...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
Mam nadzieję, bo K-1 potrzebuję nowych solidnych zawodników jak nigdy! Oby on okazał się dobry i wciąż się polepszał, dobrze by było gdyby również ten Maksutej wniósł trochę solidnych umiejętności. Niedługo odchodzą Aerts, Hoost, pewnie także Le Banner za 2-3 lata zrezygnuje. Ktoś musi pomóc Bonjasky'emu utrzymać tę organizację na poziomie i nie pozwolić na zalew dziwolągów, albo jakichś miernych Japończyków. Również życzę Karaevowi powodzenia w przyszłości!
Btw. należą się podziękowania Picnicowi i Tankmanowi za fotki!
Btw. należą się podziękowania Picnicowi i Tankmanowi za fotki!
Mirko Cro cop: http://www.sfd.pl/temat200862/
F. Emelianenko: http://www.sfd.pl/temat200031/
Ricardo Arona: http://www.sfd.pl/Ricardo_Arona_-_profil_+_biografia-t202915.html
...
Napisał(a)
Tak na marginesie co to ma być za super walka:Mo - Botha?Gdyby była Hoost - Aerts to tak.
...
Napisał(a)
Zgadzam się z Jarząbek. Średniawa ta "super" walka. Nie oglądałem jeszcze, ale parę rzeczy można i bez tego powiedzieć. Przede wszytkim Botha to żaden zawodnik. To, że znalazł się w zeszłym roku w półfinale GP to był wynik akcji "super przekręt (z Le Bannerem) + super fart (z Aertsem)" i tylko źle świadczy o poziomie tamtego GP. A przypomnę, że do tamtego czasu miał w K-1 bilans bodajże 0-6!
Zresztą ogólnie ostatnimi czasy mocno narzekałem na K-1, ale wygląda na to, że jest nieco lepiej, tegoroczne GP zapowiada się na najlepsze (jeśli idzie o poziom) od 2002.
Wracając do tematu - Mighty Mo może w najbliższym czasie stać się całkiem dobrym fighterem, ale też może zostać kolejnym niesłychanie przecenianym gościem. Na razie nic wielkiego nie zwojował, pokazał tylko, że jest solidny (aczkolwiek z Kaoklai'em w zeszłym roku odstawił straszną kaszanę!). Wygrał z Goodridge'm, co według mnie każdy klasowy fighter powinien umieć dokonać w K-1. Wygrał z Bonjaskym - nie jest to byle co, ale też nie nie uważam tego za podstawy za uważanie go za świetnego fightera. Remy jest mocno przeceniany, zaś w ostatnich dwóch GP okoliczności ułożyły się dla niego niesamowicie korzystnie (dość powiedzieć, że by wygrać GP dwukrotnie musiał pokonać jedynie jednego przeciwnika z czołówki!). Wystarczy obejrzeć walki Hoosta, Aertsa, Huga, Crocopa czy Le Bannera (możnaby jeszcze kilka nazwisk wymienić) za ich najlepszych lat w K-1, by zobaczyć jak na ich tle prezentuje się Bonjasky. Moje spostrzeżenia prowadzą to tylko jednego wniosku: dość marnie. Nie mówię, że jest zły. Nie mówię też, że nie zasłużył sobie na wygrane w ostatnich 2 GP, bo wygrał uczciwie i dzięki swym umiejętnościom. Ale też nie uważam go za kogoś wybitnego. Moim zdaniem - mimo, że patrząc na ilość wygranych GP jest trzeci - nie znajduje się nawet w ósemce najlepszych fighterów K-1 w historii. Tak więc pokonanie go nie świadczy jeszcze o czymś niesłychanym (stłukł go niemiłosiernie Schilt, pokonał w 2004 Filho, w tym roku właśnie Mo...a i z miernym Bothą radził sobie słabiutko), choć oczywiście może być zapowiedzią przyszłych sukcesów. Na razie więc Mo jeszcze niczym szczególnym mi nie zaimponował, raczej wciąż mam w pamięci jego ośmieszenie się z Kaoklai'em.
Wybaczcie tę przydługą dygresję o Bonjaskym (mam nadzieję, że nie wywołam jakiejś burzy moimi opiniami na jego temat ), ale chciałem jedynie przestrzec przed ewentualnym przedwczesnym zachłyśnięciem się "klasą" Mighty Mo, a przeczuwam że coś takiego może się zdarzyć (na zagranicznych forach już czasem jest zauważalne).
Zmieniony przez - Kilbian w dniu 2005-08-15 14:40:12
Zresztą ogólnie ostatnimi czasy mocno narzekałem na K-1, ale wygląda na to, że jest nieco lepiej, tegoroczne GP zapowiada się na najlepsze (jeśli idzie o poziom) od 2002.
Wracając do tematu - Mighty Mo może w najbliższym czasie stać się całkiem dobrym fighterem, ale też może zostać kolejnym niesłychanie przecenianym gościem. Na razie nic wielkiego nie zwojował, pokazał tylko, że jest solidny (aczkolwiek z Kaoklai'em w zeszłym roku odstawił straszną kaszanę!). Wygrał z Goodridge'm, co według mnie każdy klasowy fighter powinien umieć dokonać w K-1. Wygrał z Bonjaskym - nie jest to byle co, ale też nie nie uważam tego za podstawy za uważanie go za świetnego fightera. Remy jest mocno przeceniany, zaś w ostatnich dwóch GP okoliczności ułożyły się dla niego niesamowicie korzystnie (dość powiedzieć, że by wygrać GP dwukrotnie musiał pokonać jedynie jednego przeciwnika z czołówki!). Wystarczy obejrzeć walki Hoosta, Aertsa, Huga, Crocopa czy Le Bannera (możnaby jeszcze kilka nazwisk wymienić) za ich najlepszych lat w K-1, by zobaczyć jak na ich tle prezentuje się Bonjasky. Moje spostrzeżenia prowadzą to tylko jednego wniosku: dość marnie. Nie mówię, że jest zły. Nie mówię też, że nie zasłużył sobie na wygrane w ostatnich 2 GP, bo wygrał uczciwie i dzięki swym umiejętnościom. Ale też nie uważam go za kogoś wybitnego. Moim zdaniem - mimo, że patrząc na ilość wygranych GP jest trzeci - nie znajduje się nawet w ósemce najlepszych fighterów K-1 w historii. Tak więc pokonanie go nie świadczy jeszcze o czymś niesłychanym (stłukł go niemiłosiernie Schilt, pokonał w 2004 Filho, w tym roku właśnie Mo...a i z miernym Bothą radził sobie słabiutko), choć oczywiście może być zapowiedzią przyszłych sukcesów. Na razie więc Mo jeszcze niczym szczególnym mi nie zaimponował, raczej wciąż mam w pamięci jego ośmieszenie się z Kaoklai'em.
Wybaczcie tę przydługą dygresję o Bonjaskym (mam nadzieję, że nie wywołam jakiejś burzy moimi opiniami na jego temat ), ale chciałem jedynie przestrzec przed ewentualnym przedwczesnym zachłyśnięciem się "klasą" Mighty Mo, a przeczuwam że coś takiego może się zdarzyć (na zagranicznych forach już czasem jest zauważalne).
Zmieniony przez - Kilbian w dniu 2005-08-15 14:40:12
Poprzedni temat
Wand trenuje jak szalony przed walką z Aroną :)
Następny temat
Saleta - McCall: Nokaut w IV rundzie... i inne informacje!
Polecane artykuły