SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Proźba o fotki i relacje

temat działu:

Piłka Nożna

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 21451

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 392 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 4299
Kto wygral ta ustawke Polska -Anglia??

1 miejsce w typerze Euro 2004

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 8919 Wiek 36 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 72477
my, tzn Polska...anglicy dostali ostro w******l

Urodzony w Warszawie, wychowany na Łazienkowskiej
MODERATOR DZIAŁU -=PIŁKA NOŻNA=-

LINK DO DZIAŁU http://www.sfd.pl/forum.asp?forum_id=139&forum_title=Pi�ka no�na

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 1323 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 14568
i dlaczego go okłamujesz?

nie słuchaj Thomasa wygrała Rosja
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 392 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 4299
I bardzo dobrze

1 miejsce w typerze Euro 2004

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 6 Napisanych postów 2379 Wiek 36 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 23919
macie jeszcze ten filmik z ustawki polska - anglia ??

Pic na wodę fotomontaż

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 797 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 1219
komandor powinna pomietac:
opisywał to RWD u nas bo ustawke z 99 tak a czy 93 to nie wiem, a wogoel to temat jest o której
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 8919 Wiek 36 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 72477
o tej z '99 jak sie ustawiali w parku Saskim....nie wiem czy w '93 tez tam się lali

Urodzony w Warszawie, wychowany na Łazienkowskiej
MODERATOR DZIAŁU -=PIŁKA NOŻNA=-

LINK DO DZIAŁU http://www.sfd.pl/forum.asp?forum_id=139&forum_title=Pi�ka no�na

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 392 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 4299
W Parku Saskim

Banda na bande czy rowne sklady?

Dajcie wiecej info o tym, a ten z kosa na zdjeciu to Polak czy Anglik?

1 miejsce w typerze Euro 2004

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 5 Napisanych postów 8919 Wiek 36 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 72477
szadoł wklej tą relacje RWD jesli możesz

Urodzony w Warszawie, wychowany na Łazienkowskiej
MODERATOR DZIAŁU -=PIŁKA NOŻNA=-

LINK DO DZIAŁU http://www.sfd.pl/forum.asp?forum_id=139&forum_title=Pi�ka no�na

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 797 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 1219
qrfa skonczył mi abon a teraz nawet komóry nie mam zaby sobie smsa wysłać

