Witam,
no dobra.. Tak wiec, jak zapewne wiesz, siedze w UK, na zadupiastej wyspie i krucho tu z sekcjami. No, to kupilem rowerek i smiga(lem) po okolicy, widoczki powalajace, itp. Oczywiscie musialem sie potrzaskac szalejac na klifie i zdemolowalem sobie lapy i guza nabilem
Zostalo bieganie, ktorego nie lubie, jak cholera, aaale troche sie zmuszalem, przed kraksa silownia. Na szczescie juz odzyskuje moc i wczoraj uwaga, uwaga!!! Bylem na moim pierwszym treningu MMA w Anglii. Klub znalazlem w sasiednim miasteczku - prowadza boks, kicka, karate shotokan
i MMA! (niestety tylko raz w tygodniu). W tym klubie bokserskim zaczynal ponoc nie kto inny, jak sam Lennox Lewis! Oglonie rzecz biorac, sala to taki troche barak, worki, rekawice, ring, rozjezdzajacy sie kawalek maty
. Wesolo. Wchodze, a w srodku tylko jedna, niewysoka kobieta, gruba, jak nieszczescie (i jak 98% Angielek po 14 roku zycia...) - okazuje sie, ze instruktorka
. Potem dojechala jeszcze jedna panna i jakis koles (100kg), ponoc jej asystent. Chwila rozgrzewki, potem 10 min skakanki (nigdy sie w to nie bawilem, moje lydki zaczely sie dzis ze mnie smiac, jak im powiedzialem, ze wstajemy
) i chwila rozciagania. Pogonila
mnie z gosciem na ring, na ringu tarcze, lapy, takie tam. Jakos mi szlo, choc jak raz sie nie spialem, jak nalezy, to malo sie nie zlozylem, jak Herring po kopie od Cro-Copa
. Pozniej - na mate! Mowie se, dopiero beda jaja.. Tymczasem z poczatku w klinczu mielismy dochodzic do dogodnych sytuacji do obalenia - jakos wydawalo mi sie, ze mi wychodzi. Po chwili - z obaleniami - i - 100 - kilowiec fruwa! Do jednej nogi, do dwoch, wyciecie - ZERO grapplingu, niemalze (ponoc cwiczy od ponad roku). Pozniej - zaczynamy ze stojki i do skonczenia - tu, to w ogole byly jaja -
balacha z gardy - ze 3 razy pod rzad. Dosiadlem goscia z 4 razy - ze 2 skonczylem balacha.. Jakos sie zamotalismy, probowal na mnie taktarowa - znow go dosuiadlem... Bidaaa. Zero podstaw praktycznie. Pozniej troche ostrzej - od stojki, ale z uderzeniami. Bez lania sie po pyskach i w zwarciu czy parterze - taki lightowy shootfighting. Facet cwiczyl rzekomo 4 lata Thaia, ale chyba sie nie przykladal, bo moze ze 2-3 lowkicki mu weszly tak, ze w ogole poczulem, nie klinczowal (bo wtedy go
przewracalem
) kopow na korpus tez uszkadzajacych nie wyprowadzil - ogolnie - niewielka zmiana.
Podsumowujac - sekcja (przynajmniej mma - nie wiem, jak jest na kicku czy karate), to raczej pare osob, robia chyba to, co powinni, ale brak porzadnego instruktora (grapplingu), sparingpartnerow i sie nie rozwijaja zanadto. Ta kobieta - instruktor powiedziala, ze ten gosc, ktorego poskrecalem, jest najlepszy w grupie
. Co tu duzo mowic - POLISH POWER !!! Aaa - w listopadzie organizuja wyjazd na Ultimate Combat 8 (taka gala - ok 15 walk, w jednej edycji walczyl chyba nawet sam Dan Severn) oczekujcie wiec relacji i moze paru picsow, jak dopcham sie do klatki
Na pewno choc ten jeden raz w tyg bede tam rozrabial, moze cus sie jeszcze rozkreci...
Sorki za przydlugi post, miejscami mocno OT
, moze jeszcze ich www:
http://www.martialarts4all.com
nie ma tego dobrego, co by sie zle nie skonczylo
pozdr,
TM
Zmieniony przez - Nefilim w dniu 2003-09-25 16:16:08