W środę robiłem barki, no i przyznaję się bez bicia, zachowałem się jak dzieciak... Przekozaczyłem przy żołnierskim i coś poszło w nadgarstku. Od tamtej pory boli jak prostuję rękę tak żeby była "równolegle do podłogi". Ciężko mi to wytłumaczyć. Przy trzymaniu jej jak do gryfu skośnego jest jeszcze ok, ale jak przekręcę jak do młotków czy jak do gryfu płaskiego to normalnie zesrać się idzie. Boli jak cholera.
No i co mam teraz robić? Jestem w połowie cyklu na Xpandzie, na który wydałem z 500 złotych i ani mi się myśli przerwać go. Robię swoje życiówki. Dzisiaj robiłem klatkę no i jeszcze jakoś poszło po mękach. Ale jak zacząłem robić biceps to mało się nie zesrałem. Ta prawa ręka była do niczego.
Dodam, że coś takiego zdarza mi się po raz drugi. Miałem tak już jakiś rok temu. Wtedy po prostu zarzuciłem ciężary na jakiś miesiąc i przeszło, chociaż zawsze czułem ten nadgarstek przy większych obciążeniach i takim trzymaniu ręki jak pisałem wcześniej
Co mam robić? Wiązać to jakoś? Brać przeciwbólowe i zaciskać zęby? Proszę tylko nie mówcie mi, żeby zrobił sobie miesiąc przerwy...