Wywiady
ŁUKASZ SZULC -
k-1fights.pl
Łukasz, to nie jest pierwsza twoja wielka impreza, walczyłeś jako pierwszy polski zawodnik na oficjalnej gali K-1 MAX na Białorusi a teraz przyjdzie ci zaprezentować się na własnym polskim ringu. Jakie masz odczucia przed startem?
- Witam wszystkich. Jestem dobrej myśli, wierzę że przy odrobienie szczęścia uda mi się zajść wysoko w tym turnieju. Może nawet do finału. Impreza jest ważna i medialna, jest głośno o niej. To bardzo dobre miejsce żeby się pokazać. I to z jak najlepszej strony.
Na co liczysz w tym turnieju? Interesuje cię zwycięstwo i dalsze kwalifikacje? Czy raczej traktujesz to jako jednorazowy prestiżowy występ przed polską publicznością?
- Chyba jedno i drugie. Wierzę, że dobry występ otworzy mi furtkę dalej i posypią się propozycje. Wiem, że gala powiązana jest z tym co dzieje się światowym K-1 i jeśli wypadnę tu dobrze to może dalej trafię na turniej do Moskwy a stamtąd można wejść do Japonii.
Ostatnio zanotowałeś trudny występ przegrywając walkę w 15 sekundzie w Nowej Soli co było szokiem, tym bardziej że wcześniej pokonałeś tego rywala. Czy to cię nie zniechęca? Tutaj wystąpisz na dużo poważniejszej i mocniej obsadzonej imprezie...
- To był czysty przypadek. Byłem murowanym faworytem i zgubiło mnie to. To też pokazuje, iż ten sport to nie szachy i można tu naprawdę mocno oberwać. Zdarzyć się może wszystko. Moim zdaniem to jest piękne w tym sporcie. To pokazało mi że z każdym mogę przegrać, bo jesteśmy tylko ludźmi. Cieszę się że to stało się na początku walki niemal w pierwszej akcji. Mariusz Cieśliński, który komentował galę powiedział, że wtedy stawiałby wszystkie pieniądze na mnie a stało się jak się stało..cóż, doszedłem do siebie zrobiłem badania po imprezie i jedziemy dalej...
Ta turniejowa ósemka jest dość wyrównana. Znasz większość rywali. Czy jest twoim zdaniem jakiś faworyt? Czy ty i Piotrek Kobylański będziecie takimi faworytami?
- Na pewno będziemy nimi ze względu na to że bijemy się w Polsce. Na przykład ja przegrałem na Białorusi z Vitaliyem Hurkou tylko dlatego, że walczyliśmy w jego kraju. Wszędzie indziej wygrałbym tę walkę.To może być ważne, ale takim turnieju ciężko wskazać faworyta. To jest często loteria. Ostatni turniej K-1 w Warszawie był tego przykładem. Tomek Sarara toczył piękne walki, potem w finale miał na deskach Estończyka i nagle sam znalazł się deskach bo zadecydowały detale i wszyscy wiemy jak to się skończyło.
A powiedz, czy obserwując to co działo się na ostatniej gali K-1 MAX w Korei z udziałem Michała Głogowskiego, czy uważasz że ktoś z tej ósemki może awansować i nawiązać z najlepszymi walkę?
- Uważam, że my w Polsce mamy wysoki poziom Kickboxingu i nie mamy się czego wstydzić. Polscy zawodnicy często są lepiej wyszkoleni niż nawet Holendrzy. My w odróżnieniu do szkoły holenderskiej walczymy bardziej cwaniactwem, finezyjnie i lepiej technicznie. Zejścia,
zakroki, kontrowanie. Oni tylko uczą przeć do przodu patrzą kto kogo przebije w wymianach ciosów i siłą. To kwestia czasu jak polscy zawodnicy wejdą do czołówki. Tutaj nie ma przypadkowych osób w tym turnieju i wygrać może każdy.
Jest ktoś kogo obawiasz się w tym turnieju? Cytowany wcześniej Mariusz Cieśliński potwierdził, że np. Rosjanin Tislenko będzie groźny.
- Przyznam się że nie wszystkich udało mi się obejrzeć. Ja widziałem Enriko Gogohia na Białorusi i uważam że nie jest taki groźny jak twierdzą wszyscy. Tam wygrał pierwszą walkę przez nokaut z Kazachem, potem miał na deskach Vitaliya Hurkou w pierwszej rundzie a potem spuchł. Tlen się skończył i z trudem przetrwał do końca pojedynku. Jednak na początku każdej walki jest groźny - robił takie kombinacje rękoma, że szok!
Czujesz już presję tego występu? Motywuje cię to czy nie motywuje?
- Ja się cieszę z występu przed swoją polską publicznością. Wierzę że mi i Piotrkowi doda to wiatru w skrzydła i wypadniemy dobrze.
Łukasz, jak zachęciłbyś kibiców do przyjścia na tę galę? Co możesz im obiecać, by zechcieli wspierać polskich zawodników?
- No cóż..zachęcam wszystkich, bo to będzie gruba impreza, czekają nas bardzo dobre walki, są świetni zawodnicy a my damy z siebie wszystko. Po prostu tego nie można przegapić!
Dziękujemy za wywiad
MARIUSZ CIEŚLIŃSKI -
fight sport.pl
Mariusz, zapytamy od razu - jak twoje przygotowania do walki z Japończykiem? Na jakim są etapie?