_____________________________
RWD

Wrzesień 1999

Warszawa/Polska-Anglia

Ten mecz już długo wcześniej zapowiadał się interesująco.
Uklady na kadrze funkcjonowały w pełni - wyklarowały się dwa silen obozy, jeden skupiony wokół Arki/Lecha/Pasów drugi trochę bardziej rozbudowany ale nie tak silnie scalony to nasz w którym egzystować musiały ze sobą takie kosy jak Legia-Wisła czy Pogoń-Lechia.
Bez wnikania w szczegóły nadmienię że na 3 miesiące przed tym meczem na goscinnych występach zaogniliśmy stosunki na lini my-Zagłębie Sosnowiec. Po prostu w pewnym miejscu pomylilismy Ich z Legią i potraktowaliśmy nieulgowo.
Myślałem że na ten meczyk znajdzie się więcej chętnych ale, może z powodu środy i bardzo małej szansy obejrzenia meczu liczba nasza zatrzymała się na bodaj 35 osobach.
W drogę do stolicy wyruszyliśmy z niezłym ekwipunkiem gdyż tego dnia mogło an nas czychać wiele "atrakcji" a liczba nie była naszym atutem.
Spodziewaliśmy się standardowej wojny na kadrze z Arką/Lechem i Cracovią, z tymi ostatnimi powinniśmy podążąć jedną drogą więc czujnośc była wzmocniona.
Do tego jak już wcześniej wspomniałem spodziewać się mogliśmy próby zemsty z e strony Zagłębia sosnowiec i Legii za wspomniane już wydarzenia.
Bo na reprezentacji niby układ jest ale historia często pokazywała że jest to krucha "instytucja".
Autokar trafił nam się wyjątkowo luksusowy, wysoki, z toaletą, na 60 osób...zresztą wystarczy powiedzieć że dzień po meczu miał być środkeim podróży pewnego biura turystycznego do Hiszpanii.
Tak więc podroż upłynęła świetnie gdyż każdy miał niemal dwa miejsca dla siebie.
Do tego kierowca był naprawdę równym gościem i nie uprzykrzał zbytnio życia.
Jeszcze przed wyjazdem atrakcją stał się jeden z nas, do którego notabene teraz min skierowana moze być flaga WIERNOŚĆ, ktory był tak głodny że pożarł naraz to co było pod ręką czyli ... 3 kilo bananów i słoik musztardy...na serio.
Spodziewaliśmy się ze policja również tego dnia będzie czujna i postanowiliśmy dobrze schować nasze "przedłużacze rąk". z pomocą przyszedł kierowca który w tym celu udsotępnił nam toaletę (nam pozostały przystanki w lesie) i odkręcił od niej klamkę w razie wizyty policjantów w autokarze.
Jadąc dostajemy telefony od Lechii, już przebywającej w Warszawie, że najprawdopodobniej odbędzie się tego dnia ustawiona walka z angielskimi chuliganami. Nie powiem większośc z nas była podekscytowana tym faktem gdyż taka gratka nie zdarza się na co dzień a do tego skonfrontować swe siły mielśmy z najsłynniejszymi przecież chuliganami w Europie.
A wiadomo że na takim sprawdzianie każdy chciałby wypaść jak najlepiej.
Tak więc pełni nadziei zbliżaliśmy się do Warszawy.
Już kilkadziesiąt kilometrów przed nią pokazał nam sie 100 metrów przed nami plicjant z lornetką, po oblukaniu zapewne naszych rejestracji wyjął lizaka (nie słodycze oczywiście) i nakazał zjazd na pobliski parking.
Dziwne.
Tutaj naszym oczom ukazał sie trochę przygniatający widok, kilkanaście radiowozów i full gadów.
Oczywiscie wysiadka, rewizja nas i autobusu.
Na pytanie o toaletę i brak klamki kierowca skwitował ze jest awaria i nie da się otworzyć itd.
Uwierzyli = kamień z serca.
Pewnie gdyby nie pomoc kierowcy już tam zakończylibyśmy podróż tego dnia.
W końcu psy się odp*****lają i jedziemy dalej.
W Warszawie kierujemy się we wskazane telefonicznie miejsce.
Ponieważ nie do końca wierzymy w to ze do walki dojdzie, nie do końca wiemy gdzie jesteśmy i nie chemy robić przypału sprzęt zostaje w autokarze.
spotykamy się z chłopakami z Młodych Orłów (Lechia) oraz Teddy Boys (Legia), jest jeden gość ze Śląska Wrocław (grali tego dnia jakiś mecz i dlatego ich nie było).
Okropnie zdziwił nas to że było w Warszawie Zagłębie Sosnowiec, Pogoń Szczecin i Widzew Łódź a nie byli na miejscu zbiórki.
Nie wnikam czemu do umówionej liczby około 100 osób własnie zakwalifikowano nas a nie Ich.
Liczbowo rozkład sił wyglądał mniej więcej tak że nas było 35 a Lechii i Legii było po około 40 może ciut więcej osób.
Kerowani przez Legionistów przemieszczamy się do Parku Saskiego.
Tam czekamy na Anglików tocząc rozmowy z niektórymi Warszawiakami (choć z większością omijamy sie szerokim łukiem i spojrzeniami spode łba). Opowidaja wydarzenia ostaniej doby dla nich ten mecz zaczął się już dzień wcześniej i od tamtej pory na Starówce co rusz dochodziło do spięc między angielskimi "lads" a polskimi chuliganami.
Dowiadujemy się że angielska grupa do bicia została zaopatrzona w wydrukowane mapki ze wskazaną droga do miejsca konfrontacji.
Jak już wcześniej wspomniałem nie za barzdo do końca jeszcze wierzyliśmy że wszystko dojdzie do skutku oraz jako "persona non grata" staliśmy trochę z boku.
Nagle coś zrobiło się ciemno, stojąc na skraju parku widzimy wychodząca z niego "ławe" typów.
Rzut oka i wiadomo angole, krótkie spodenki, koszule na wierzchu lub przewiązane w pasie, niektórzy w łapach sprzęt a niektórzy browar. Inny styl chuliganki niż polski. U nas raczej typ że tak to nazwę sportowy - każdy rozgrzewa stawy, mięśnie.
No ale tak jak napisałem, od Angoli robi się ciemno.
Wysuwają się niczym cień z parku, napewno było ich więcej niż 100 (nas zresztą też), oceniam ich na mniej więcej 150 osób.

