Witam wszystkich. W związku z tym że od kilku lat miałem problemy z samopoczuciem, brakiem energii itp porobiłem dużo badań. Okazało się że mam niski poziom testosteronu (wynik zawsze w granicach 3-4, przy normie 2.8-8.3). Były najpierw próby leczenia klomifenem - bezskuteczne. Od miesiąca jestem na terapii zastępczej. Przyjmuje prolongatum jedna ampulka co 7 dni. Przez pierwsze trzy tygodnie czułem się super. Ostatnio niestety dopadł mnie kryzys, ciągle zmęczenie, zmulenie, senność, zero libido. Zrobiłem badania, cztery dni po iniekcji, wynik testosteronu 5.85 przy normie jak powyżej, wynik estradiolu 51 przy normie 7-42. Przypomnę że jest to czwarty dzień po iniekcji, więc pewno w pierwszym lub drugim dniu estradiol będzie z dwa razy powyzej normy. Został mi przepisany letrozole bluefish 2.5mg (próbowałem namówić na armidex, ale stwierdził że letrozol będzie lepszy) w dawkach pół tabletki codziennie. Trochę mnie tym zdziwił Bo raczej kierowałem się tym żeby brać cwiartke w dniu iniekcji, bo chce trzymać estradiol nisko, ale w normie, a nie zeby spadł ponizej normy. I mam dwa pytania odnośnie ten sytuacji:
1. Faktycznie trzymać się zaleceń i brać ten letrozlol w takich dawkach czy lepiej jakoś inaczej?
2. Poruszyłem też temat testosteronu, jak dla mnie jest to średni wynik, szczególnie że suplementuje się z zewnątrz co wiąże się z kosekwencjami typu blokada przysadki itp, więc chciałbym wykorzystać z niego jak najwięcej. Wcześniej robiłem tez badanie po 7 dniach od zastrzyku (w dniu kolejnego zastrzyku) i wynik byl trochę powyżej 4. Zaproponowałem lekarzowi żeby zmniejszyc częstotliwość i brać co 5 dni, ale uznał ze obecny wynik jest prawidłowy i podejrzewa że nic przy zastrzykach co 5 dni nie odczuje zbytniej różnicy, więc on rekomenduje zostać przy zastrzykach co 7 dni, ale jeśli uważam że co 5 będzie dla mnie lepsze to mogę spróbować. Jak myślicie, przy takich wynikach lepiej brać co 5 dni po
100 mg?