Noga w kilku kawałkach - jest szansa na powrót do sprawności?

Dwa tygodnie temu miałem poważny wypadek samochodowy. Co prawda nie wydarzył się on z mojej winy, ale jechałem 210km/h więc doskonale zdaję sobie sprawę, że sam przyczyniłem się w dużej mierze do obecnego stanu. Dzięki temu, że posiadałem najnowsze audi S4, które ma max gwiazdek w testach bezpieczeństwa wyszedłem bez większych obrażeń, jednak mam całkiem rozwaloną nogę - łącznie złamania kości piszczelowej i strzałkowej w sześciu miejscach + pozrywane więzadła kolanowe. Nogę mam unieruchomioną zewnętrznym stabilizatorem, który wkręcony jest w moje poskładane kości 12 śrubami połączonymi od zewnątrz masą żelastwa, oprócz tego lekki gips od palców, aż po pachwinę. Nie mogę absolutnie obciążać tej nogi w nawet najmniejszym stopniu przez co najmniej 5 miesięcy. Stąd moje poważne obawy co do mojego powrotu do zdrowia. Czy po tak długim czasie totalnego nie używania nogi nie zanikną mi kompletnie mięśnie i jeszcze kiedykolwiek będzie ta noga sprawna? Nie narzekam na słabą muskulaturę, na siłownię chodzę 6 razy w tygodniu od 7 lat, do tego uprawiam box tajski. Po wypadku moją jedyną aktywnością fizyczną jest wchodzenie i schodzenie o kulach na i z 12 piętra akademika, bo winda się zepsuła. Myślicie, że mogę chodzić na siłownie i ćwiczyć górne partie ciała? Bardzo mi brakuje siłki.

Może jednak ktoś podzieli się swoimi doświadczeniami? Byłbym bardzo wdzięczny.

zaniki będą na pewno, więzadła będzie pewnie trzeba poddać rekonstrukcji, co do siłki to pod warunkiem że nie obciążał byś tej nogi to faktycznie mógłbyś chodzić tylko teraz pytanie czy uda się całkowicie bez obciążania

Dzięki za odp. Jasne, ćwiczenia robiłbym takie, żeby noga nie miała w tym nawet najmniejszego udziału. Np ławka, hantle, sztanga. Wszystko na leżąco lub siedząco. Nogi to nawet nie mogę zdjąć inaczej niż "manualnie" z kanapy bo boli jak cholera, więc nie ma obaw że z nią poszaleję. Chyba jutro spróbuję, bo mnie nosi jak nie wiem co. Taka bezczynność jest straszna.