http://www.hooligans.cz/in/files/photo/124en.html 

niestety fotki coś nie wchodzą więc zostawię chociaz linka

ierwsze linie obu grup juz nawiazują bezpośredni kontakt, jak na filamch historycznych pierwsze skrzyżowanie mieczów, w tym wypadków noży dwóch Angoli z dwoma Polakami (wielkimi od jodu ).

http://www.hooligans.cz/in/files/photo/123en.html 

ngole w szoku gdyż gabaryty wśród Polaków naprawdę spore a przecież dla nich jesteśmy egzotyką, nic o nas nie wiedzą i taktuję zapewne jak my Rumunów czy Ruskich.
Opisywane psychologiczne pierwsze skrzyżowanie zdecydoanie na korzyść Polaków, my jako że staliśmy z 30 metrów dalej dobiegamy do linii frontu.
Widać w oczach Anglików zawahanie. Jak wyszli z parku rozbujani, pewnie siebie, idący po łatwe zwycięstwo (jak zawsze w całej Europie) tak Ci z adlszych szeregów stanęli wryci i pokazali chwilę słabości. I to był ich błąd. Zgrało się to wszystko w sekundę z naszym wbiegnięciem w nich i zaczęło się k...a ... braveheart
Angole z wyjątkami biorą odwrót, wyjątki próbujące walki są od razu torpedowani...lądują na glebie. Może jestem kurcze troszkę zboczony ale wyglądało to świetnie...goście stojący do nas twarzami, czyjś wyskok, kop w ryj i syn Albionu na glebie.
Oczywiście zaraz nad gościem wiruje kilka osób by wykluczyć go z dalszej potyczki.
Peleton podąża na wskroś przez park za stadem Anglików.
Ci topnieją, grupki próbujae podjąć walkę za każdym razem przegrywają je i pozstają na trotuarze , jak nazwałby to Warszawiak.
Nie mam pojęcia ile to trwa gdyż w takiej sytuacji człowiek jest w lekkim amoku i szzcerze pisząc nie za bardzo się kontroluje.
Anglicy wylatują z parku z drugiej strony i przebiegają przez skrzyżowanie z torowiskiem.
Na końcówce parku obracają się by spróbować jeszcze walczyć.

