutku. Zespół z Niemiec na swojej stronie internetowej nie ma w planach sparingu z Lechem - za to w poniedziałek ma zagrać z Leeds United.
Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań