co za niewdzieczny sport o ile mozna to nazwac sportem .
Chodzisz na treningi x razy w tygodniu tydzien w tydzien przez lata ukladasz dzien pod silownie i posilki , wazysz kazdy posilek tak zeby wszystkiego bylo w sam raz , nie pijesz , nie palisz robisz wszystko zeby zmaksymalizowac przyrosty , czytasz codziennie i starasz sie wzbogacac swoja wiedze . Trenuj ciezko czasami konczy to sie rzyganiem . Rezygnujesz z wielu rzeczy (ktore i tak dla Ciebie nie maja znaczenia - np dyskoteka w sobote ) z racji tego ze chodzisz
na silke i prowadzisz "zdrowy" tryb zycia. Wszystko po to zeby wygladac tak jak sobie wymarzyles. ( mowie tutaj o powaznym podejsciu ) I jaki tego efekt? przedwczesna smierc w wiekszosci przypadkow lub powazne problemy zdrowotne.
Ale z drugiej strony dlaczego mielibysmy odbierac sobie marzenia?
Dlaczego mamy nie robic czegos co kochamy?
Cos co sprawia ze nasze zycia jest lepsze i jestesmy szczesliwi kazdego dnia bo trening sie udal ?
Jezeli przestaniemy koksowac i traktowac silowni powaznie co bedziemy robic ? zastanwial sie ktos z was ?
Co by robil gdyby nie chodzil na silke? moze gral w tenisa albo niewiem , zyl jak zwykly kowalski bez celu budzil sie rano i byl nieszczesliwy?
Klucz do szczescia to robic to co sie lubi robic.
Oczywiscie trzeba znalesc jakas rownowage poza silownia miec czas dla rodziny , czas na wspolne wypady weekendowe czy wyjscia wieczorem lub wakacje . Wiadomo ze w naturze czlowieka zawsze pozostanie szukanie restuaracji gdzie mozna dobrze zjesc w poblizu tego gdzie sie bedzie lub szejk w torbie ale jakos nie widze dla siebie innego zycia .