Probiotyki - kilka pytań

Nie zakwestionujesz tego, że są na świecie szpitale w których są ludzie efektywnie leczeni z nowotworów za pomocą dożylnych wlewów witaminy C ale jakoś w Polsce ci co mają ,,wpływy" jakoś to nie obchodzi- ciekawe dlaczego? . A witamina C to nie rezeratrol, a rezweratrol to nie witamina C, więc nie widzę związku. Co do psów i kotów to tak jak i ludzie nie są do końca ,,wolni" od skażonego; powietrza, jedzenia i innych czynników wpływających negatywnie na zdrowie dlatego też mogą popadać w rożne choroby.

Nie kwestionuję wcale tego, że wit.C może być w pewnych sytuacjach przydatna, tylko mam wątpliwości co do tego, czy w każdej ilości i formie jest aż tak bezpieczna, jak sugerujesz.... Ja bym tego bardzo chciała, bo byłby to wtedy cudowny lek, ale trudno mi uwierzyć w mocno aktywną chemicznie substancję, która podawana w ilościach znacznie przewyższających potrzeby (jak to może się zdarzyć przy rutynowej suplementacji) - nie miałaby żadnych skutków ubocznych.
Dlaczego wrażliwym osobom trzeba ją podawać w postaci buforowanej? Bo w większych ilościach atakuje, podrażnia tkanki jelit. Skąd wiadomo, że podobne rzeczy nie dzieją się, kiedy jej nadmiar krąży w naczyniach krwionośnych?... To, że roztwór podawany dożylnie, może niszczyć komórki rakowe u chorych, nie oznacza jeszcze, że stosowanie przez długi czas wysokich dawek jako suplementu, nie będzie w jakiś sposób szkodziło... Być może chorzy na raka mają na nią zwiększone zapotrzebowanie i dlatego dobrze tolerują, ale jednak interesuje nas suplementacja ludzi zdrowych i na dodatek przeważnie dobrze się odżywiających, którzy dostarczają jej sobie sporo już w jedzeniu.
Porównuję ją do innych antyutleniaczy, ponieważ też są to substancje o wspaniałych właściwościach (gdy są naturalne w jedzeniu), ale jak na razie, z badań wynika, że ich syntetyczne czy wyizolowane formy, nie działają tak samo na ludzki organizm, nie zapobiegają rakowi, a wręcz mogą go przyspieszać...
Oby z wit.C okazało się inaczej, choć już sam fakt, że w większych ilościach tłumi jakieś funkcje przystosowywania się organizmu do wysiłku (wzrost mięśni) - wydaje mi się niefajny... Adaptowanie się do warunków życia to jedna z podstawowych potrzeb, aby przetrwać, więc jeśli coś zakłóca tak ważne procesy, to kto wie, czy nie będzie też źle wpływać na coś innego...

Nikt tutaj chyba nie pisał o spożywaniu witaminy C, czy omegi 3 w końskich dawkach rzędu kilkudziesięciu gramów.. Tak jak pisałem nie substancja, lecz dawka czyni truciznę. Pijąc zbyt dużo wody, też możemy doprowadzić chociażby do wypłukania składników mineralnych. Nie widziałem chyba na oczy badania, które potwierdzałoby wyższość naturalnej wit. C (np. z aceroli) nad syntetyczną. Dawka zalecana ~80 mg to śmiech na sali. W mojej opinii co najmniej te 2g dziennie każdy człowiek spożywać powinien. Podobnie omega 3 z wysoką zawartością kwasów epa i dha (1-2g lub trochę więcej w zależności od potrzeb). Świetnie działają przeciwzapalnie, ładnie wpływają na wyrównanie gospodarki lipidowej.
Pytanie odnośnie zwierząt? Nikt tutaj nie traktuje witaminy C jako panaceum, a jedynie przydatne narzędzie do poprawienia funkcjonowania organizmu. To, że może komuś pomóc w walce z rakiem, tak samo choćby jak wyrzucenie węglowodanów z diety, to jeszcze nie znaczy że człowiek suplementujący się od dziecka witaminą C, lub unikający węgli nie będzie miał nowotworu. Akurat w tym argumencie żadnej logiki nie widzę.




Zmieniony przez - WnMPapa w dniu 2016-09-04 14:03:12

Ten pan Cathcart (czy jak mu tam) zaleca końskie dawki, ile tylko dasz radę wcisnąć bez biegunki (dlatego o nich pisałam).

Co do wyższości wit.C... Nawet mając identyczny związek chemiczny, ale wyizolowany, zazwyczaj osiągniesz gorsze rezultaty w korzystnym działaniu na organizm, niż pobierając ten sam związek z jedzenia, w którym towarzyszą mu setki innych związków wspomagających.
Na przykład zjadając cytrusy o takiej samej zawartości wit.C jak kapsułka, dostarczysz sobie dodatkowo inne witaminy, mikro- i makroelementy, antyutleniacze - które z reguły wspomagają i potęgują działanie samej wit.C.
Poczytaj sobie o synergicznym działaniu antyutleniaczy i innych związków.