http://www.hooligans.cz/in/files/photo/206en.html 

łychać policyjne syreny.
Legioniści powoli się wycofują słysząc to, zostajemy niemal samą Wisłą, kilku z Lechii i Legii.
Nie że jesteśmy jakieś kozaki ale nawet nie znamy terenu i wolimy zostać w grupie niż się rozbiegać.
Teraz spięcie z Anglikami na pasach, angole wykorzystują swoje stanowisko na torowisku i leci na nas grad kamieni.
Z naszej strony to samo.
Patrzę a koło mnie stoi kolo w koszulce piłkarskiej jakiegoś angielskiego klubu.
W amoku nikt dokladnie się nie przygladał a się okazuje że kilku nei mających sił uciekać stoi między nami.
Ładuje gościowi się z butem na klatkę i facet ląduje na glebie, jeszcze strzał by przygnieśc go do gleby ale nie ma za dużo czasu gdyż kamory świszczą woól i odbijają się od chodnika.
Już widać radiowozy, podnozę głowę i widze podobny jak w moim pzypadku widok, kilku Angoli na glebie i chłopaki nad nimi.
Ale teraz gdy zagrożenie z strony psów stało sie już widoczne nerwy puszczają wszystkim i się rozbiegamy po kilka/kilaknaście osób.
Na szczęście trafiam do grupy z jakimś Legionistą ktory dobrze zna rewiry i prowadzi nas w jakieś bezpieczne miejsce.
Nie zanm się na geografii naszej stolicy ale Kolumnę Zygmunta poznam.
Pod nią lądujemy.
Idzie jakiś chłop w koszulce piłkarskiej klubu w Wysp. Krtóki pokaz elokwencji i językoznawstawa
"where are you from?" "...yyyy...." "where are you from!?" "i'm from Germany...Bremen"
chwila zawachania po czym koles z Krk ktoremu widać szok bitewny jeszcze nie spadł odpowiada "na pewno k...a" i nokautuję gościa najlepszym cisem łbem w pysk jaki kiedykolwiek widziałem...Angol leci do tyłu z dwa metry i udaje nieżywego.
Idziemy dalej ale tych Angoli wokół sporo...ale większość unika spojrzeń, to nie ci od mocnych wrażen a że Wyspiarzy tego dnia przybyło chyba z 2 tysiące to są na każdm kroku.
Nie lejemy już nikogo, tzreba się dostać pod stadion.
Kierowani nadal przez Leionistę tułamy się ajkimis tramwajami, autobusami. Widać kursujące radiowozy i przyglądających się psów z nich, juz wiedzą o awanturze w Saskim. Rozdzielamy się na jeszcze mniejsze grupy.
Gdzieś w centrum cumuję z jakimiś typami z Wawy, Gdańska i Krk na obiadku.
Teraz letarg i sielanka, czas ukoić nerwy, rozmowy w kanjpce z sympatycznymi Warszawiankami, piwko i tego typu uspokajacze.
W końcu spotykamy się większą grupką i udajemy się pod stadion.
Legioniści w drodze informują nas że bardzo cięte jest na nas sosnowieckie Zagłębie.
Trochę cięzko by w tej chwili jesteśmy porozbijanai na grupki.
Trafiamy do jakiegos parku w okolicy stadionu, prechodzimy nim i mijamy grupkę Zagłębia i Legii.
Kolesie z Zaglębia wyglądają naprawdę konkretnie.
Krzywe spojrzenia ale do niczego nie dochodzi...być moze łagodzi sytuację obecnośc z nami typów z Lechii i u nich chłopaków z Legii.
Zaraz mijamy Widzew, Motor, rozmowy ze znajmomymi z całej Polski...w czasie tych wszystkich meczów repry znamy się już z gościami z tych ekip osobiście.
Ciągle oczekiwanie na Triadę (Arka-Lech-Cracovia) ale i nieustające opisy przeżyć sprzed kilku godzin z parku.
