Zwracam się z tym pytaniem tutaj, ponieważ od bardzo długiego czasu szukam rozwiązania mojego problemu u różnych lekarzy i za pomocą różnych diet/ leków i nadal nie wiem, co się dzieje, więc może ktoś miał podobnie lub może mi pomóc chociaż w jakiś sposób nakierować na dobrą drogę poszukiwań.
Otóż już drugi raz w tym roku mam ten problem, ale opiszę ostatnie zajście. We wrześniu (mniej więcej w połowie) rozpoczęłam remont mieszkania. Był to dla mnie bardzo ciężki okres: praca + po pracy kilka dobrych godzin nawalania pędzlem po ścianach, wchodzenia na krzesło/ drabinę miliony razy dziennie, zeskrobywanie resztek starych farb i tynków, generalnie robota bardzo ciężka, wyczerpująca fizycznie i psychicznie. Dodam, że mam 164 (około) i ważę/ ważyłam 44/45 kg. Generalnie dość sporo zawsze ćwiczyłam (rower, bieżnia, basen, ale głównie/ tylko aeroby). W trakcie tego całego zamieszania z remontem zaczęły puchnąc mi mięśnie (raczej z ich nadwyrężenia, ponieważ towarzyszył temu spory ból, zwiększający się z czasem w miarę dalszego zapieprzu). Puchnąć zaczęły najpierw uda i przedramiona. Ze zmęczenia nie mogłam spąc, mało jadłam (brak czasu, w okolicy tylko żabka, wiec gł. posiłek stanowiła bułka i serek wiejski lub ryba z puszki - nie było innej możliwośći). Trwało to jakieś dwa tygodnie, oczywiście w zakres obowiązków wchodziło przenoszenie cięzkich kartonów i skrzyń z ksiązkami np. Z bólu nawet płakałam. Od pażdziernika szkoła plus praca, czyli znowu brak możliwości wyspania się, zregenerowania sił i odbuwowania jakichkolwiek uszkodzeń. Obrzęk nadal obejmował głownie ręce i nogi, talia z dnia na dzień po prostu zmalała. W pewnym momencie jednak spuchło mi całe ciało, niemalże nagle. Zaczęło pis, było lekko zaczerwienione, zatrzymała mi się woda w organiźmie. Miało to miejsce ok. połowy pażdziernika. Ból zaczął postępować jakby wzdłuż zadwyrężonych mięśni i objął wszystkie grupy mięśniowe, łącznie ze stawami itd. Temp. ciała wynosiła 35 stopni, ledwo trzymałam się na nogach. Chpdzilam po lekarzach, ale wyniki morfologii - idealne, moczu również, stwierdzone zostały tylko bakterie w moczu. Miałam okropne bóle głowy (w końcu wyrwano mi ósemkę). Mam problemy hormonalne (PCOS przede wszystkim - endokrynolog nie widzi związku), miała rezonans magnetyczny głowy - jest ok. Biochemia - idealnie. Aktualnie objawy bólowe zmalały, nie miałam żadnego zapalenia, przynajmniej tak wskazywał wspólczynnik zapalny. Aktualnie bolą mnie już głownie stawy biodrowy, lędźwiowy i barkowy. Trochę bardziej prawej ręki.
Moje pytanie: Czy do tej pory mogą utrzymywać się objawy takiego przetrenowania, czy w zasadzie jest to niemożliwe? Nie wiem już, co mam robić, na szczęście mogę poruszać się już w miarę sprawnie, przynajmniej przy wykonywaniu podstawowych czynności - na rowerze jeżdzić raczej bym nie mogła. Nie piecze mnie już skora (wiem, że mam male problemyz mikrokrążeniem - zawsze zimne i sine stopy). Ale nie wiem, czy faktycznie aż do tego stopnia mogło nastąpić zużycie tkanek organizmu? Nadal mam silnie zatrzymaną wodę w organiźmie, oczywiście lekarze tego nie widzą (po prozecież jestem szczupła, więc nie mam prawa mieć problemu z jakąkoliek opuchlizną...). Mm wrażenie, jakby mój organizm rozcieńczał coś, co zalega w tych stawach - toksyny? Do tej pory? Może ktoś z Was miał coś podobnego lub potrafi odpowiedzieć na moje pytanie?
Z góry dziękuję za ewentualne odpowiedzi.