Z dużym prawdopodobieństwem, dzięki synergizmowi działania, osiągniesz taki sam albo lepszy efekt, spożywając identyczną dawkę tej samej witaminy z konwencjonalnych produktów, niż gdybyś zjadł tę samą dawkę wyizolowaną , w postaci proszku.
Był taki artykuł o wchłanianiu o3 z preparatów i z ryb, który obrazuje zjawisko. Jedząc rybę, całkiem inaczej przyswajasz o3, niż z kapsułek z tranem czy samymi o3... Jak na złość, nie mogę go teraz znaleźć :/ .

Czyli jeśli tylko jest możliwość pokrycia zapotrzebowania na dany składnik z jedzenia, to powinno się w pierwszej kolejności wybierać jednak jedzenie, a suplementy (choćby najbezpieczniejsze) traktować jako ostateczność.
Stosując suplement , np. o3 tak naprawdę nie wiesz, ile go wchłaniasz i wykorzystujesz. Łatwiej o przedawkowanie, jak i zbyt małą dawkę.

Co do zwierząt, to chodziło mi o to, że gdyby witamina C rzeczywiście tak dobrze chroniła przed nowotworami, to nie powinny tak często chorować na nowotwory, mając możliwość syntetyzowania jej na bieżąco w swoim organizmie. Jednak toksyny zawarte w karmach wywołują u nich choroby i ta witamina C im nie pomaga...
Podstawą do uniknięcia chorób jest zawsze unikanie potencjalnie chorobotwórczych czynników, a nie zwalczanie ich skutków.

Dlatego nie widzę np. sensu w przetrenowywaniu się i łagodzeniu skutków tego stresu suplementacją wit.C. Dajmy na to, że obniża kortyzol, ale czy niweluje WSZYSTKIE negatywne skutki przetrenowania w organizmie? Szczerze wątpię... Człowiek do regeneracji potrzebuje całej gamy różnorodnych składników odżywczych i nawet jeśli zmniejszy stres przy pomocy wit.C, to wciąż ma nadwyrężone stawy, mięśnie , układ nerwowy, narządy produkujące hormony... Może dzięki obniżeniu kortyzolu schudnie, ale czy nadąży z pełną regeneracją wszystkich ważnych organów? Moim zdaniem nie. Procesy regeneracji przebiegające w organizmie wymagają czasu, a tego żaden suplement nie zastąpi.

Koniec końców, jeżeli dla sportowca, nawet amatora zależy na wyniku, to jednak intensywność treningowa musi być dość wysoka. Regeneracja jest podstawą, która prawidłowo przeprowadzana funduje nam profity w postaci dobrych wyników, przywraca nasz organizm do stanu hmm - używalności? Dodatkowo poprzez takie "drobnostki" jak uzupełnianie witamin, minerałów, czy innych uzasadnianych wspomagaczy - pomagamy naszemu organizmowi wejść na wyższe obroty i wycisnąć nawet te 5% więcej w każdym treningu, co później nierzadko ma duże przełożenie na wynik sportowy.

Na pewno regeneracja jest super ważna, ale dostosowanie intensywności/częstotliwości treningów do możliwości swojego ciała jest imo jeszcze ważniejsze. Trochę kortyzolu wspomaga rozwój formy, a jego nadmiar - szkodzi.
Moim zdaniem, jeśli ktoś doprowadza się do przewlekłego zbyt wysokiego poziomu kortyzolu i potrzebuje go obniżać jakimiś preparatami, to znaczy, że nie umie uchwycić tej równowagi między odpowiednią ilością wysiłku, a przetrenowaniem.

Spójrz na wpisy pod jednym z ostatnich artykułów _Knife'a_ o przetrenowaniu :) . Sami przetrenowani... Myślisz, że nie stosują suplementów?
Stosują... ale suple nie poradzą, kiedy próbuje się zmusić organizm do pracy ponad siły. Co najwyżej częściowo złagodzą skutki, ale nie zdziałają cudów. Gdyby suplementy były na to skuteczne, to wokół nas chodziłaby armia Schwarzeneggerów...

Te dodatkowe 5% mocy z większym prawdopodobieństwem wyciągniesz, mając intuicję co do traktowania swojego ciała (kiedy przycisnąć, kiedy odpuścić), niż stosując suplementy.
Być może, stosując SKUTECZNE i potrzebne Tobie w danym momencie suplementy - wyciągniesz dodatkowe 5% lub więcej - tylko pytanie, na ile one są skuteczne i na ile je potrafisz dobrać do swoich potrzeb.

http://przepisnazdrowie.eu/pl/probiotyk-10-mld-120-kapsulek-puritans-pride.html

To jeszcze na koniec spytam o radę,co myślicie o tym probiotyku? Niby skład dobry tylko szkoda,że nie jest podane ile bakterii jest w poszczególnych szczepach.

Jeżeli taka jest faktyczna zawartość tego probiotyku, to wygląda ok.