znalem taka dziewczyne ze jak z nia gdziesz szedlem to wiedzialem ze o nia nie muszze sie martwić (kiedyś biegala duzo, i nie byla jakaś tam laleczka, ktora boi sie konfrontacji kazdej) miala tylko porabanych kumpli wszedzie .
raz szlismy sobie taka gropka z miasta - 4 kolesi, ja i 3 takie dupeczki w tym ona, idziemy przez takie tam osiedle i mijamy 2 potpitych czobkow , ktorzy juz z daleka widać ze zaczepki szukaja, ze szedlem pierwszy to im troche z drogi zeszlem, a jeden z nich i tak mnie jakos szturnchnal, mysle no hooy palant jakiś trza isc dalej a oni zaczeli pyskowac do tych 4 z ktorymi szedlem zeby spierniczali bo to ich osiedle, to sie z deczka cofnalem, mysle razem jest nas 5 przecie nie ma sie co bac, Z deczka sie zdziwilem kiedy tamtycch 4 zaczelo sie "wycofywać" ale no coz zaczekalem jeszcze chwile na kolezanki i ide ostatni. i slysze ze jeden z tych 2 kolesi zaczol cos pierniczc a po chwili zarabal mi skopa w plecy, odwrocilem sie wzialem za chabety i walnalem na taka budke bo to bylo na ryneczku, a tu kontem oka widze tego drugiego, wiekszego z petara leci, ledwo zdazylem puscic pierwszego i sie schylić, i ta pierwsza dostalem w glowe jakos nastepne dwie ominalem i zobaczylem ze tamten podbiega to nie mialem wyjscia musialem spierniczać.
a najbardziej mi sie chcialo smiać z tamtych 4 jak ich zaczeli gonić , jeden sie wywalił, podlecial do niego ten wiekszy i mu wy...ł. a dziewczynom nawet glos z glowy nie spadl , kolesie sie zachowywali jakby ich nie bylo.
u mnie w miescie nie ma sie co bac o laski
Pozdrawiam.
You don't belive in haeven cause we leave in hell...