Każdy opisuje jak to widzial ze swojej perspektywy, każdy dodaje nowe sczególy , informacje prasowe powoli docierają do nas ... kilkunastu angoli rannych w tym kilku ciężko...kilku pociętych kosami.
Oczywiście podejrzenie pada na nas ale daję sobie łeb uciąć że to nikt od nas...wszystko bowiem zostało w autokarze...my do końca nie wierzyliśmy że będzie ta ustawka.
Bilety na mecz ma chyba tylko 6-8 osób od nas.
Legia proponuje jakieś fałszywki, kserówki, drogie oryginały itp.
Stwierdzamy jednak że ch.j ze stadionem, oglądnimy mecz w jakiejś kanjpie przy piwku.
Ci co mają iśc na mecz idą a my ładujemy się na chwilę w autokarze i odpoczywamy.
Krótki przegląd okolicy w poszukiwaniu knajpy z telewizorem zakończony niepowodzeniem.
W końcu wpadamy na pomysł najprostszy z prostych...przecież mamy TV w autokarze.
Parkujemy z 200 metrów od stadionu (jak się idzie od Powiśla zawsze na Legię to mijając krytą skręca się w lewo nad kanał i sektor dla gości -my staliśmy z 50 metrów dalej w przód).
Zapraszamy do rodka kilkunastu chłopaków z Polonii Bydgoszcz którzy również kręca się bez koncepcji wejści na stadion. Muszę przyzanć ze jak na tak nieznaną grupę charakteryzowali się naprawdę imponującymi gabarytami.
Popijamy piwko, oglądamy mecz, gadamy z Bydgoszczanami a doping i odgłosy ze stadionu mamy na żywo tuż obok (wyłączamy wogóle głos w TV).
W pewnym momencie ze stadionu słychać szum, wrzawę i po chwili TV pokazuje spięcie między sektorami Anglików i Polaków. W cemtralnym miejscu sławna czerwona flaga Wisły. W pewnym momencie znika a my dostajemy ****icy bo myślimy ze zdobywają ją Anglicy.
Między sektorami widać latające race.
Musimy dostać się na stadion.
Mam pomył gdyż dwa lata wstecz wbijałem się na Żylete od tyłu w kilka osób przez jakies garaże na mecz Polska-Węgry.
Niestety opisywałem już naszą miejscówkę a wobec tego ze była położona tuż za sektorem Anglików powitało nas chyba z 300 psów i zapory z barierek oraz szaleniec na koniu (standard w WuWuA).
W takiej liczbie jaka prezentujemy (40 osób) nawet nie ma się co ośmieszać.
Rezygnujemy z próby dostania się na stadion.
Na szczęście okazuje się że flaga Wisły jest w rękach Wiślaków, na stadionie uspokaja się i mecz dobiega końca.
Jedziemy pod Żródełko (kanjpa Legii) gdzie przychodzą ekipy z całej Polski.
Legioniści po telefonicznych rozmowach z Anglikami przekazują że synowie Albionu rozdrażnieni przed meczową porażką chcą rewanżu.
Pada propozycja miejsca - pod Pałacem Kultury, Angole będą szli na Centralny a my mamy gdzieś czekać.
Udajemy się tam i parkuejmy autokar z drugiej strony Pałacu.
Przy głównej trasie jest sporych rozmiarów ogródek z krzesłami itp itd.
Siedzimy sobie popijajac piwo, dozbrajając się, jedząc i obserwujemy zjazd innych ekip z Polski.
Tutaj już dokładnie nie mogę stwierdzić jakie kluby były bo ciemno było jak skur...
było już cos koło 23-ej.
W końcu słychać a wręcz czuć zbliżajacy się tłum Angoli.
W ciemnościach nic nie widać ale słychać wrzaski i śpiewy.
Muszę przyznać że o ile przed meczem organizacja była super o tyle teraz było więcej haosu, trochę się niepokoiłem o wynik tej potyczki.
Tym bardziej że nie znamy nawet liczby Angoli, a jak ida k...a wszyscy??
2000?