-Witam wszystkich, no w zasadzie jestem już na etapie robienia szybkości. Startowałem ostatnio na Mistrzostwach Polski w Kickboxingu w Świebodzicach po drodze traktując to jako takie przetarcie przed walką w Warszawie. Nie byłem tam w optymalnej formie jeszcze. Teraz tylko aspekt szybkościowy, taktyczny i utrwalanie swoich akcji na których bazuję. Będę w dobrej formie na gali. Czuję swobodę ruchów i jest znacznie lepiej niż latem, gdy byłem obciążony pracą.
Ile czasu przygotowywałeś się tak konkretnie do tej walki?
-Odkąd tylko się dowiedziałem o tej walce to powiem szczerze - poświęciłem całe wakacje na nią. Nawet sobie przerwy nie zrobiłem z myślą o formie na październik.
Powiedz jak podchodzisz do tego pojedynku? To twój kolejny rywal z Japonii, z pierwszym wygrałeś w tym samym miejscu w 2008 roku. Jesteś dobrej myśli?
-Gdybym nie był dobrej myśli, to w ogóle nie wychodziłbym na ring przed tym pojedynkiem. Jestem dobrze przygotowany i to daje mi podstawę pod myślenie o wygranej. Wiadomo, że rywale z tego kraju są zawsze zagadką, trudni i trudno ustalać taktykę od razu. Będę starał się walczyć tak jak dotychczas "na reakcję". Nie można przewidzieć jak rywal się zachowa i trzeba reagować intuicyjnie na wydarzenia. Myślę, że zadecyduje szybkość w tej walce.
A czy udało ci się obejrzeć już jego walki?
-Widziałem tylko tą w MMA na gali Dream 12, zauważyłem że zmienia pozycję. Zawodnicy walczący z MMA są teraz bardzo przekrojowi. Nie ma teraz aż tak wyraźnego podziału tylko na chwytaczy lub tylko na uderzaczy. Ten podział się zatarł i każdy potrafi bić się w dowolnej płaszczyźnie. Jeśli ktoś walczy po 15 minut i dostaje kolejne walki to wiadomo, że to jest mocny przeciwnik. Nie jest przypadkowy a w Dream walczył tuż przed Alistairem Overeemem także trzeba być przygotowanym na mocną walkę.
Będziesz miał jakieś problemy z wagą?
- Nie, mam już prawie limit także jestem spokojny i kontroluję to spokojnie. Po tylu latach treningu to żaden problem. Teraz codziennie mam 61 kg a na MP też startowałem by to utrzymać. Tak więc w sobotę 23 października będzie wymagana "sześćdziesiątka".
Co będzie twoim zdaniem decydujące w tym pojedynku? Szybkość, siła czy postarasz się skorzystać z doświadczenia i rozstrzygnąć walkę na pełnym dystansie? Jaki masz plan i pomysł na niego?
-Nigdy nie nastawiałem się na to by walki rozstrzygać przed czasem. To z reguły nie wychodzi człowiek jest pospinany, na pewno będę starał się punktować cały dystans i pokazać, że jestem lepiej wyszkolony. Jeśli jakiś decydujący cios ma nastąpić to nastąpi ale nastawiać się nie trzeba. Jak się zdarzy to jak się mówi: "Pan Bóg ciosy nosi.." ale ja nastawiam się na dobrą walkę przez trzy rundy.
Mariusz, powiedz nam, bo jakiś czas temu mówiło się, że dostaniesz zaproszenie do Japonii a dziś mocno rozwija się tam atrakcyjna kategoria do 63 kg w K-1 MAX. Uważasz, że otrzymać po tej walce taką propozycję by tam bić się?
-To nie zależy od mnie tylko od managerów, ja chcę dobrze pokazać się i on może być takim papierkiem lakmusowym dla mnie, kolejnym zresztą. Jeśli wygram to wszystko może się zdarzyć. Ta walka może coś zasygnalizować ludziom w Japonii. Wiadomo, że ja nie jestem żadnym "prospektem" mam swój wiek (36 lat - przyp. red.) i nie mam ciśnienia na starty zagraniczne, że coś muszę. Będę starał się dobrze zawalczyć a decyzję podejmą ludzie w Japonii czy warto mi dać, szansę, także ja już będę poza tym jakby. Po prostu w tej machinie biznesu ja jestem tylko małym trybikiem..
Na gali, której zawalczysz jest także ośmioosobowy turniej wagi średniej. Jakbyś ocenił skład personalny, bo doskonale znasz ten rynek i potencjał zawodników? Co myślisz o szansach Polaków w tym turnieju?
-Znam dobrze Rosjanina Wiaczesława Tyszlenkę, bo on walczył na imprezach WAKO w kategoriach 63,5 kg i często walczyliśmy obok siebie. Wiem że to przede wszystkim doskonale obity zawodnik, doświadczony. Co prawda dawno go nie widziałem na żywo w akcji ale pamiętam że potrafił w silnie obsadzonej wadze dominować. Walczył widowiskowo i był bardzo zimny i wyrachowany. Teraz jest starszy, ale na pewno trzyma poziom poniżej którego nie zejdzie. Młody Ukrainiec (Gonkohia - przyp. red.) i Holender Groenhart nie są znani ale wiadomo, że trenują w mocnych gymach a tam nie wysyła się na "eksport" słabych zawodników. Nasi chłopcy mają trudne zadanie. Piotrek Kobylański jest bardziej doświadczony i daję mu większe szanse zajścia wysoko. Ma sporo walk na koncie i jest w optymalnej formie. Łukasz Szulc zaliczył ostatnio wpadkę ale myślę, że wyjdzie podwójnie zmotywowany. Jak mówią, "ring jest kwadratowy" i wszystko się może zdarzyć. Wierzę, że Polacy zajdą wysoko.
Dziękujemy za wywiad
Zmieniony przez - kg. w dniu 2010-10-15 09:15:59