James Toney odrzucił propozycję pojedynku z Władymirem Kliczko o mistrzostwo świata federacji IBF. Proponowaną gażę w wysokości 1,5 miliona dolarów Toney nazwał ochłapem, za który nie wyjdzie do ringu. "Lights Out" oczekuje co najmniej 2,5 miliona, co w praktyce oznacza, że to raczej nie on 11 listopada będzie rywalem Ukraińca.
Takiej kwoty nikt mu nie zapłaci. Toney, który niezbyt przykładał się do treningów przed remisową walką z Rahmanem, zwyczajnie ustawił "cenę zaporową". Amerykanin niewątpliwie oglądał kwietniowy pojedynek Kliczko-Byrd i, mimo silnego ego, zdaje sobie sprawę z tego, że szanse na pokonanie Władymira ma niewielkie.
Prawdopodobnie Toney bardziej jest zainteresowany walką ze zwycięzcą pojedynku Hasim Rahman - Oleg Maskajew, który odbędzie się w sierpniu. Obaj są jak najbardziej w jego zasięgu, zresztą z Rahmanem zremisował kilka miesięcy temu. Remis sprawił, że Rahman zachował tytuł mistrza świata WBC, a Toney może mówić o pechu, bo gdyby "przycisnął" w ostatniej rundzie to dziś on byłby mistrzem.
boxing.pl