Jednak tym razem policja była szybsza, na nieszczęście dla Anglików.
Kaski wpadają do naszego ogródka i wymiatają ans na chwilę z niego.
Gdyby Angole wpadli chyab by wygrali.
My po chwilowym wycofaniu, dozbrajamy się i wracamy gdyż tarsą przed ogórdkiem własnie maszeruje kilkuset Angoli.
Nie wiem jak się zaczeło ale psów juz tutaj nie było a jak wpadłem na ulicę już wszystko się działo...ekipy z Polski z ciemności wskakują na Angoli z boku i z tyłu.
Ci w szoku.
Krótkei walki spowodowane tym ze wpadamy bezpośrednio w ich watachę ale ogólnie Anglicy dra zelówy na Centralny, który mają ze sto metrów przed soba.
Nie wiem co się działo na poczatku ich peletonu ale domyślam się że poszła panika i udezryli w tych psów którzy nas wcześnie wymeitli z kanjpy i teraz szli przed Angliakmi z przodu.
Widok był taki że go nie zapomnę do końca życia
W ruchy był cały sprzęt ogródkowy i kanjpiany.
W końcu znów leca psy i trzeba się zmywać albo grać głupa.
Jako że autokar mamy 30 metrów dalej nam pozostaje kleić głupa.
Widzę kilku stojacych gości z tobołami i przyglądajacych się całej bitwie z boku.
Podbijam do nich i udaję że stoję z nimi.
"szto eta ?" słyszę (ooo goście zza wzchdzniej granicy)
goście z wybałuszonymi oczami patrzą na mnie oczekując że im nie wiem co oznajmię, ze trzecia wojna światowa czy co?
odpowiadam "eta tolka futbol miacz ... Polska-Anglia".
Kiwają ze zrozumieniem i dalej stoją w szoku nie wiedząc co zsobą począć. Ja za to wiem, opuszczam ich i widząc że psy wracają do swoich podopiecznych Anglików, udaję się do autokaru.
Nie muszę dodawać że po takic wyczerpujących wydarzeniach zjadłbym konia z kopytami i wypił beczkę piwa. Na szczęście okazuje się że dosłownie 10 metrów obok naszego autobusu stoi taki autobus unieruchomiony przeroiony na całodobową jadłodajnię.
Zaszyci w ciemnościach autokaru (nie świecimy świateł by nie zwabić psów których mnóstwo stoi 100 metrów od nas chroniąc dojścia do Centralnego) wychodzimy po 3-4 osoby do "restauracji" i wracamy z zakupami. w ten sposób mozemy oglądać bezpiecznie manewry psów, pozywiając się przy okazji.
Nie odjeżdżamy jednak gdyż Legioniści informują nas (a jest już koło północy) że jest jeszcze grupa anglików chętna na kolejny rwanz znów w Parku Saskim.
Mediacje jednak z Anglikami przedłużają się o wiele za dłuo, owszem może i dla Legionistów to był kąsek bo byli u siebie wmieście ale dla nas poruszanie się takim autokarem po nieznajomych terytoriach w środku nocy w chwili gdy setki policjantów trzepią miasto w poszukiwaniu takich jak my to już za duże ryzyko.
Do tego dochodzi zmęczenie całym dniem i zaczynają się dywagacje czy jest sens jeszcze zczekać oraz tłuc się w parku nocą (to byłby już zupełny hardcore). Powoli przeważa opinia o bezsenscie takiego czegoś.
Do tego rozmowy między stronami coś się nie kleja.
W końcu ulegamy namową kierowcy, który jak już wspominałem następnego dnai mial tym samym autokarem zapipcać do Hiszpanii, udajemy sie w drogę powrotną do Krakowa.
Wraz z nami wraca dwóch Wrocławian, którzy nie mają czym wracać a i wizyta na centarlnym nie była wtedy dobrym rozwiazaniem.
Byłem tak zmęczony a miejsca było tak duż że usnąłem chyba nim jeszcze wyjechaliśmy ze stolicy.
Wszyscy zresztą chyba popadali jak muchy.
Gdy się obudziłem szok, gdzie my k...a jesteśmy?
Spodek!
Dopiero po chwili doszło do mnie ze kierowca okazał się naprawdę gość i podwozimy chłopaków ze Śląska do Katowic gdyż z Krakowa nie mieli dobrych pociągów.
Znów zasnąłem a gdy się obudziłem to było już jasno a my dojeżdżaliśmy do hali Wisły dgze zaparkowany miałem samochód.

Powrót do domu w chwili gdy rodzice wychodzili do pracy, standardowe pytanie "O KTÓREJ MIALEŚ BYĆ ?!?!" (przed wyjściem twierdziłem ze koło północy) ale już po chwili spałem jak niedźwiedź.

Przepraszam za literówki-czytam te poprzednie opisy i widzę że mam ich dużo ale teksty są za długie by chciał mi się je ponownie sprawdzać
Oczywiście mogą być jakieś drobne niezgodności z rzeczywistością ale nerwy, czas robią swoje

post scriptum napisało życie...w swiat poszła puszczona przez Legionistów wersja że noży użyli niedobrzy ludzie z Krakowa...ehhh...daje sobie głowę uciąć że to nie my...

WYSPIARZE NA TROTUARZE
http://zzaassee.w.interia.pl/Hools3.jpg 
http://zzaassee.w.interia.pl/Hools4.jpg 
http://zzaassee.w.interia.pl/Hools5.jpg 
http://zzaassee.w.interia.pl/Hools6.jpg 
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Borek i Kołtoń

Następny temat

RADOMIAK RADOM

forma lato